Nie wiem, jak można było tak to napisać. Oczywiście, Bondy epoki Craiga, to zamknięta pewna epoka, epoka zabawek, gadżetów, i wielu innych atrakcji, ale to co się odBondziło, to głowa mała. Zresztą, takie głosy płyną z całego świata.
Rozumiem teraz tę całą szopkę z Panią Agent, przyznaniem jej numeru, itp. its, ale pewne rzeczy zawsze były niezmienne. Bond mógłbyć ranny, połamany, topiony, ale zawsze żywy. A teraz? Dostaniemy w następnej części Panią Agent, koniecznie murzynkę, bo przecież 007, to tylko numer, a komandor, to stopień w wywiadzie.
Flaming nigdy by się po tym nie podpisał. Czy można uśmiercić Borewicza, Klossa?
Wiem, mój komentarz jest nieposkladany, tak jak nieposkładany jest nowy James Bond. Sorry, jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu.