Zacytowałem w tytule Erica Claptona, gdy spytany o umiejętności instrumentalne poszczególnych Beatlesów odparł: Come on, The are The Beatles! czyli mniej wiecej: Oh, daj spokój, przecież to są Beatlesi! I tak jest z moją oceną nowego Bonda. Trailer i długie wyczekiwanie sprawiły, że spodziewałem się czegoś więcej. Ale to jest film z Bondem, więc musi być nieźle. Tylko, nie znakomicie czy wyśmienicie. Craig odchodzi i to zdecydowanie najlepszy 007. Za mało Anny A. w całym filmie, akcja na Kubie z nią to wisienka na torcie.