Ten film ogląda się nie jak kolejną część przygód agenta 007 tylko jak typową amerykańską produkcję sensacyjną. Gdyby nie kilka wstawek z powiązaniami z poprzednich części można by nawet zapomnieć o Bondzie i oglądać to jak większość dramatów z elementami sensacji w tle. Tylko kilka scen z Aston Martin w roli głównej i umiejscowieniu kierownicy z prawej strony przypominało mi co jakiś czas, że mam do czynienia z Angielskim agentem. Słabo jednym słowem. 5/10.