Nie pamiętam dokładnego cytatu, ale wiadomo o co chodzi - gdyby rodzina z Londynu zaufała swoim przeczuciom i instynktowi, że coś tu nie gra, gdyby faktycznie słuchała tego, co się im przekazuje, to może tej całej sytuacji by nie było. Mimo to nad rozsądkiem wygrało to słynne „bycie miłym”- nienawidzę tego w ludziach!
James McAvoy imo niesamowita rola, to jakie robił miny jak grał oszołoma- mimo, ze to thriller to cała sala momentami się śmiała. drugi mąż, z Londynu, nieźle odebrał role takiej trochę ciamajdy, która faktycznie nie potrafi powiedzieć „nie”. Film był zajebisty do momentu aż zaczęła się jatka- wtedy James „Paddy” mógłby przestać być śmiesznym oszołomem i mógłby zacząć być na serio groźny - chyba wtedy byłby lepszy efekt.
była fajna ale mało groźna. Chodzi mi o to, że po tych, mimo wszystko, śmiesznych scenach i wypowiedziach jak w końcu zaczęła się realnie walka o życie, to zabrakło powagi, nie było takiego efektu u mnie, że wiesz, okej, było śmiesznie, ale się skończyło, jakoś nie mogłam wejść w ten klimat horroru. Ale całość oceniam serio super, warto było iść do kina
Ale było bardzo dramatycznie. Ja siedziałem jak na szpilach. I finalna scena z chłopcem i cegłą. Nie wiem co w tym widzisz zabawnego.