Wigilia 2022 roku, zatem trzeba było obejrzeć, tudzież odświeżyć jakiś świąteczny slasher. "Black Christmas" (1974) "Silent Night, Deadly Night" (1982) i "Christmas Evil" (1980) oglądałem nie raz, zatem mój wybór padł tym razem na brytyjski slasher od producentów ulubionych "Pieces" (1981) i "Slaughter High" (1986).
Zamaskowany seryjny morderca poluje na najczęściej pijanych Świętych Mikołajów w Londynie zabijając ich w różnorodny sposób. Dwóch policjantów, w tym reżyser filmu Edmund Purdom ("Pieces", krwawy i idiotyczny slasher Juana Piquera Simona) usiłuje schwytać nieuchwytnego złoczyńcę, który nienawidzi Świętych Mikołajów....
Podobne stężenie absurdalnych sytuacji jak w "Pieces" i "Slaughter High", sporo gore i trochę golizny. Kreatywne sceny morderstw np. kastracja brzytwą nad pisuarem, usmażenie facjaty w palenisku, itd. Giną głównie mężczyźni, ale czasem morderca dźga nożem także kobiety. Film generalnie jest idiotyczny i zawiera kilka dłużyzn, jednak potrafi też solidnie rozbawić (przykładowo scena pogoni kilku londyńskich punków za uciekającym Świętym Mikołajem), jeśli ktoś lubi śmieciowate slashery z lat 80-tych. A ja takie kino akurat uwielbiam!
W epizodycznej roli seksowna królowa horroru Caroline Munro ("Maniac", "The Last Horror Film") śpiewająca piosenkę, w trakcie której dochodzi do mordu na Świętym Mikołaju.
Czas trwania: 86 minut. Pierwszy seans: 16 grudnia 2011 roku, dziś kolejny.
Merry Christmas! Wesołych Świąt!