Jestem świeżo po seansie Imperium Szympansów, więc mam porównanie, jak szympansy żyją w naturze. I trudno się patrzy jak te z dokumentu spędzają życie. W naturze mogą w pełni wykorzystać swój potencjał. Mają hierarchię, skomplikowane relacje społeczne, żyją w dużych społecznościach, iskają się wzajemnie. Tutaj siedzą przed telewizorem lub tabletem i jedzą owsiankę, piją piwo, i mają namiastkę "ludzkiego życia". Zabrane wcześnie od matek, które były zabijane.
Nie widzę w tym dokumencie wystarczającego potępienia działań ludzkich w tamtych czasach jak i obecnie. Mówi się, że "wtedy tak się robiło". Ale trzeba jasno powiedzieć, że to okrutne. Zabić rodziców, zabrać młode, żeby grało w filmach, które my później podziwiamy. Ktoś powie, że to tylko zwierzęta. Ale słyszy się też o dzieciach aktorach, którzy byli ambicją rodziców wplątani i wykorzystywani przez bardzo toksyczne środowisko. Współczuje obu, zarówno tym dzieciom, jak i małym szympansom.
Docierając do końca, myślę, że dokument sam w sobie jest tym potępieniem. Co my jako ludzkość robimy? Jaki to postęp, który dokonuje się byciu okrutnym wobec zwierząt? Co innego zabić z potrzeby jedzenia, co dzieje się w naturze w każdej sekundzie. Ale trzymać w klatce i laboratorium, żeby całe życie testować na nich różne urządzenia i preparaty, to sadyzm.