a Charisma Carpenter słabą aktorką jest. Pan w głównej roli mdły jak cholera. Może lepiej gdyby aktorki nie występowały u jego boku, bo Lindy Booth też się powinęła noga(ZA ŚCIANĄ).
Ogólnie film bardzo przewidywalny, tożsamość morderczyni znana od pierwszego pojawienia się jej na ekranie, a jej wypowiadany na głos wewnętrzy monolog przy kabinie prysznicowej(tak żeby głupi widz wiedział dlaczego zabija) - śmiechu warty. Taki też finał.