My mamy Jana Kochanowskiego, mamy "Chłopów" noblisty Reymonta. Nieszczęśni
Amerykanie nie mają wielowiekowej kultury i lukę tę starają się wypełnić takimi jak ten.
Wszystko tu udaje ekranizację wielkiej, nieistniejącej powieści. Pretensjonalny głos zza
kadru, obrazy zwierząt i maszyn w miejsce opisów, wyraźny...
Zwłaszcza jeśli się przed obejrzeniem czytało opis zdradzający całą fabułę. To trochę głupie swoją drogą, że półtorej godziny zmieściło się bez problemu w 3 zdaniach. Ot, młody chłop przedstawia swoją miłość jako swoją siostrę, by ludzie nie gadali. W siostrze zakochuje się umierający właściciel ziemi na której chłop...
więcej