Dla mnie film zakończył się na drugiej części...a to co zrobili filmowy z trójki to totalne dno na najwyższym dennym poziomie. I ten śmieszny dubbing...efekty specialne są takie jakby ich nie było a był to przecież 1994 rok. Rok po "Jurassic Park. Śmiechu warte. A najbardziej dobiła mnie Nicole z Aurynem na zakupach...to już szczyt. I wogóle ten nowy auryn jakiś taki dziwny.
"Niekończąca się opowieść III" = niepotrzebna kontynuacja. Również dla mnie druga część "Niekończącej się opowieści" oznacza koniec filmowych adaptacji powieści Endego. Ten tutaj film to raczej parodia poprzednich części filmu i jeszcze innych filmów; na przykład to wspomnienie "Armaggedonu"... O wiele zgrabniej do książki nawiązali twórcy miniserialu "W krainie Niekończącej się opowieści", chociaż i ich fantazja poniosła, kiedy rozwijali wątki niektórych postaci. Tam jednak Auryn też inaczej wygląda niż w dwóch pierwszych częściach "Niekończącej się opowieści".
A mnie zabolało, że z Falkorna - który był przecież inteligentnym i dostojnym stworzeniem - zrobili zwykłego tępaka pokroju Stimpy'ego, a znowu z Pożeracza Skał jakąś kamienną wersję Freda Flinstone'a, tylko po długotrwałej lobotomii. No i gdzie jest piosenka Limahla?! I skąd... TA... ŚREDNIA?!?!?!?!
Kiedyś, dawno temu oglądałem tego potwora ale widać i wtedy uznałem ten film za mierny, bo mój mózg całkowicie mi wymazał go z pamięci;). A recenzja Critica, pokazała dlaczego go wymazał