Obejrzałem ten film z nudów, w sumie taka zwykła amerykańska absurdalna komedia które niekiedy mi się bardzo podobają. Tym razem lekko się rozczarowałem. Najśmieszniejszy w tym wszystkim był zalany w trupa chińczyk, którym rzucali jak kłodą, Do tego mnóstwo absurdów te latynoski co wszędzie biegały, nie były specjalnie napalone(jak było w zapowiedzi) ani śmieszne, a ta akcja z tą kapłanką i klepaniem kijami do krykieta zapadnie mi w pamięci jako tandetna wizytówka tego filmu, do tego jeszcze główny kozak okazuje się jakąś pomponiarą, a do tego ma przydupasów, główna laska też nie specjalna, no i jeszcze ten grubas i w ogóle ta cała wieża mocno naciągana (wypili tyle alkoholu tego wieczoru że powinni umrzeć). Pytanie o zakończenie, pisali w zapowiedziach że jakieś dziwne. Oglądałem do momentu jak ojciec chińczyka w papę dostał a młodszy powiedział że może zrobić ze swoim życiem co chce. Pytanie co było dalej, bo mi bateria w laptopie padła.