Dzisiejsza młodzież może nie dotrwać do końca filmu, bo pierwsza połowa to same dialogi chociaż według mnie przykuwające uwagę ;)
druga połowa filmu to już to co u Tarantino lubię najbardziej akcja, akcja, akcja, krew, krew, krew :D
Scenariusz ŚWIETNY aktorsko BOMBA. Jedyne co to Channing mi tu nie pasował jak na filmy Quentina chyba za playboyowaty jest :D coś jakby Maciej Musiał dostał główną rolę u Smarzowskiego. Zupełnie mi to nie pasuje ale to moje odczucie ;)
OGÓLNIE jestem zadowolony
Jak czytam komentarze to widzę, że jestem w mniejszości. Mi się zdecydowanie bardziej podobała pierwsza połowa filmu. Druga część wiadomo- cały Quentin :) Całościowo mam podobne odczucia co do filmu.
Pierwsza połowa przegadana ciekawymi dyskusjami, druga to już hard core w stylu Quentina który uwielbiam :D
Bardzo długo sie ten film rozkręcał niz doszlusował do Tarantinowskiego poziomu. Pierwsza cześć dosyc słaba. Juz myślałem że Tarantino traci formę, ale zaczeło się (...), zaczął mieszać konwencja , chronologia zdarzeń i ocena jak petarda ruszyła do przodu. Pozatym film ma fajną klaustrofobiczną atmosferę. Śnieżyca odcięła ich od świata, niby maja duzo czasu, ale są nerwowi, obserwują siebie. Cały czas czuć że balon jest dmuchany i napewno wystrzeli. Fajne kino. Ocena zyskuje po dalszej kontemplacji juz po seansie. Moja ocena 8,1
Słusznie prawisz, świetnie się nawarstwiało napięcie i kapitalnie ukazany rys bohaterów. A potem ? potem to już równia pochyła i morze krwi :)
"Zupełnie jak Musiał dostałby główną role u Smarzowskiego"= świetne porównanie :)
No a nie :D Tarantino mi się kojarzy z twardzielami "bad ass" jakoś Channing "śliczny chłopiec" z ulizanymi włoskami mi tu nie pasował.
Świetny scenariusz? Ten film jest bezsensownym zapychaczem czasu, który nie wnosi nic do życia widza. Nie rozumiem czym tu się zachwycać.
Zmierzch też jest beznadziejny. To i to gniot bez polotu, tylko że jedynym jarają się głupie nastolatki, a drugim dorośli faceci, co jest dość żałosne ;)
Ja nie będę nikogo rozliczał za to co ogląda i jak ocenia, ale jak piszesz że nowy film Tarantino to gniot bez polotu to musisz mieć specyficzny gust filmowy
Zapewne świętego "The Godfathera" też uważa za gniot,
więc jasno pokazuje, że jest po prostu tępą dzidą.
Pięknie ich skwitowałaś. Zachwyt nad marnymi dialogami z tej samej beczki co uważanie snu w śnie w Incepcji jako przejaw niezwykle inteligentnej zawiłości...
Jednych potrafi zachwycić byle gó*no podane na złotej tacy, inni na szczęście mają trochę więcej rozumu - niestety tych drugich jest jak na lekarstwo a pierwszych ogrom.
Jeżeli ostatnie filmy Tarantino kogoś zachwycają, a już w szczególności ten - niech lepiej pomyśli czy nie zaczął zachwycać się fekaliami w złotej panierce.
Skąd to przekonanie, że film musi coś wnosić do życia? To typ moich "ulubionych" argumentów: bo był mało realistyczny, bo nie był inteligentny, bo nie był pouczający, bo był bez sensu, itd. Od samego początku, kino było rozrywką i to co wnosi do życia człowieka to chwila wytchnienia. Nie opowiadajmy sobie dowcipów, bo są strata czasu.
Bez tych dialogów, oraz powolnego budowania napięcia, druga część filmu nie miałaby sensu. To jest właśnie geniusz Tarantino.
Dupy nie urywa ale daje rade i zeczywiscie tatum tez mi nie pasowal wybitnie....7/10
O ile Musiała można określić mianem playboya... A co do filmu - dla mnie wrażenie ogólne niezły, ale sądzę, że Tarantino popełniał o wiele lepsze filmy :-). Nie jest źle, ale nie jest też rewelacyjnie.
Jak się dotarło do końca to docenia się jego początek. Toż to majstersztyk. Kawał, z pominięciem holokaustu, historii powstawania Ameryki Płn.. Duma, zapewne, ich rozpiera mając taką historię i to wszystko zmieściło się w niecałych trzech godzinach - 10/10 !!!