- Grubas, który potyka się na samym początku i nie dogania lokomotywy, to tylko zwiastun absurdów, które będą się ciągnąć do samego końca. Jakby nie mógł wskoczyć do któregoś z wagonów. I co on do cholery robi w centrum dowodzenia?
- Komandos (po jaką cholerę opuszczali go na linie?) z helikoptera nie mógł wskoczyć na dach wagonu ale jednonogi maszynista z kilkugodzinnym doświadczeniem bez problemu wskoczył z pickupa do lokomotywy
- Wzdłuż torów jedzie pickup. Fajnie, tylko dlaczego z samym kierowcą? Komandos nie mógł mu towarzyszyć? I oczywiście wcześniej nie dało się podjąć skutecznej akcji. Trzeba było czekać do ostatniego kilometra.
- Frank blokuje hamulce każdego wagonu a gdy to nie skutkuje biegnie do lokomotywy. Oczywiście nie można było najpierw spróbować dostać się na czoło składu.
- Pociąg wchodzący w zakręt z uniesionymi kołami. Haha, Tokyo Drift.
- Kto wznosi skład paliwa w pobliżu torowiska w najbardziej niebezpiecznym miejscu?
- W jednej scenie córki Franka i żona Willa są w mieszkaniu by za chwilę już padać w ramiona swoich bliskich. Nawet trybuna była przygotowana dla gości :-)
Nie jestem w stanie pojąć wysokiej oceny filmu. Z pewnością nie jest dobry ani nawet średni. Dłuży się niemiłosiernie (sam usnąłem na nim dwukrotnie) a ilość głupot na klatkę filmu jest wprost porażająca.
In plus: pomysł, dźwięk.
In minus: montaż, muzyka, scenariusz, reżyseria, aktorzy, zdjęcia (czy operator kamery z epilepsją to już jakaś moda?)
Oczywiście to kino akcji (choć wbrew pozorom wiele jej nie ma) ale i tak film jest zdecydowanie za długi i za głupi.
Bo ten film to taki "Armageddon" 2010 roku. Jeśli świetny w odbiorze, ale tylko wtedy gdy zapomnisz o logice. Ja wyłączyłem myślenie w trakcie seansu (bo już przed wiedziałem, czego mam się spodziewać) i bawiłem się na "Niepowstrzymanym" bardzo dobrze.
Film w trzyma w napięciu, potrafi wciągnąć w wir akcji i zrobiony w nieco oldschoolowym stylu. Bo wreszcie nie było żadnych spisków, czy ataków terrorystycznych, tylko zagrożenie spowodowane ludzkim błędem i nie na skalę światową, czy krajową ale zaledwie zagrażające jednemu miastu (a właściwie tylko niewielkiej części miasta). I za to ten film polubiłem.