Film obejrzałem jednym tchem, bo nie powiem - wciąga. Ale reżyser/montażysta przegiął z ujęciami. Co chwile jakieś urywki, pokazujące rozpędzony pociąg. Ja wiem, że to ma budować atmosferę, ale te ujęcia są wręcz groteskowe i pasują raczej do wyścigów na 1/4 mili w szybkich i wściekłych, niż do dramatu/thrillera. Do tego dochodzą sceny córek i narzeczonej, które stroją żenujące miny przed telewizorami w stylu "och, on jest teraz w niebezpieczeństwie, a ja byłam dla niego taka nieuprzejma". Żenujące.
Nie mogę też przymknąć oczu na durne niedociągnięcia w fabule: były komandos nie poradził sobie z lądowaniem na dachu pociągu z helikoptera, w związku z tym nikt więcej tego nie próbował zrobić. Przecież lepiej wykoleić pociąg. Żadnych oddziałów do zadań specjalnych z jakimiś przyssawkami magnetycznymi, zero pomysłu. Tym bardziej, że postać grana przez D. Washingtona skakała sobie przez wagony jak konik polny po świeżej trawce.
Również oczywistym wydawało się podpięcie lokomotywy od tyłu i uruchomienie za jej pomocą tego hamulca zespolonego, o który się rozchodziło. Okazuje się, że wcale nie to było pierwotnym planem, a na ów pomysł jeden z maszynistów wpadł po kilkudziesięciu minutach, kiedy pierwotny plan wyhamowania pociągu samą lokomotywą nie wypalił.

Ogólnie film jest ciekawy, nie pomyślałbym, że z takiego tematu można by skręcić fajny film, ale oczywiście Hollywood robi filmy po swojemu, więc wyszedł film dobry, ale uwłaczający momentami inteligencji widza. Dałbym 6.5, ale z braku połówek..