PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=443610}

Niepowstrzymany

Unstoppable
2010
6,9 61 tys. ocen
6,9 10 1 61096
5,9 15 krytyków
Niepowstrzymany
powrót do forum filmu Niepowstrzymany

Tony Scott to młodszy brat Ridleya Scotta, jako reżyser pozostający nieco w jego cieniu. Żadna to ujma, gdyż Ridley jest gigantem kina, z takimi filmami jak „Obcy, 8 pasażer Nostromo”, „Łowca androidów”, „Thelma i Louise” czy „Gladiator”. Tony Scott aż tak znaczącego dorobku nie posiada, jednak tytuły w rodzaju „Top Gun” czy „Karmazynowy przypływ” również robią wrażenie. Główna różnica jest chyba taka, że najlepsze filmy Ridleya Scotta to najprawdziwsza sztuka filmowa, gdzie efektowne widowisko jest tylko jednym z elementów dzieła, natomiast w przypadku młodszego z braci efektowne widowisko jest najczęściej jedynym punktem na liście atrakcji.

Nie jest to zresztą jakiś szczególnie ciężki zarzut. Uważam, że dobre rzemiosło filmowe ma taką samą rację bytu jak wyrafinowana sztuka filmowa, a wizyta w kinie niekoniecznie musi być przeżyciem z kategorii „life changing experience”. Dlatego cenię sobie filmy Tony’ego Scotta, a szczególnie te, w których występuje Denzel Washington. Oprócz wspomnianego „Karmazynowego przypływu” Washington nie zawiódł ani w „Deja vu” ani w „Metrze strachu”. Ze sporymi oczekiwaniami przystąpiłem zatem do oglądania „Niepowstrzymanego”.

To, co przede wszystkim zwraca uwagę, to znakomite zdjęcia i muzyka. Najlepsi z hollywoodzkich rzemieślników już od jakiegoś czasu dbają o oryginalność zdjęć. Efekt często przypomina ambitniejsze teledyski z rockiem i grungem, tak również się dzieje w „Niepowstrzymanym”. Tego rodzaju ingerencja nie wypacza sugestywności obrazu, stanowi jedynie urozmaicenia. Towarzyszy temu świetna muzyka, z mocnym, basowym bitem. Dynamiczna kiedy trzeba, doskonale współgra z równie dynamicznymi zdjęciami, których głównym bohaterem jest jednak nie żaden z aktorów, ale pociąg numer 777 z toksycznym ładunkiem. Pociąg w roli groźnej bestii to temat nienowy, chociaż wdzięczny. Wiedzieli o tym już u zarania kina słynni bracia Lumiere. Jednak ich widownię przerażał sam wjazd pociągu na stację (podobno co bardziej nerwowi widzowie uciekali z kina). Ponad sto lat później reżyser musi się o wiele bardziej postarać, żeby lokomotywa ciągnąca wagony zrobiła jakiekolwiek wrażenie.

Trzeba przyznać, że Tony Scott wraz z całą ekipą postarał się, i to z bardzo dobrym skutkiem. Akcja rozpędza się powoli, jak na reguły kolejnictwa przystało. Ludzka głupota plus pech powodują, że śmiercionośny skład rusza bez nadzoru, a następnie pędzi, taranuje, nieustannie zagraża. Media wpadają w stan radosnej histerii, gdyż grozi prawdziwa katastrofa. Niby widzieliśmy w kinie takie sceny mnóstwo razy, ale tym razem jak to jest pokazane! „Mój Boże”, jak by powiedział Misiek Koterski. Z pociągiem numer 777 naprawdę nie ma żartów i bardziej odpowiednim numerem byłby na pewno 666.

Warstwa obyczajowa jest również całkiem sympatyczna. Oprócz kolejarzy – kretynów, winnych całemu niebezpieczeństwu mamy też kolejarzy heroicznych (w tej liczbie Denzel Washington, rzecz jasna). Mamy też sympatyczną i zdecydowaną panią kierownik średniego szczebla, współpracującą lojalnie z kolejarzami heroicznymi, pojawiają się również szefowie z samej góry, aroganccy kretyni, rzecz jasna. Ten akurat schemat jest jeszcze znośny, a nawet całkiem realistyczny. Gorzej, że schematów jest więcej, dużo więcej.

I tak stary kolejarz Frank Barnes (Washington) dostał wypowiedzenie, a jednak ryzykuje życiem w sytuacji kryzysowej. Jego kolega – żółtodziób Will Colson (Chris Pine) ma poważne problemy rodzinne, żona chce odejść, ale wiadomo że nie odejdzie (w Hollywood żony nigdy nie odchodzą gdy bohater odnosi sukces). Wszystkie poczynania dzielnych kolejarzy wiążą się z ogromnym ryzykiem, ci upadają – ale tylko po to, aby powstać i wygrać. Wiemy, że wszystko się uda, i to nie tylko dlatego, że film jest oparty ta faktach. Po prostu konwencja takiego widowiska nie znosi innego zakończenia niż happy end. Jeżeli zatem jesteśmy w stanie przymknąć oko na te niedoskonałości i zaakceptować widowisko równie przewidywalne jak smak hamburgera, to zapraszam. W zamian otrzymamy spektakularny produkt na najwyższym poziomie filmowego rzemiosła. Tylko tyle – i aż tyle.

Serdecznie zapraszam na moją stronę: http://www.rekomendacje.npx.pl