Film wywarł na mnie niesamowite wrażenie z uwagi na bardzo życiowe pokazanie relacji głównego
bohatera ze swoją dziewczyną. A właściwie sposób jaki ona te relacje układała, polega to mniej
więcej na tym :
Dzień pierwszy: "Kocham cie mój ty jedyny"
Dzień drugi: "Nie pasujemy do siebie rzucam cie!" (efekt bierności spidermana, znaczy się brak
oswiadczyn)
Dzień trzeci : "Zostańmy przyjaciółmi i ustalmy zasady, których przestrzeganie pozwoli nam uniknąć
sexu" (efekt dalszej bierności, ale jednak może warto byłoby go zatrzymać na czarną godzinę, no i to
kuszenie nagrodą )
Dzień czwarty: "Ha ha wyjeżdżam do Londynu" i to spojrzenie oceniające skalę spustoszen jakie ta
informacja wywołala w partnerze (desperacka próba wymuszenia działania)
Normalny facet wzialby nogi za pas z wielkim poczuciem ulgi, albo na skutek otumanienia jednak by
zadziałał, czyli : ślub a potem meczarnia z terrorystka pierwszej wody. No ale my tu mamy
suoerbohatera, który co robi? Ano produkuje ciut za długą line podczas próby ratunku wspomnianej i
problem się rozwiązał niejako sam . Przypadek? Nie sądzę. :-D
Także jak widać biedny pajączek musiał wykazać się niemałym sprytem żeby pokonać wroga numer
trzy, bo dwóch pozostałych to była bułka z masłem. :-D
W ogóle w tym filmie kreacje wrogów (w tym gra aktorska dziewczyny), oraz efekty specjalne z nimi
związane to JEDYNY atut tego filmu. Cała reszta jest beznadziejna: gra aktorska głównego bohatera,
intryga na której opiera się fabuła, efekty specjalne związane ze Spider-Man 'em, cały scenariusz i
reżyseria to jedno wielkie dno, cóż przykre, ale niestety prawdziwe.