Wróciłem przed chwilą z kina i od razu przystępuję do spowiedzi, póki jeszcze emocje świeże. Więc jak to wygląda moim skromnym zdaniem? Ano tak, że film z całą pewnością zasługuje na przydomek "niesamowity" w tytule. Świetne ujęcia, doskonała gra aktorska, mroczny trzymający w napięciu klimat i przede wszystkim sam Człowiek Pająk. Odlotowy! jednym słowem.
Przed pójściem do kina zastanawiałem się jaki ten film relatywnie będzie względem swojego poprzednika. To oczywiste, że musiały pojawić się porównania i pytania o to, jak swoją część roboty odwali główny bohater całego tego zamieszania Andrew Garfield. Po pierwsze, nasz Peter Parker nie jest już taki ślamazarny i niedołężny jak poprzednik. Jest z pewnością bardziej oldscoolowy. Deskorolka, bluza z kapturem itd.
Poza tym co do samego filmu. Gromkie brawa należą się panu, który wziął się za realizację tego projektu. Wszystko bowiem tutaj zasługuje na miano Rewelacyjny! Efekty specjalne pierwsza klasa! Takich ujęć po prostu nie ma w całej poprzedniej trylogii. Niesamowity, mroczny klimat, idealnie wyważony zresztą. Muzyka - może nie fenomenalna, ale niczego jej nie brakowało. I rzecz, która najbardziej rzuciła mi się w oczy, czyli obsada i gra aktorska. Andrew Garfield zdecydowanie bije na głowę Tobiego Maguire`a. Film aż kipi od emocji, jest nimi przeładowany. Czuć każde napięcie, każdy grymas, każdy cios. W poprzednim Spider-manie wszystko było jakieś takie plastikowe, cukierkowate i sztuczne, jakby kręcone z myślą o bardzo młodych widzach. Tutaj tego nie ma. Sam Spider-man wydaje się być zresztą o wiele bliższy widzowi. Widać, jak bawi się swoimi mocami i na początku nie rozumie ich do końca, na jakiej zasadzie działają i jak, z czego wynika kilka prześmiesznych sytuacji. W poprzednim cyklu również nie brakowało komicznych i drastycznych scen ale tamte części były jakby wyprane z tego co najważniejsze. Główny bohater - zbyt karykaturalnie przedstawiony, z tym swoim wiecznym, zniewieściałym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, sprawiającym wrażenie, że ma się oto przed sobą idiotę. Zresztą nawet przeciwnicy - może z wyjątkiem jedynie Harrego - nie stanowili przedmiotu do zadumy. Byli mało wyraźni i czegoś im brakowało. Lizard zaś jest perfekcyjnie ukazany. Gdy się pojawia w całej swojej okazałości aż ciarki przechodzą po plecach. Jak dla mnie - najlepiej przedstawiony złoczyńca, z jakim Spider-man zmierzył się do tej pory.
Jednym słowem według mnie film rewelacyjny. I za to należą się gromkie brawa, gdyż bije całą poprzednią trylogię praktycznie pod każdym względem na głowę. Sam Andrew Garfield zaś przerósł swoją kreacją wypacykowaną rolę Tobiego Maguier`a jak nic. Jego bohater jest bardziej wiarygodny i po prostu lepiej zagrany. Nie wspominając już o samym kostiumie, który mi osobiście bardziej przypadł do gustu. Ten film to nowy świetny początek, początek na jaki długo się czekało. Mam tylko nadzieję, że kolejna część będzie równie dobra, a może nawet i lepsza.
W następnej części przeciwnikiem Spider-Mana ma być Sinister Six! Jeśli okażę się to prawdą, to film może być jeszcze lepszy niż jedynka. Czekam z niecierpliwością.
Z kolei producenci Avi Arad i Matt Tolmach wspomnieli o możliwości pojawienia się Sinister Six, drużyny złoczyńców pod wodzą Doctora Octopusa. W ten sposób w kolejnych filmach mogliby się pojawić przeciwnicy Spider-Mana z pierwszej trylogii.
http://www.filmweb.pl/news/%22Niesamowity+Spider-Man%22+pierwsz%C4%85+cz%C4%99%C 5%9Bci%C4%85+trylogii-86749
Stąd.
Uważam, że masz rację i cieszę się, że niektórzy mają takie zdanie jak ja, bo czytałam wiele komentarzy osób, które uważają, że ten film to klapa, gra aktorska okropna itp. I nie rozumiałam, czy coś jest ze mną nie tak, że mi się ten film podobał, czy o co chodzi.xD
Po prostu ludzie, którym nie podoba się ten film są jak lep na muchy. Przykleili się do poprzedniej trylogii i za wszelką cenę uważają ją za genialną, bez względu na to, czy mają rację, czy nie.
Moze sa po prostu różne gusta i niektórzy wolą Marvela kolorowego takim jakim, on jest DC jest mroczny wiec filmy DC powinny takie byc Marvel byl zawsze kolorowy i cukierkowy!
Lepiej bym tego nie opisała! Też dziś byliśmy w kinie. NIesamowite 2 godz 16 min!! Gorąco wszystkim polecam.
a wlasnie...jedna rzecz, NIESTETY, glowny motyw muzyczby byl lepszy w wersji raimiego. Aczkolwiek to http://www.youtube.com/watch?v=yR4e1KK3qkQ jest bardzo zacne, ale glownym theme jest chyba utwor Hornera http://www.youtube.com/watch?v=L3E6BGMpAoU
Muzyka rzeczywiście w poprzedniej wersji była lepsza. Aczkolwiek główny motyw tutaj podobał mi się. Był bardzo krótki, czyli to tak jakby go nie było :) . W sumie przez cały seans nie odczułem jakiegoś szczególnego bólu wywołanego muzyką. Co oznacza, że według mojego mniemania było dobrze. A te pełne napięcia sceny, o których wspomniał deathmaster pomiędzy Peterem a Gwen, takie zupełnie normalne, naturalne, w szczególności scena w szkole jak on się jąka i stęka nie mogąc znaleźć słów by po prostu zapytać się jej, czy gdzieś z nim nie wyjdzie. To było to! Sam też jestem nieśmiały i w kontaktach z płcią przeciwną nie wypływa ze mnie Casanova podczas rozmowy, a i w życiu miało się niejedną podobną sytuację gdy było się młodszym, w wieku bohatera. Ta scena i inne przemówiły do mnie i to zdecydowanie. Ktoś kto nigdy czegoś podobnego nie doświadczył nie zrozumie. Czasami miałem wrażenie, że pod tym względem Parker jest moim lustarzanym odbiciem. Te gesty, mimika, szukanie słów, zagubienie się pośrodku zdania i ta radość na końcu gdy jednak coś wyszło nareszcie. Zresztą podobnie w stosunku do Gwen, której także ciężko było wyrazić samą siebie. Takich scen na próżno doszukiwać się w wersji Raimiego. Tam Peter również ma podobne problemy, ale sposób, w jaki je uzewnętrznia zdecydowanie nie jest tak przekonywujący jak tutaj. Garfield po prostu przeszedł sam siebie. Momentami zresztą ta dwójka sprawiała wrażenie, jak gdyby nie było tam żadnej kamery, a oni najzwyczajniej w świecie byli bandą nastoletnich dzieciaków kosztujących swoich pierwszych sercowych podbojów. Takiego wrażenia niestety nie wyniosłem z poprzedniej części filmu. Zawsze istnieje ta cienka, subtelna granica w grze aktorskiej, o którą trzeba się otrzeć by swoją rolę odegrać perfekcyjnie. Toby Maguire nie wyczuł jej do końca, przez co przecholował i przekroczył ją, z czego momentami wychodziła gorzka groteska. To tak jakby starał się, ale aż za bardzo. Jego nieporadność na filmie czasami aż kuła w oczy i człowiek się zastanawiał, czy to aby realne? Tutaj tego nie było. Przynajmniej ja nie odczuwałem takiego niesmaku, jaki pojawiał się gdy oglądałem wcześniejsze potyczki uczuciowe poprzedniego Spider-mana. A grunt w tym, by przekonać widza, i grunt by zrobić to dobrze. I to jest jednocześnie moja odpowiedź na twoje pytanie Robert_Cinema. Aczkolwiek jedynie częściowa. Pozdrawiam.
Tylko nadmienię jeszcze, ktoś już chyba to tutaj powiedział ale co tam. Sęk w tym, że kocham pierwowzór, poprzednie trzy części ale ta mnie po prostu zmiotła z powierzchni ziemi.
A ten motyw przewodni jest super ekwi. Bardzo mi się podoba. Idealnie zresztą oddaje atmosferę filmu. Po prostu idealnie.
To też jest całkiem niezłe, nawet więcej niż niezłe : http://www.youtube.com/watch?v=L3E6BGMpAoU&feature=related
Sprawdźcie i to też - http://www.youtube.com/user/SevenWebHeads - pokazane jest jak robiono jedną ze scen.
Na czym polegała ta niesamowita gra aktorska i których aktorów masz na myśli? IMHO wiele tej gry nie było, za to było sporo tzw. akcji.
Mnie np. urzekła gra Garfielda, zwłaszcza w scenie, kiedy pochylał się nad ciałem wujka. Gdy patrzyłam na jego twarz, czułam cierpienie bohatera, który dławił się własnymi łzami, wołając o pomoc. Ledwo wymawiał słowa, cały się trząsł. Już nawet przed tą sceną dało się wyczuć ból Petera, gdy ten z pretensją pyta wuja, czemu to on uczy go tego, w co wierzył jego ojciec i gdzie on teraz jest, czemu nie ma go przy nim.
Rozmowy Petera z Gwen też były świetnie zagrane. Zarówno Garfield jak i Stone świetnie odegrali nastoletnią ekscytację i nieśmiałość, aż iskrzyło pomiędzy nimi, gdy patrzyli na siebie, wzdychali i próbowali znaleźć odpowiednie słowa.
PS. Na inną Twoja wypowiedź dam odpowiedź, jak się wyśpię, bo nie za bardzo mam już czym myśleć, mózg sam mi gaśnie.
Ja niedawno zacząłem sobie od nowa oglądać tą kreskówkę. Od niej właśnie rozpoczęła się moja fascynacja człowiekiem pająkiem.
u mnie tez, komiksu nigdy nie czytalem
wczoraj bylem w kinie na "amazing spider man", i teraz mam zamiar obejrzec jeszcze zalegle 2 i 3 czesc poprzedniej trylogi o pajaku
Jeśli masz zamiar zobaczyć poprzednie filmy o Spider-Manie, to muszę Cię ostrzec, że się nieźle zawiedziesz. Jeszcze zrozumiałbym, gdybyś nie oglądał Niesamowitego Spider-Mana, to może jakoś trylogia Raimiego byłaby do zniesienia, ale w tym przypadku zniszczysz sobie cały piękny nastrój.
Leciała na TVP2? Nie mogę sobie tego przypomnieć. Ja pamiętam jedynie, że oglądałem na FOX KIDS.
leciala, leciala ;p ja tam zaczynalem ja ogladac ;P takich rzeczy jak fox kids jeszcze wtedy nie mialem nawet ;p ale jak juz mialem to tam tez ogladalem ;p
W sprawie sceny z wujem muszę się nie zgodzić, zarówno sposób podejścia do wujka dziwnie mało realistyczny jak i sama rozpacz wydawała mi się przesadzona. Musiałbym raz jeszcze obejrzeć, aby porównać swoje pierwotne wrażenia, ale na to na razie się nie zanosi, bo drugi raz do kina nie pójdę. Natomiast większość scen z Gwen jest dobrze zagrana przez obie osoby. Lecz znów nie wszystkie, scena ze szkoły, która miała pokazać nieumiejętność obu osób do umówienia się była moim zdaniem wyraźnie przesadnie zagrana. Natomiast świetnie wyszła scena gdy Gwen sądzi, że Peter wyrazi swoją miłość, a ten chce opowiedzieć o wiadomo czym. Biorąc pod uwagę całość filmu Gwen wypadła bardziej przekonująco niż Peter/Spiderman. ZA to na pewno zaletami filmu są akcja, efekty i postać przeciwnika Spidermana.
Nie powiedziałbym, że film jest wybitny, ale zdecydowanie bije na głowę produkcje Raimiego. Scenariusz jest schematyczny i momentami wg mnie aż zbyt kreskówkowy (vide maszyna z licznikiem "do opracowania antidotum na wydumane chemikalia zmieniające ludzi w jaszczury pozostało n minut" i wbudowaną Ivoną), ale na pewno są tu sceny "typowe" dla postaci (zakładam, że nie jestem wyjątkiem, będąc osobą, która większość wiedzy o Spider-manie czerpie z serialu na dwójce czy Fox Kids), których zabrakło w poprzednich odsłonach - mówię tu na przykład o humorze właściwym dla postaci, w świetnej wg mnie scenie ze złodziejem samochodowym.
Drugi plan również jest dobrze zagrany, filmy na podstawie komiksu powinny jak ognia unikać więcej niż 1 przeciwnika głównego bohatera (patrz Spider-man 3), Connors/Lizard mimo trochę przykrótkiego pyska jest zrealizowany bardzo satysfakcjonująco.
Na plus muszę na pewno zapisać powrót do komiksowo-kreskówkowej sieci Parkera (wyrzutnie sieci zamiast białawego gluta prosto z nadgarstków), i pewnego rodzaju "zezwierzęcenie" postaci (Parker w jednej scenie "poluje" na Lizarda niczym rasowy pajęczak)
Na pewno zobaczę kolejną część i wierzę, że jeśli scenarzyści postarają się bardziej i nie napiszą takiej typowizny jak w tym przypadku, to jest w sequelu potencjał na film rzędu pierwszego Iron Mana.
Zapomniałeś dodać coś o muzyce :) - która wg mnie jest jedną z lepszych w niektórych momentach i stawia ten film o klasę wyżej, niż przeciętna ekranizacja (chociaż kiedy była akcja z dźwigami to muzyka była przesadnie patetyczna i sztuczna). A ten moment, kiedy młoda córka kapitana chowa się w szafie i wpada zielony i ta muzyka... rodem z klasyka jakiegoś! Bardzo mnie to rozbawiło i oczywiście na plus :D
Film jest na prawdę dobry, przyjemnie się ogląda, gra aktorska też w porządku - uważam, że o oczko wyżej niż poprzednie wersje. Na filmwebie jest pełno opinii typu "gorszy od poprzednich", "beznadzieja w porównaniu...", "dno, nie umywa się blablabla" - ale jakoś nie mogłem znaleźć rozwinięcia DLACZEGO niby tak jest :) Więc napiszę dlaczego uważam, że ta część jest lepsza - przede wszystkim muzyka, gdzie nie mamy popowo-rockowych kawałków, tylko prawdziwą symfonię :) Druga kwestia to gra aktorów, która jest o wiele mniej sztuczna niż w poprzednich częściach. Główny bohater - bardzo dobrze dobrany; młodziak, niegłupi chociaż swoje odchyły ma, jak to większość nastolatków. Zły charakter - też dobry (ale to fajnie brzmi btw), chociaż trochę zaplątane jest jego przedstawienie przez twórców filmu, ale to w niczym nie przeszkadza, oglądając dobrze wiemy, jaki jest ...zły i okropny :) I to tak w skrócie, bo miałem napisać tylko o muzyce i tak :P
Jedyne, co mi się nie podobało to te relacje z teściem i późniejsze zawiłości miłosne po śmierci owego taty - po co to? Ehhh no już mnie denerwuje wciskanie gdzie się da tych niezdrowo porąbanych wątków miłosnych, byle tylko zgarnąć trochę nastoletniej (głównie żeńskiej mam nadzieję) widowni.
Dokładnie, muzyka, dźwięki bardzo dobre, choć nie oglądałem poprzednich części - może tam byla lepsza.
oceniam bardzo wysoko ten film 9/10. Na prawdę dobry film. Lepszy od Avengersow np.
Myśle, że ma szanse na jakiegos oscara.