Do pomysłu odświeżenia serii o ścianołazie podchodziłem dosyć sceptycznie. Mimo iż seria Raimiego nie była idealna, to miała kilka mocnych stron i mimo wszystko dwie pierwsze części naprawdę lubię. Niesmak pozostał po nieszczęsnej części trzeciej w która spotęgowała wady poprzedniczek i nie powtórzyła zalet. Dostaliśmy głupią, źle zagraną, nudną, melodramatyczną, zahaczającą o gwałt na franczyzie historyjkę okraszoną świetnymi efektami oraz genialnym soundtrackiem, nieadekwatnym do poziomu filmu. Mimo wszystko film swoje zarobił, więc można by sądzić że nie przyjdzie nam czekać na część 4 bardzo długo... ale 4 część nie powstała i postanowiono zrestartować serię. Moją pierwszą reakcją było wielkie "KU**A". I to już nie chodziło o samą ideę reboota, bo te często superbohaterom wychodziły na dobre (Batman, Hulk), a o to że jak można tak szybko restartować serię filmową, której ostatnia część miała premierę trzy lata wcześniej (informacja o rebootcie pojawiła się w 2010 roku). Pomysł mi się zwyczajnie nie spodobał. Ale twórcy zaczęli zapewniać że nie będzie to zwyczajny restart, że podążą kompletnie inną drogą niż Raimi, że ich film będzie tym dla poprzedniej serii, tym czym stał się Nolanowski Batman dla serii zapoczątkowanej przez Burtona. W materiałach promocyjnych zaczęły pojawiać się hasła z cyklu "nieopowiedziana historia" czy "największy sekret w historii Spider-Mana zostanie ujawniony". A więc moje nastawienie zmieniło się na ultrapozytywne, pomyślałem "cholera, to musi się udać". A więc przyszedł dzień premiery i wybrałem się na seans...
No cóż, nie będę recenzował filmu, gdyż nie o to mi tutaj chodzi. Film jest dobry, na pewno lepszy od nieszczęsnej części 3... ale tutaj pojawia się problem, film wcale się tak nie różni o serii Raimiego. Miało być zupełnie inaczej a nie jest. Prawdę mówiąc, jak by nieco przemodelować scenariusz to mógłby on służyć za podstawę czwórki. Fakt, mamy inną obsadę, nieco mroczniejszy ton opowieści... ale na tym te wielkie różnice się kończą (no chyba że dla kogoś wyrzutnie sieci są tak zajebiście ważnym elementem ze trzeba z ich powodu restartować serię). Film jedzie na identycznych schematach co poprzednie produkcje, ba... pierwsza połowa to wręcz REMAKE tego co pokazał nam obraz sprzed 10 lat, a druga to te same pomysły. Wszystkie hasła reklamowe okazały się kompletną bzdurą, dostaliśmy w końcu tą samą opowieść a wielki sekret wcale nie został ujawniony, tak właściwie nie gra on w tym filmie aż tak wielkiej roli. Do tego dochodzi uczucie pociachania filmu oraz dosyć słaby soundtrack.
To nie jest tak że film mi się nie podobał, wiele elementów wypadło zdecydowanie lepiej niż u Raimiego, chociażby główna para- Garfield i Stone biją na głowę ciapciaków z poprzedniej serii. Ale koniec końców film nie jest tym czym miał być i sprawia wrażenie niepotrzebnego i bardzo wtórnego, a przecież obiecano nam nową jakość...