Tak, już sam tytuł zdradza co znajdzie się w tym temacie. Moja opinia jest taka, że film jest po prostu straszny...
Gdy szedłem z kina wychodziłem z założenia, że jeśli ktoś kręci reboot to znaczy, że chce pokazać coś zupełnie innego. Oczywiście wiadomo, że Spiderman to Spiderman ale nie o to chodzi, na każdą rzecz można spojrzeć z wielu perspektyw, a tego wyraźnie reżyserowi zabrakło.
Dostałem odgrzany placek, w dodatku kiepski, jak poprzednie serie o Spidermanie typowy skok na kasę, nakręćmy to samo w Czy De, ciemny lud to kupi. Tych niesamowitych efektów było mnóstwo - jak strzela siecią na początku napisów, brawa.
Ów niesamowity Spodermon trwa ponad 2 godziny, które dłużą się w nieskończoność, podbite jebitnym patosem i dialogami, przez które dostaje się torsji i trzeba lecieć po kubełek, żeby zwrócić popcorn.
Do tego nie dość, że odgrzewa się "stare gówienko" to próbuje się je jeszcze przystroić rodzynkami - rżnąć kwestie z Batmana, niektóre wydaję mi się żywcem. Pojawiają się tam słowa, które płynęły z ust Alfreda, robi się z naszego nastolatka "Mrocznego Rycerza" z tą tylko różnicą - film Nolana ma naprawdę solidną podstawę filozoficzną, tutaj próbuje się te teksty wyrzucić "z dupy" i ich sztuczność aż razi. W dodatku Batman miał wyraziste postacie, czarny charakter był genialny tutaj dostajemy typową papkę.
Plus oczywiście - będziesz ścigany, będą Cie nienawidzić (no już czekałem kiedy zachrypniętym głosem powie CAUSE IM BATMAN!), a na koniec i tak pociupcia dupeczkę choć dał słowo jej umierającemu ojcu, że tego nie zrobi, wszyscy go kochają. Mhrr. Mhroczno.
Takie jest moje zdanie :)