PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=583390}

Nietykalni

Intouchables
2011
8,6 705 tys. ocen
8,6 10 1 705250
7,1 92 krytyków
Nietykalni
powrót do forum filmu Nietykalni

Otóż w tym temacie chciałbym zmierzyć się z problemem skąd takie powodzenie filmu. Na pewno nie uda mi się znaleźc wszystkich przyczyn, ale licze na to że choć trochę przybliże zjawisko. Styl będzie jaki będzie - sformalizowany, neutralny, lekko popadający w dydaktyzm (tu podkreślam słowo lekko). Zacznijmy od prostego spostrzeżenia jakiego dostarcza przegląd watków na tym forum - otóż zdecydowana większość oceniających nie jest w stanie merytorycznie udowodnić swojej oceny. Przeważają posty ekspresywne, często nie przemyślane.Świadczy to, że ocena wystawiana jest intuicyjnie, pod wpływem emocji jakie film wywołał na konkretnym odbiorcy. Biorąc to pod uwagę zasadnym wydaję się zmierzenie .z przyczyną takiego zjawiska.

Osobiście jestem świeżo po seansie i film wywarł na mnie korzystne wrażenie. Ze spokojnym sumieniem wystawiłem mu ocenę 6. Zasłużył na nią. Jest sprawnie zmontowany, fabularnie nic się nie kłóci, posiada solidne zdjęcia (szczególnie wnętrz), porządny podkład dźwiękowy. W tej materii nie mu co zarzucić, wszystko zasługuj co najmniej na szkolną czwórkę. Postać grana przez Cluzeta jest wiarygodna (mimo wielu zastrzeżeń jakie się wysuwa) i naturalna w swoich reakcjach. To nie była łatwa rola bowiem pełna sprzeczności. Należało być odrobinę ekscentrykiem, ale też zachowującym się ściśle wedle norm narzuconych w społeczeństwie. Introwertykiem, ale i estetą,poetą, krytykiem. Kaleką jak i człowiekiem aktywnym, et cetera. W ten sposób można jeszcze parę zdań nakreślić. Podsumowując: bardzo dobra rola Cluzeta. Troche gorzej z Omarem Sy. Wypadł zdecydowanie mniej wiarygodnie, czasem wręcz sprawiał wrażenie karykaturalne. Parę scen było też zbędnych, bądź niedopracowanych (jak kto woli), niemniej nie wpłynęły negatywnie na fabułę czy ciągłość akcji. Są to raczej drobnostki. Wadą jest postać córki inwalidy. Zdecydowanie nie wykorzystana, sprawiająca wrażenie umiejscowionej jedynie dla symetrycznego zestawienia z bratem Drissa. To poważna wada. Przechodzę teraz bezpośrednio do cech obrazu, które wpłynęły na tak wysoką średnią ocenę, a które w większości wprawiły mnie w niesmak.
Po pierwsze - sprawdzona formuła. Dwie postacie, posiadające odmienne charaktery współgrają ze sobą tworząc tzw. komizm charakterów (geneza aż u Arystotelesa), stąd też pochodzi humor. Humor raczej niewyszukanych lotów trzeba otwarcie powiedzieć, bazujący w głównej mierze na kontraście zewnętrznym. Do tego dochodzi kiepskawy komizm językowy (Driss) oraz lepszy sytuacyjny, choć akurat ten z kolei często pełni rolę obrazoburczą i to w dość niewyszukany sposób. Najzabawniejszą sceną zapewne jest moment kupowania obrazu Drissa. Nie dość, że b. dobry k. sytuacyjny, zestawienia to jeszcze świetna gra Cluzeta nadała mu lekkości i ogłady. Do tego dochodzi wiele patosu (o czym za moment), powrót głównego bohatera (ach jak my je kochamy!), wątki romansowe dla płci pięknej (główny i poboczny w stosunku 1:1), happy ending. Koniec, końców wychodzi cukierkowo i hollywódzko. Kolejna sprawa to gładkie i bezproblemowe przejście nad stereotypami. To, iż podoba się nam ono świadczy bardzo negatywnie o nas samych. Zgadzamy się na oszukanie samych siebie i na zapomnienie. Więcej - sprawia nam to przyjemność (2 powód dlaczego film jest tak przyjemny w odbiorze). W filmie mam te czy inne poruszenie następujących stereotypów: emigrantów z wyszczególnieniem problemu blokersów, życia biedoty, stosunków społecznych, obrazu kaleki, bogacza, Francji. Proszę zauważyć, że wszystkie są pozytywne, tzn. : negatywne stereotypy są obalane, pozytywne zachowywane. I tak: każdy widzi jak żyją Francuzi i jak to jest zgodne ze stereotypami, to samo z bogaczem. Bieda ukazana jest w sposób co najmniej neutralny. Ok, driss kłóci się z rodzeństwem, ale przecież on jest "inny". Mieszkanie, choć małe, to przecież schludne. Na podstawowe potrzeby starcza pomimo całej gromady dzieciaków. Wspólne posiłki, brak narzekania na swój los, wszyscy w miarę zadbani. itd. Nawet gdy brat Drissa wchodzi do auta handlarzy to jest to luksusowe auto. Tacy nie sprzedają 30 gram nastoletniemu dzieciakowi. Środowisko blokersów też przesłodzone. Nie będę się rozpisywał bo wyjdzie referat. Cel jeden: uśmierzyć niepokój i sumienie widza. Pompować mydlaną bańkę. Coś takiego jest dopuszczalne na potrzeby komedii, ale nie dramatu, czy nawet komediodramatu. Proszę o tym pamiętać. Trzecia rzecz: zbicie autorytetów. Driss usilnie profanuje wszystkie elementy kultury wyższej. Co więcej, morał jest jasny: kary za to brak, bowiem jest to zbędne i nieprzydatne. Taka degradacja przynosi zadowolenie, uśmiech, dystans. My jako odbiorcy zapominamy o porażkach, powinnościach w społeczeństwie, składamy hołd lenistwu. Wszystko również ulega semantycznemu uproszczeniu. Nawet relacje damsko-męskie są sprowadzane do jak najniższej formy. Ewidentnie proces zostaje pokazany, od najbardziej poetyckiego ukazania, do tego najprymitywniejszego. Nie muszę mówić jak został postawiony znak wartościowania. Czwóreczka: No tak jest 4, zapomniałem. Wiem: pozytywne postacie są uśmiechnięte, negatywne odpychające, czyli uproszczenie. To uproszczenie występuje również na innych płaszczyznach, z których uwagi na porę, nie wymienię. Jak będziecie chceili mogę potem dopisać gdzieś. Przy dwóch ten zabieg jest zaletą: uproszczenie stosunków w rodzinie imigrantów (ludzie prości czy wręcz prymitywni posiadają mniejszy wachlarz emocjonalny), oraz emocjonalny stosunek Phillipe do Eleonory. Reszta to nadużycia. Piątka: Amerykański sen, czyli od pucybuta do milionera. Driss jest ewidentnym zobrazowaniem tego powiedzenia. Aczkolwiek milionerem nie został, to jednak stał się szefem firmy i ojcem dwójki córek, a startował nawet niżej niż pucybut. Jak pięknie oglądać filmy, które utwierdzają wiarę, że wszystko się może zdarzyć, wystarczy chcieć prawda? Szóstka - najgorsza. Film jest oparty na prawdziwych zdarzeniach. W ten sposób wierzymy w niego, nasz odbiór staję się intensywniejszy, emocje wzbudzane - głębsze, trwalsze. No i wszystkie elementy wymienione wcześniej nabierają rzeczywistości. Parę rzeczy jeszcze by się znalazło, ale już padam na pysk.
Gwoli podsumowania: film ten, który określacie mianem nie-hollywódzki, czy wręcz (o zgrozo) awangardowości, w istocie taki nie jest. Wszystkie powyższe elementy są typowe dla obrazów kręconych w fabryce snów. To, że odbieracie go inaczej świadczy bądź to o kiepskiej intuicji, bądź o naiwności, bądź też o małej wiedzy filmowej.. No tak już niestety jest. Nie każdy musi się znać na filmach, nie każdy musi być krytykiem. To nic złego. Natomiast niewłaściwe będzie gdy taki stan rozumienia tego filmu przejdzie do społeczeństwa. Mamy już przykład filmu z top 10 bazującego na prawie identycznych zabiegach formalnych: zielona mila. Ten film naprawdę nie zasługuje na tak wysoką ocenę. Nie sugerujcie innych, dajcie im okazje zaniżyć ocenę. Nasłuchają się ochów i achów, a potem głupio będzie im wystawić mniej niż 9. Apeluję również o refleksje nad własną oceną. Jeśli występuje ocena inna niż 10 to nie ma strachu, posiadamy pewną dozę krytycyzmu, niezależności, umiejętności oceny. Natomiast bezkompromisowa 10 świadczy bardzo negatywnie o oceniającym. Proszę to rozważyć.
Przepraszam za błędy i serdecznie wszystkich pozdrawiam.

BushidoBeliever

Z zaciekawieniem przeczytałam Twój "wywód", bo na Filmwebie rzadko się zdarza, aby ktoś chciał w dłuższej formie przedstawić swój punkt widzenia. Mogę powiedzieć, że z Twojej wypowiedzi od razu widać, że najprawdopodobniej jesteś wyuczonym studentem filologii polskiej albo coś pokrewnego - te zestawianie ze sobą komizmów, wyjaśnianie ich, typowe dla "znawcy" literatury.
Jest jedna rzecz do której się po prostu muszę przyczepić: "zbicie autorytetów. Driss usilnie profanuje wszystkie elementy kultury wyższej.". Zapewne Ciebie, jako miłośnika dzieł klasycznych, zirytowała ignorancja Drissa. Ale trzeba mieć czasami dystans właśnie do takich rzeczy. Myślę, że twórcom bynajmniej chodziło o profanację kultury wyższej, a raczej o zdystansowanie niektórych aspektów (świetnie to oddaje cytat, że czasami najprostsze słowa są najsilniejsze) i moim zdaniem osoby, które rzeczywiście bardzo cenią literaturę, muzykę klasyczną nie raz parsknęły śmiechem.
A co zapewnia sukces tego filmu? Przede wszystkim chyba fakt, że ludzie chcą się oderwać choć na te 2 godziny od szarej rzeczywistości i nie myśleć o problemach. I rzeczywiście, ta komedia zapewnia niezłą dawkę śmiechu, ale też mimo wszystko zmusza do refleksji. Więc wychodząc z kina człowiek ma mieszane uczucia. Z jednej strony śmiech, ale z drugiej samotność człowieka, dla którego jedynie literatura i sztuka stanowi ukojenie. Już Schopenhauer mawiał, że są sposoby przeciwdziałania męce życia: sztuka i współczucie, obie pozwalają zapomnieć o swoich problemach.
Ergo, jest mieszanka kultury wyższej, ale i prostackiego zachowania Drissa i to właśnie sprawia, że film trafia do bardzo szerokiej publiczności.

ocenił(a) film na 7
Minerwa_17

Podyskutowałbym, ale na tą chwilę nie mam czasu. Zapewne i tak nie jesteś zainteresowana. Od razu zastrzegam się, że nie jest to żaden atak wymierzony w Twoją stronę. Tak, zgadzam się. Gdybym był starszy to najprawdopodobniej nie napisałbym w tak ostrych słowach o zbijaniu autorytetów. Jednak to nie kwestia fanatyzmu, a ostatnich podrygów idealizmu. Na poletku literatury,muzyki,etyki, filozofii nie ma on nic do gadania. Nie stać mnie na idealizm w życiu codziennym, więc ostatnie jego refleksy wyrażam w dziedzinie, gdzie mocne poglądy mają jeszcze rację bytu. Ja bardzo cenię literaturę i (choć dużo mniej, bo i mniej się znam ;) ) muzykę klasyczną. Mam również niesamowicie czułe poczucie humoru, nie wiem czy to wada, czy zaleta. Muszę przyznać, że niezbyt często się śmiałem. Możliwe, że jestem odosobniony w tym względzie, kto wie. Odnośnie drugiego akapitu: to co według ciebie jest zaletą, u mnie prezentuje się jako wada. Jak już jesteśmy na niemieckich myślicielach XIX wieku to zacytuje mniej znanego Hebbela "Także w granicach sztuki istnieje granica, poza którą tolerancja byłaby grzechem". Taka granica we sztuce współczesnej została, moim zdaniem, przekroczona. Stąd też mój silnie klasycystyczny stosunek do niej. I jeszcze jeden cytat tegoż twórcy, świadczący o autoironii, który wykorzystam w identycznym celu: "- To co namalowałeś nie przypomina mojej twarzy.- Cóż postaraj się, żeby twoja twarz upodobniła się do tego, co namalowałem!"
Jak zawsze pozdrawiam.

BushidoBeliever

Może na początek odpowiedz mi na pytanie: po co ludzie chodzą do kina i oglądają filmy? Pytanie brzmi banalnie, ale czy rzeczywiście takie jest? Tym bardziej, że ciągnie ono ze sobą szereg kolejnych (raczej już bardziej filozoficznych, bo dotykających aspektów ogólnego dorobku ludzkości).
Otóż egzystencja człowieka, jako istoty myślącej i posiadającej cały wachlarz emocji nie może opierać się jedynie na "przeżyciu" dnia. Takie podejście czyni z nas ludzi niezwykle płytkimi. Człowiek potrzebuje kultury wyższej, gdyż obcowanie z literaturą, filozofią, muzyką klasyczną uszlachetnia duszę. Filmy to również wytwór kultury i sztuki, i tak samo jak książka, poezja czy muzyka może wzruszyć, rozbawić lub zmusić do refleksji odbiorcę. I zdecydowanie się z Tobą nie zgadzam, że filmy powinniśmy oceniać w sposób wolny od emocji. Każdy z nas ma taką, a nie inną wrażliwość, inaczej odbiera świat. Każda Twoja decyzja jest sprzężona z tym co wcześniej przeżyłeś, z Twoimi doświadczeniami. Emocji nie oddzielisz, gdyż to właśnie one w wielkim stopniu odpowiadają za to co robisz. I nie ma się czemu dziwić, gdyż człowiek to istota ułomna, za sferę emocjonalną odpowiadają najstarsze, pierwotne części mózgu.
Tak samo jak oddzielanie na siłę sfery emocjonalnej od racjonalnej jest bezsensowne, tak rozkładanie filmu na czynniki pierwsze mija się z celem. Całość istnieje dlatego, że elementy ją współtworzące wypełniają się wzajemnie i bez któregoś z nich jedność nie ma prawa bytu.
Napisałeś, że zapomnienie o rzeczywistości jest dla Ciebie (w przeciwieństwie do mnie) wadą (zapewne uważasz, że tym samym oszukujemy siebie). A czyż nie jedną z pięknych rzeczy, jakich ofiarowuje nam sztuka jest właśnie fakt, że potrafi ona w pewnym sensie dać ukojenie?

BushidoBeliever

Nie będę się rozpisywał ponieważ akurat ja nie mam czasu wolnego za dużo ;)
1. Od pierwszej sekundy film urzekł mnie muzyką. Po prostu aż chwyciła mnie za serce (a że każdy serce ma inne...)
2. Praca kamery- akcja podczas pościgu, w trakcie rozmowy, czy podczas powrotu Drissa do domu. W filmie były zastosowane różne metody ustawienia kamery co wypadło świetnie
3. Humor- Miałem już serdecznie dość kawałów z "pierdzeniem", "seksem" itd. w roli głównej. Tutaj humor może i był prosty ale nie był wulgarny. Nawet jeśli już poruszał podobne kwestie to w sposób hmm...delikatny?
4.Gra aktorska. Cluzet jako niepełnosprawny milioner, Omar Sy jako zwyczajny chłopak z "dzieli", rewelacja. Moim zdaniem obaj wypadli niezwykle naturalnie, nawet Omar. Sam posiadam znajomych, którzy nawet w bardzo poważnej sytuacji potrafią "strzelić" jakimś śmiesznym określeniem czy zrobić coś głupiego, wszystko zależy od człowieka.
Każdy odbiera film na swój sposób, tak samo jak każdy widzi co innego patrząc na obrazy.

BushidoBeliever

ponieważ każdy w moim otoczeniu miał ten film za sobą i każdy się zachwycał, postanowiłam dołączyć do grona uświadomionych. Niestety moje zdanie jest identyczne jak Twoje, na szczęście film oglądałam sama więc nie musiałam psuć innym nastroju i tlumaczyć, dlaczego film wcale nie jest taki wybitny ;p Krytykiem nie jestem, więc thx za profesjonalne wyrażenie mojej opinii ;p

ocenił(a) film na 8
BushidoBeliever

Ocena filmu to nie rozbiór na części skłądowe jak to zrobiłeś. Chwałą CI za to . Napewno bardzo dobrze się czujesz udowadniając innym , że jesteś "lepszy". Wygrywasz bitwy ale przegrywasz wojny. W połowie Twego wykładu dałem sobie spokój. Ja film oceniam na podstawie uczuć jakie we mnie wywołał. 8/10. Bardzo dobry ale zapomniałem o nim na drugi dzień. To jak z miłością - jak rozłożysz na części to sesnu w tym brak. A jakoś działa i ma się dobrze. Najlepsze technicznie i użytkowo samochody nie zawsze się najlepiej sprzedają. Mechanik, znawca samochodów mówi, żet taki i taki są najlepsze a ludzoim podobają się i lubią inne samochody.
Wracając do pytania jaką i czemu daliśmy taką ocenę - odpowiem, że tak czułem i na tyle mi się podobało.
Czujesz się czasem samotny? Twoje motto wskazuje, że musisz sobie to jakoś rekompensować. Zawsze udowodnisz, że masz rację. Zawsze mądrzejszy. Na koniec sam na placu boju. Wszyscy poszli bawić się gdzieś indziej.

ocenił(a) film na 7
InSides

Moje motto, a właściwie jedno z paru, mam w profilu : "Artes moliunt mores". Widzę, że chyba nic Ci to nie mówi. Poza tym skąd ta agresja, skoro ani nie atakuje Ciebie, ani nikogo z Twojego otoczenia, a poglądy wyrażam w sposób stonowany? Z fanatyzmu. Innego racjonalnego wyjaśnienia nie znajduje. Moje pytanie brzmi: Skąd ten fanatyzm? Wybacz, ale tak silne emocje nie biorą się z niczego.
Czy czuję się czasem samotny? Tak, chyba jak każdy. Może trochę częściej niż inni bo mieszkam sam. Czy rekompensuje to sobie udowodniając innym że się mylą? Nie. Jestem po prostu nonkonformistą i nie jest to żaden lans. Nie przyjmuje nigdy nic bezkrytycznie. Czy jestem samotny z tego powodu? Zapewne tak. Ludzie nienawidzą prawdy i nienawidzą gdy muszą cokolwiek udowadniać.Czy czuję się lepszy przez to, że inaczej czuje w tej kwestii? Nie. Czy rekompensuje to sobie w inny sposób? Tak. Poprzez czerpanie przyjemności z rzeczy z których ty nie potrafisz czerpać frajdy. Czy sądzisz, że gdy jestem wśród ludzi to nie zmieniam się? Jak rzekł L. Pasteur na łożu śmierci " Środowisko jest wszystkim". Zmieniam się. Prześledź moje wypowiedzi to spostrzeżesz, że nawet odpowiadając na posty indywidualizuje styl. Ty żyjesz w Stanach i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak dużo agresji cię to kosztuje. Masz jeszcze jakieś pytania? :D Bo ja mam. Bycie debilem sprawia ci jakąś satysfakcję? Mi prowokowanie ludzi bazujących na agresji zdecydowanie tak. Post piszę publicznie, dla wszystkich, natomiast ostatnie parę zdań załączam wtedy specjalnie do adresata. A za komplement pt. "Na koniec sam na placu boju" to serdecznie dziękuje. Mam nadzieję, że jakoś wybrniesz z tego i przykładnie mi "dowalisz". W końcu musisz wygrać wojnę. Ja naprawdę nie rozważam dyskusji w tych kategoriach.
Na następny twój post już nie odpiszę bo w tym tygodniu mam mało czasu, ale gorąco zachęcam do skrytykowania mnie :D
Pośmiejemy się wszyscy razem. Chociaż na marginesie muszę przyznać, że robisz to wyśmienicie. Zastanawiam się czy można posądzić cię o hipokryzję... I... tak! - Nie! - Nie? -No nie wiem! - Tak? -Tak! Nie! - Czyli Nie? - Tak! -A więc tak! - No... Niech będzie. Tak!
No ok, po małym monologu wewnętrznym, mamy zwycięzce.Hipokryta, niespełniony krytyk, ciężkie dzieciństwo.
Niespełniony komediant pozdrawia, tym razem bardzo czule (za ten cudowny komplemencik) - aż nawet za bardzo mój ty brutalku.
A już tak bez jaj, żeby pokazać ci moją wyższość nad tobą : gierary stąd.

P.S Możność wykorzystania dialektu Chicagowskiego to czysta przyjemność. Serdecznie dziękuje.

ocenił(a) film na 8
BushidoBeliever

i na koniec FAP, FAP, FAP..... If you know what I mean?

ocenił(a) film na 8
BushidoBeliever

Jak powiedziałem - wszyscy poszli bawić się gdzieś indziej. Gdzie - nie ważne. Ważne, że bez Ciebie. A TY co... FAP, FAP, FAP :) Śpij dobrze.

ocenił(a) film na 7
InSides

O widzisz, zareagowałeś bardzo szybko to jeszcze odpisze. Zawiedziony jestem, że tylko tyle. Szczególnie, że jasno się wyraziłem " bez jaj". Ehhh a dałem ci dwa sformułowania w prezencie, żebyś mógł mnie ładnie i konstruktywnie zlinczować. No szkoda. A wiesz mój ty misiupysiu, że amerykanki to prawie jak niemki ?:D Wybacz, ale się popłakałem ze śmiechu. I niech mi ktoś powie, że z tym hipokrytą nie miałem racji :D
Niespełniony komediant życzy, jednak, samotnej nocy ;]

BushidoBeliever

nie zapominajmy, ze film -to rodzaj rozrywki. Nie zawsze rozbieranie na czynniki pierwsze i ocenianie wedlug scislych zasad ma sens... Film bawi nas i niewazne, w jaki sposob tworcy to osiagneli! przeciez o to tu chodzi, Prawda? Po seansie czulam sie swietnie i nawet zapomnialam o swoich problemach i chorobie... Kazdy z nas chce wierzyc w dobre rzeczy i potrzebuje iskry optymizmu, a ten film wlasnie nam to daje! I jest to wazniejsze od ocen! Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 9
BushidoBeliever

Jeśli chodzi o moje podejście do oceny filmu - dyszkę dostają filmy, na które mam ochotę pójść jeszcze ze dwa razy i to nawet po wyjściu z sali kinowej. To proste. W moim mniemaniu filmy, które wzruszają zasługują na najwyższą ocenę od tych, do których te filmy trafiły. Do mnie Nietykalni trafiają idealnie. Krytykiem filmowym nie jestem - film z ręką na sercu wszystkim polecam więc daję jak najwyższą ocenę - wynika to również z faktu, że ludzie chętniej pójdą na film, który na filmwebie ma ocenę 8.7 niż taki, który ma 6 - bo szóstki to przeważnie GNIOTY - nie ma co się oszukiwać.

BushidoBeliever

Kiedyś przed oglądnięciem filmu wchodziłem na Filmweb i po prostu zerkałem na ocenę internautów aby sprawdzić czy warto. Niestety teraz, trzeba wejść w komentarze, i spróbować wyłowić z morza "hejterów" i "dziesiątek" jakiegoś w miarę "ogarniętego" i wyważonego komentatora. Być może to naleciałości z współczesnych portali społecznościowych, gdzie albo jest czegoś pozytywny odbiór i "łapka w górę" albo obiór negatywny i "łapka w dół". Nie ma oceny pośredniej.

Dzięki ci BushidoBeliever za ten wyważony i wnikliwy komentarz :)

ocenił(a) film na 9
BushidoBeliever

Wystawiłam temu filmowi ocenę 9/10 , ponieważ uważam że jako KOMEDIA zasługuje na tą ocenę. Gdyby ten ranking miałby być sprawiedliwy filmy musiały by być podzielone dodatkowo na gatunki. Wiadomo ,że nie można porównywać "Nietykalnych" do "Dwunastu gniewnych ludzi". To są dwa zupełnie inne filmy, inne gatunki.

ocenił(a) film na 9
BushidoBeliever

Zasadniczo zgadzam się, że "oceny wystawiane są intuicyjnie, pod wpływem emocji", ale nie do końca - twoja jest jednym z wyjątków. Nasunęło mi się kilka pytań:
1) Na czym polega "sprzeczność", którą określiłeś: " Kaleką jak i człowiekiem aktywnym"?
2) w którym tomie Arystotelesa są korzenie: "komizmu charakterów"?
3) mnie to do łez bawiły odrębne akcenty i słownictwo panów D i P.
4) jak odnajdujesz dialog, jaki się odbył podczas rozmowy kwalifikacyjnej D. na stanowisko kierowcy? - z tego co pamiętam, było coś o 13-zgłoskowcu, S.Dali i jego obrazie oraz o Majach Goi...


Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
swierszczFW

ad. 1) Nawiązywałem już niejako do kwestii stereotypów poruszonych w filmie. Krąży stereotyp społeczny, że człowiek niepełnosprawny nie jest w stanie samodzielnie aktywnie żyć. Osobiście tak nie uważam. Philippe zresztą właśnie miał utożsamiać zaprzeczenie tego stereotypu.
ad. 2) Na pewno w Poetyce poruszył ten problem, w części poświęconej pobieżnie komedii. Niestety tylko poruszył, bowiem jak zapewne wiesz, fragment wyczerpująco omawiający te sprawy miał znajdować się pod koniec dzieła i niestety nie dotrwał do naszych czasów. Tak więc, jeśli chcesz mnie sprawdzić to musisz przewertować całą Poetykę, bo w żaden sposób nie przypomnę sobie, gdzie dokładnie to było.
ad. 3) Akcenty to i mnie bawiły. Zestawienie słownictwa mniej, bo to musiało się znaleźć. Fabuła zwyczajnie implikowała taki kontrast językowy, więc jako zasługę ciężko to klasyfikować. Nie przeczę, że język potrafi mnie bardzo rozbawić i muszę przyznać, że nie zastanawiałem się dlaczego tym razem było inaczej. Celna uwaga. Akurat jestem w temacie komizmu, więc na pewno parę chwil temu poświęcę
ad. 4) . Nie znam francuskiego. D. mówił o aleksandrynie, co przetłumaczono błędnie na 8-zgłoskowiec. Zapewne dlatego, że tak było łatwiej - w naszym języku fragment ze sloganem ma mniej sylab. Nie wiem na ile to zdanie po francusku jest aleksandrynem Natomiast jeśli ci chodzi o coś innego to doprecyzuj.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
BushidoBeliever


1-ok, 2- no pamiętam właśnie, że jest tego tam niewiele, przypomnę sobie... 3- ok

4- w mojej wersji filmu, aleksandryn przetłumaczono na 13 zgłoskowiec - co pewnie ma dla naszej poezji znaczenie podobne jak dla poezji francuskiej aleksandryn. Ale chodziło mi o to, że bohaterowie się zmieniają - może nawet poszerzają swoje horyzonty i są gotowi na spotkanie z nowym. Przy tym szanują się. (sami i wzajemnie).



Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
swierszczFW

Ciekawe z tym tłumaczeniem. Sprawdziłem nawet dla pewności - stoi jak byk "ośmiozgłoskowiec". To, że bohaterowie się zmieniają pod wpływem środowiska w jakim przebywają jest dla mnie banałem. Banałem porównywalnym do stwierdzenia "niebo jest niebieskie". Gdyby okazało się, że Driss w żaden sposób się nie zmienił to obniżyłbym ocenę o jedno oczko. Natomiast interesujące jest to, że
Driss znów nie otrzymuje posady ze względu na kwalifikacje. Jeśli by to rozpatrywać w kategoriach uprzedzeń, a pytanie o słowo "pragmatyczny" do tego upoważnia, to można wyciągnąć wniosek, że to kolejny prztyczek w nos francuskiego społeczeństwa. Nie rozumiem jednak, dlaczego rozwiązane zostaje to w taki sposób. Koniec końców stereotyp działa na korzyść Drissa, bowiem łamiąc go stwarza na bazie kontrastu bardzo dobre wrażenie. Czyżby, za przeproszeniem, miało ty być " ku pokrzepieniu" serc? Że niby "stereotypy tworzą ludzie i tylko od nich zależy ich obalenie" ? Nie potrafię znaleźć logicznego argumentu, poza jednym, przemawiającym za takim rozwiązaniem. Tym jednym jest oczywiście sprawdzona, hollywoodzka konwencja. Choć warto zauważyć, że dokonuje się w tym momencie rehabilitacja wizerunku sztuki. Dobrze, że chociaż tyle. Jednak nie oszukujmy się - to znów odbiegnięcie od realizmu. Dziś za sztukę się nie płaci, bowiem to ona musi się sprzedawać.

ocenił(a) film na 7
BushidoBeliever

O ja pierdu. Ostatnio nie w formie jestem. Przepraszam za amfibolie. To prawie taki byk jak ostatnio usłyszałem z ust mojego profesora od poetyki: "Różanopalca Afrodyta" :D

ocenił(a) film na 9
BushidoBeliever

"... szanują się..." - powtórzyło echo.

Pozdrawiam.

BushidoBeliever

niestety musze sie zgodzic , ze ocena jest przesadzona i w moim wypadku nie kieruja mna uwagi Bushido na ktorych czytanie musialbym spedzic caly wieczor ,ale szanuje oczywiscie ,iz kolega interesuje sie tematem filmow ( widac to zreszta po bardzo profesjonalnych wypowiedziach) Na moja ocene wplyw ma raczej fakt , ze film sam w sobie jest interesujacy i przyjemnie sie go oglada ,ale nie wywarl na mnie on mocnego wrazenia. Po prostu jak to czasem w milosci bywa , nie ma tego "czegos" cos sklanialoby widza to glebszych refleksji i stworzenia sie w umysle ogladajacego obrazu ,ktory na dlugie chwile po seansie pozostalby w naszych glowachl. Oczywiscie niech kazdy ocenia wedle swojego uznania , ale takimi wysokimi notami drodzy internauci obnizacie wiarygodnosc tego serwisu i udowadniacie po raz kolejny ,ze na waszych opiniach nie mozna polegac, a jedynie sie zawiesc.

ocenił(a) film na 7
Tazger

Jeśli ktoś uważa, że wystawienie 10 świadczy negatywnie o oceniającym to moim zdaniem ma w tym wypadku dość mocno ograniczone myślenie. Na portalu ocena nie mówi nam nic o filmie poza bardzo ogólnym "dobry" lub "słaby" itp. Wszystko jest względne więc logiczne, że ocenia się według własnych kryteriów. Przeceniacie ranking, to tylko statystyka, która dokonuje jakby ogólnej selekcji, żeby ci mniej i średnio zorientowani (jak ja) mogli się lepiej odnaleźć w morzu filmów. Gdyby ludzie nie oceniali w 100% według własnego uznania tylko kierowali się sugestiami jakie są tu obecne, nie miało by to sensu. Ranking POPularnego portalu stworzony przez "obiektywnych" krytyków filmowych, z pewnością byłby w tym przypadku mniej pożyteczny z oczywistych powodów. A jeśli kogoś swędzi to, że jakiś film zajmuje za wysokie miejsce w rankingu to cóż... współczuje marnego życia. Gdyby w top 10 znajdował się "Stary gdzie moja bryka?" to po prostu ignorował bym średnią ocen, a nie zarzucałbym ludziom w komentarzach, że ich ocena filmu bardzo negatywnie o nich świadczy.
Pozdro

ocenił(a) film na 7
Ber_9

Nie chodzi o ranking bo to jest drobnostka. Chodzi o indywidualne oceny. Wyciągnąłeś cytat odnoszący się tylko do " bezkompromisowej dziesiątki", czyli nawet nie do wszystkich maksymalnych not. Chyba, ciężko zarzucić coś takiej wypowiedzi?
Chcesz się lepiej odnaleźć w morzu filmów, ma sprzyjać temu ranking - liczysz na oceny oddające rzeczywistą wartość filmu. Ranking stworzony przez krytyków byłby mniej pożyteczny? Jak to udowodnisz to stawiam ci wakacje na Antypodach.

ocenił(a) film na 9
BushidoBeliever

W moim przypadku film trafił w czułe miejsce. Przekonał mnie swoją prostą budową nie tylko kompozycyjną ale także fabularną. Muzyka która przebijała się od samego początku filmu wprawiała mnie w ogólny klimat filmu, wymuszała we mnie/nas powagę sytuacji i zrozumienie przekazu jaki na nas niesie. Nie jestem żadnym krytykiem, jestem zwykłą osobą która ocenia filmy pod względem prostoty, przekazu, muzyki ale także historii która w owym filmie tkwi. Nawet grę aktorów odstawiam na bakier, dla mnie najważniejsze są w/w punkty.

ocenił(a) film na 8
BushidoBeliever

Ech. Szkoda, że dzisiaj nie można już oglądać filmów dla przyjemności, dla jakiegoś wewnętrznego rozwoju, dla wywołania nowych przemyśleń. Że trzeba mieć do tego wiedzę i 'słuszny' gust. Że jeśli powiem - podobało mi się, dam wysoką ocenę, to wyjdę na ciemną masę, stawianą na równi z widownią filmów typu Kac Wawa. Szkoda że nic już nie robi się ot, bo tak się czuje, bezpretensjonalnie, w zgodzie z samym sobą, bo zaraz ktoś Ci zarzuci, że jesteś płytki.
Moja ocena dla tego filmu to 9. Jedyny powód, dla którego miałabym dać mniej to taki, że ktoś się zaraz przypieprzy, że dałam za dużo? Zauważcie, że praktycznie pod każdym filmem z wysoką średnią znajduje się komentarz typu " dlaczego TO ma taką średnią?!". Gusta są różne, kijem rzeki nie zawrócimy, niech każdy lubi to, co lubi. Kurcze, nie chce tu nikogo atakować - w zasadzie nawet początkowo nie zamierzałam brać udziału w tej dyskusji - ale po prostu nie lubię, kiery robi się ze mnie debila tylko dlatego, że nie jestem alternatywna.
Pozdrawiam. ;)

ocenił(a) film na 7
chili_pepper

Prawdę powiedziawszy mam ambiwalentny stosunek do twojej opinii. Z jednej strony zgadzam się z tą naturalnością, ale z drugiej, nie masz racji choćby w sprawie "słusznego gustu". Jest dokładnie na odwrót. Teraz każdy może (i to robi) oglądać filmy, nie potrzeba do tego ani specjalnych warunków, ani uprzywilejowanej pozycji, ani wyrobionego gustu. No i przy okazji można oceniać. Zastanawia mnie jakim cudem w technokratycznym społeczeństwie, akceptowalna jest postawa oparta na odczuciu, nie popartym żadną sensowną argumentacją. Przecież to sprzeczność. Na pochybel wszystkim. Wypije ktoś ze mną za to?
Nie robię z ciebie debila bo nie jesteś alternatywna... Ty robisz z siebie trzpiotkę interpretując to w kategorii opozycji masa-alternatywność. Jak już tak robisz to weź pod uwagę, że alternatywni w tym wypadku będą inteligencją. Więc jak zanalizujemy to głębiej to okaże się, że twierdzisz " nikt nie będzie robił ze mnie idiotki, tylko dlatego że nią jestem". Implikacje tego typu postów są czasem tak zabawne, że aż gardło suszy.

ocenił(a) film na 7
BushidoBeliever

Ranking stworzony przez krytyków byłby mniej pożyteczny z bardzo prostego powodu. Z ocen użytkowników wyciągana jest średnia, czyli kompromis między wszystkimi, wszystko co nie jest kompromisem ogółu nie będzie wiernie oddawało jego zdania, a jedynie lepiej reprezentowało zdanie mniejszości, w tym przypadku tej "mądrzejszej" mniejszości, której zdanie ze względu na rozbieżność gustów i różnice w interpretacji nie można uznać za więcej warte z tytułu tej "mądrości".
Nie kuś mnie tymi wakacjami bo niczego w takiej dyskusji nie można udowodnić. Argumenty są przeceniane, nie potrzeba wielkiej mądrości, żeby sypać nimi bez końca, aż dojdzie się do różnic w interpretowaniu podstawowych twierdzeń.

ocenił(a) film na 7
Ber_9

A ja jestem zdania odmiennego. Kompromis pomiędzy, wybacz za to skrajne zestawienie, kretynem a geniuszem nie jest kompromisem. W takim wypadku nie może być mowy o choćby cieniu kompromisu. Ostateczny sens zgadza się w 100% z opinią geniusza i wypada walczyć, żeby tak się stało. A teraz pomyśl, co by się stało gdyby te racje geniusza w pewnym momencie stały się normą... Czyż to nie piękna myśl?

ocenił(a) film na 7
BushidoBeliever

Kretynów jest znaacznie więcej niż geniuszów. Dlatego portal jest bardziej pożyteczny jeśli kretyni oceniają dla kretynów, bo gdy nie wiesz czy wybrać się do kina na jakiś film to ważniejsza dla ciebie będzie opinia kogoś względnie podobnego, czyli innego kretyna a nie "geniusza"
Moim zdaniem średnie ocen filmów na portalu całkiem nieźle oddają ich wartość, dlatego wciąż na nim polegam.
"A teraz pomyśl, co by się stało gdyby te racje geniusza w pewnym momencie stały się normą... Czyż to nie piękna myśl?" Gdyby świat był taki prosty i oczywiste byłoby istnienie czegoś takiego jak racja, prawda, a tym bardziej geniusz, to chętnie bym się z tobą zgodził ;]

ocenił(a) film na 7
Ber_9

Widzisz z tym obiektywizem oceny stoję na twardym stanowisku także z jednego prostego względu o którym nie napisałem uprzednio... Człowiek zwykł dążyć do systematyki i upraszczać rzeczy do zestawień antonimicznych. Jako ludzie mamy wpisane dążenie do formalizowania, stąd też moje przekonanie, że możliwe jest obiektywne klasyfikowanie nawet takich pojęć jak racja, czy prawda. A nawet jeśli nie, nawet jeśli koniec końców zabrniemy do paradoksów Gorgiasza, to i tak z pomiędzy dwóch opinii, nadal możemy wybrać lepszą. Ja mimo wszystko wolałbym oceny "geniuszów" (jakkolwiek to idiotycznie brzmi), gdyż nawet jeśli nie byłbym w stanie polegać na portalu, to jednak wiedziałbym co jest obiektywnie dobre, co mierne, a co kiepskie. Mój gust pozostałby moim gustem, ale oglądałbym więcej jakościowo znakomitych filmów, a norma usytuowałaby się na zdecydowanie wyższym poziomie, Poza tym i tak czy siak odbiegamy od smaku większości, im bardziej jesteśmy zainteresowani danym przedmiotem. W ten sposób "mój" ranking przedstawiałby się progresywnie jakościowo (im więcej oglądam i wyrabiam sobie obeznanie filmowe, tym jest dokładniejszy), twój i tym samym obecny, wprost przeciwnie - degresywnie jakościowo.Można jeszcze wiele napisać, ale że to czyste teoretyzowanie to nie ma sensu. Taki ranking, który byłby tworzony przez rzetelnych krytyków i ludzi o bardzo wysokim guście, a jednocześnie opiniotwórczy zapewne nigdy nie powstanie. Natomiast upierać się będę, że były lepszy :)

ocenił(a) film na 8
BushidoBeliever

Alternatywny=inteligentny? Wow, w takim razie rzeczywiście jestem niezła idiotka... ;-) Ale ok, tyle ode mnie w tej dyskusji, bo (uznaj to za oznakę słabości, mojej nie-inteligencji, braku argumentów, czy czego tam chcesz) nie chcę się z Tobą więcej sprzeczać.

ocenił(a) film na 7
chili_pepper

Jest wiele rodzajów inteligencji np. inteligencja ruchowa, interpersonalna, nawet będąc pozornie idiotą można być geniuszem i nie trzeba być nawet alternatywnym chyba ; p. Zacofana instytucja jaką jest szkoła utrwaliła ten bezsens, że jak nie radzisz sobie z przedmiotami humanistycznymi i ścisłymi to jesteś idiotą.

ocenił(a) film na 7
Ber_9

Co fakt to fakt.

ocenił(a) film na 7
chili_pepper

Nie zrozumiałaś. Nie użyłem słowa inteligentni jako przymiotnik, tylko jako rzeczownik - inteligencja jako grupa społeczna (sic!). Rzadko się dziś używa w takim znaczeniu, więc nie dziwie się, że pod wpływem emocji mogłaś nie doczytać. Uparłaś się słuchać idiotów, którzy uważają właśnie w ten sposób jak napisałaś i teraz jak znajdziesz coś podobnego brzmieniowo to ujednolicasz swój odbiór. Alternatywni=inteligencja tylko w antonimicznym zestawieniu, które zastosowałem. W innych kontekstach tak już nie jest. Przeczytaj jeszcze raz.

ocenił(a) film na 8
BushidoBeliever

Szefie no szefie zdradź nam rąbka tajemnicy i odkryj więcej na swoim profilu. Co kryjesz o Znawco. To jest dopiero komedia ( ucz się, skoro -jak sam przyznajesz - Twoja wrażliwość na tyle jest delikatna, że nie pozwala Ci bez uprzedzeń spojrzeć na gatunek komedii). A tak przy okazji - krytyk? na podstawie 50 ocenionych na FilmWebie filmów ? 3 strony wywodów - naprawdę nie widzisz w wypowiedziach innych użytkowników argumentów śwoadczących "za", bo ja zdążyłam na tym forum to wyczytać, i wierz mi nie trzeba do tego elaboratów. Nie lubię też jak przy dodawaniu nowego wątku w komentarzach autor zdradzając część faktów nie uwzględnia w tytule słowa SPOILER, ale to Ciebie nie dotyczy:) . Moje pytania nie są zaczepką, celowo użyłam tej formy.

ocenił(a) film na 7
MissBetsy

Może i jestem idiotą... W takim razie proszę Cię, żebyś podsumowała te wypowiedzi i w skrótowej formie przedstawiła argumenty, które się pojawiły. Skoro wyczytałaś je nie powinno to stanowić większego problemu. Wybacz, ale jeśli ma się do czynienia z tak długim postem i to o podobnym tytule to chyba oczywiste, że w jakimś tam stopniu pojawią się spoilery.

BushidoBeliever

"komizm charakterów"? Co ty za bzdury piszesz? Film oparty jest na kontraście. Nie wiem gdzie Ty widzisz komizm faceta na wózku. Postacie nie posiadają tak naprawdę odmiennych charakterów, wręcz przeciwnie, pochodzą jedynie z innych środowisk. Poza tym ja apeluję żebyś się douczył jeśli chcesz tutaj pisać o gatunkach literackich i nie pisał bzdur.

ocenił(a) film na 7
andrew_co

Komizm Drissa, wyeksponowany poprzez kontrast z Philippe. Może i Philippe to postać zdecydowanie bardziej dramatyczna, ale też znajdą się w niej elementy komiczne. Choćby zapożyczanie zwrotów od Drissa, wypalanie z opiekunem jointów, niezgodność powierzchownego wrażenia z wnętrzem. Jakby pogrzebać to znalazłoby się parę drobiazgów. Na pewno więcej jest komizmu postaci, niż komizmu językowego czy sytuacyjnego. Może trochę zbyt zgeneralizowałem, ale to forum więc nie przesadzajmy z aż taką precyzją wypowiedzi. Jeśli twierdzisz, że komizm charakterów nie występuję to w takim razie z czego się śmiejesz?

ocenił(a) film na 10
BushidoBeliever

Zaznaczę na początku, że nie czytałem całego wątku, a jedynie przełknąłem post otwierający temat.

Primo: Czy filmy są po to, żeby oceniać zdjęcia, montaż, światło i pracę kamery? Czy kiedy słuchacie muzyki, to skupiacie się na tym, czy czasem nie ma szumu w tle? Czy to nie jest zabijanie dziesiątej muzy? Ja jako odbiorca chciałbym z filmu wynieść jak najwięcej nauki (z każdego właściwie można), a nie skupiać się na rzeczach, które nic nie wnoszą do przekazu (za wyjątkiem jakichś rażących błędów).

Secundo: Mogę stworzyć wywód na dziesięć stron, BushidoBeliever, w którym opiszę dlaczego uważam, że temu filmowi należy się 10/10. I uwierz, że mogę użyć jeszcze bardziej wysublimowanego języka. To, że napisałeś dużo i "mądrze" nie oznacza, że to ma jakikolwiek sens.

Tertio: Wnioskując po tym, że wpis jest pozbawiony całkowicie jakichkolwiek emocji i uczuć, śmiem sądzić, autorze, że jesteś osobą pozbawioną resztek wrażliwości. Czy może to stylizacja na poważnego krytyka filmowego, który jest ponad wszystko i może tylko wymieniać co mu się nie podoba? Film nie zawierał, moim zdaniem, żadnych rażących błędów których można by się czepiać.

Quatro (moja ocena): Osobiście do każdego filmu podchodzę z czysto emocjonalnej perspektywy, tak jak słuchając muzyki skupiam się na emocjach które niesie. Ja dostrzegłem w tym filmie wiele piękna, które wcale nie musi być wyrafinowane i zawoalowane wysublimowanymi metaforami. Ocenianie tego filmu pod kątem aspektów technicznych, bez wspomnienia o tym wszystkim co może ofiarować widzowi, jest moim zdaniem zupełnym dnem...

Dziękuję za uwagę, pozdrawiam wszystkich, którzy uczucia wciąż mają.

BushidoBeliever

Film jest bardzo fajnie skomponowany, dobrze się go ogląda, wywiera na oglądającym emocje - nie współczucie, lecz emocje przyjaźni. Każdy chciałby mieć takiego przyjaciela jakim w tym filmie jest Driss. Film mi się bardzo ale to bardzo podobał, jeden z niewielu przy których po północy oglądając nie przysypiałem. Wciągnął mnie i mimo iż po filmie były przedstawione dalsze losy bohaterów chciałbym tą część pominiętą obejrzeć. Aktorzy spisali się rewelacyjnie, muzyka bardzo przypadła mi do gustu i historia opowiedziana w tym filmie. Według mnie jest to produkcja którą każdy powinien zobaczyć. Jak zobaczyłem ocenę 6/10 to poczułem się jakby ktoś mi wbił siekierę w klatkę piersiową i wiercił wiertarką... ale jak już ktoś pisał są gusta i guściki - moja ocena filmu 10/10. Ponoć jestem osobą szukającą dziury w całym - jakoś nic mi nie przeszkadza w tym filmie (no może to, że Driss nie przespał się z Magalie ;P). Przyjemny film, fajny w odbiorze, utrzymuje humorystyczny dystans do wszystkiego. Według mnie szukasz dziury w całym, czepiasz się takich szczegółów które zwykłego widza w żaden sposób nie interesują, Widz chcę zobaczyć fajny film który go wciągnie i będzie miło wspominany. Driss i jego rodzina - delikatnie ukazana patologia, tak bym to ujął i chyba o to chodziło reżyserowi, o delikatne ukazanie patologi. Przedstawienie Driss'a jako osobę mającą problemy rodzinne które są trudne ze społecznego punktu widzenia. Gdyby jego sytuacja została przedstawiona w bardziej drastyczny sposób to film straciłby na wartości. Widz skupiłby się na tych mniej pozytywnych emocjach, wtrąciło by go to w smutny trans. Tutaj lekko tylko zostało powiedziane: Driss ma problemy rodzinne, matka utrzymuję całą rodzine, brat jest uwikłany w gangsterskie sprawy... Nie wiem, nie czuje tego by się czepiać totalnych szczegółów, jak już mówiłem - na których zwykły widz się nie skupia. Szanuję Cię bo potrafiłeś rzetelnie uargumentować swoją ocenę filmu 6/10. Chwała Ci za to ale i tak dam 10/10 ;D

ocenił(a) film na 7
MaRkOs131

No w końcu. Nareszcie ktoś kto dał mocne argumenty za tak wysoką oceną. Może i są one bardziej implicite, ale są. Zadziwiające, że dopiero Ty piszesz o zjawisku przyjaźni, chęci poznania dalszych losów bohaterów, braku współczucia, delikatnym ujęciu patologii (można to również odbierać odwrotnie niż ja). Do tego zdystansowanie emocjonalne (mimo iż jak sam piszesz "nóż w kieszeni się otworzył"), które pozwala sensownie napisać swoje zdanie. Może w końcu doczekam się obrony "Nietykalnych" :)
Ładny prezent urodzinowy, nie powiem. Pozdrawiam bardzo serdecznie i jakbyś zechciał zajrzeć tu za jakiś czas to gorąco zachęcam.

ocenił(a) film na 7
BushidoBeliever

Wiele osób sensownie uzasadniło swoją dziesiątkę, ale chyba nikt cię przy tym nie pochwalił. Czyżby mała stronniczość ? ; p
Ja miałem wczoraj

ocenił(a) film na 7
Ber_9

Nikt nie uzasadnił sensownie swojej 10 wcześniej. To co przedstawiano to jakieś komiczne sofizmaty, bądź indywidualne odczucia nie poparte argumentami. Nie traktuję tego jako uzasadnienia. W tej wypowiedzi są argumenty, których nie da się zbić, a przynajmniej ja nie potrafię. Nie jest też tak, że odwdzięczam się pochwałą za pochwałę, choć nie oszukujmy się - kulturalny sposób wypowiedzi mile nastraja. Po prostu widzę tu zjawiska o których wcześniej nie było mowy. Ja wiem, że każdy kto daje tą 10 to podświadomie o tym myśli, inaczej nie byłoby takiej oceny. Kwestia wyartykułowania. Wbrew pozorom (choć we właściwym, nie obiegowym, znaczeniu tego słowa również) jestem bardzo makiaweliczny. Doskonale wiem, skąd pochodzą te 10, ja tylko sprawdzam czy ludzie sobie zdają sprawę ze źródeł swojej oceny. Już widzę zarzut, że "nadęty bufon, sądzi że wiem w jaki sposób myślę" :D A jak tu nie wiedzieć, skoro nie pozostawia się dozy niepewności w postaci braku skrajnej oceny? Wystawienie 10 to totalne odsłonienie, nie ma problemu odnalezienia źródła obniżenia oceny, wszystko(bądx na tyle prawie, że błąd jest pomijalny) co zawarte w filmie jest, z braku lepszego słowa, "akceptowane". Uderzając w film, uderzam tym samym we wszystkich oceniających na 10. Stąd też, głosy broniące 10, będą zdecydowanie bardziej agresywne niż osób wystawiających ciut niższą ocenę. Zinterpretowane zostanie to jako bezpośredni atak. A, że ja jestem wrednym, niezdolnym do odczuwania emocji typem to się znęcam i mam przy tym dobrą zabawę :D
Wszystkiego Najlepszego.

BushidoBeliever

Zaglądam zaglądam bo jestem ciekaw czy ktoś podziela moje zdanie. Może się mylę lub tylko ja dostrzegam pewne rzeczy? ;P hmm chciałbym coś jeszcze napisać ale naprawdę nie wiem co, dlatego to będzie mój ostatni komentarz (chyba, że się coś ciekawego tu pojawi ;D). Wszystko zawarłem w swojej wcześniejszej wypowiedzi.


Pozdrawiam MaRkOs cytyry cytyry ^^

ocenił(a) film na 7
MaRkOs131

kwestia przyjaźni została potraktowana w sposób mało wyrafinowany. Użyto jakiegoś starego wyświechtanego modelu przyjaźni dwóch paradoksalnie zgodnych ze sobą opozycji. Model taki w rzeczywistości zdarza się incydentalnie i zaiste ludzie wychodzą z kina ze smutkiem, że nie mają przyjaciół. Tymczasem żywe, realne przyjaźnie są z innej bajki. W większości jesteśmy małymi, niezabawnymi, tchórzliwymi człowieczkami, którzy do niczego w życiu nie dojdą i takich ludzi spotykamy, czasem wśród nich znajdą się tacy, z którymi bardziej się zżywamy i razem jakoś żyjemy, pomagamy sobie, spędzamy czas. Przyjaźń w tym filmie właśnie był elementem takiej raczej naiwnej epiki tego filmu

ocenił(a) film na 7
tomaszjerzy

OK, Jerzy. Zauważ jednak, że w ten sposób uważamy ja czy ty. Inne osoby mają odmienne zdanie na ten temat, a przecież to o ich guście w tym momencie mówimy. Faktem jest, że potrzeba przyjaźni jak i akceptacji w grupie jest wpisana w naszą psychikę. Dodatkowo, nie da się ukryć, że w świecie zmechanizowanym, konsumpcyjnym, wirtualnym wreszcie, brak kontaktów międzyludzkich odczuwany jest coraz silniej. Tego się nie da podważyć. Film uderza również w tę sferę, a że potrzeba ta jest globalna to prawie każdemu przypadnie do gustu. Driss jest przyjacielem, którego każdy z nas pragnąłby posiadać. Napisałem "prawie" z tego powodu, że są (jak widać) wyjątki. A wyjątki te pochodzą jedynie z dwóch źródeł: wyzbycia się sfery emocjonalnej w ocenie filmu(stosunek negatywny) oraz braku takowej potrzeby (bo i tak przecież się zdarza; stosunek neutralny). Nie sądzę by naiwność relacji miała jakiekolwiek znaczenie dla przeciętnego odbiorcy, wobec zaspokojenia potrzeb wyższego rzędu. To, że jest to zaspokojenie pozorne nie ma najmniejszego znaczenia, o czym doskonale zresztą wiesz. Dla mnie to zaleta filmu, bo niezależnie w jakiej formie przedstawia ten problem, to jednak zostaje on poruszony, a zaistnienie takiej sytuacji skrytykowane.

ocenił(a) film na 7
BushidoBeliever

Wiem, że nikogo to nie interesuje, bo mają bardziej naturalne podejście do przeżyć filmowych. Znowuż- przyjaźń wyabstrahowana z tego filmu okazuje się tylko starym zabiegiem rodem z litaratury sowizdrzalskiej lub komedii plauta. Ale przyjaźń wkomponowana w resztę bodźców i elementów okazuje się wręcz potwierdzeniem siły tego filmu i o tymże właśnie pisałem nasamprzód (2 str). Niemniej dostrzegam tu też trochę "złej roboty" - takie przedstawienia przyjaźni (to przedstawienie ma szeroką recepcję) popychają naprzód proces jej "alienacji". W dobie indywidualizmu i demokracji, gdzie każdy jest najmądrzejszy i każdy ma święto prawo realizować siebie - na relację przyjaźni pozostaje coraz mniej miejsca i faktycznie coraz mniej prawdziwych przyjaźni widać dookoła. pokazywanie takiego zidyllizowania przyjaźni tylko pogłębia sceptycyzm, czy przyjaźń jest możliwa.

ocenił(a) film na 7
tomaszjerzy

Uważam identycznie. Jednak wydaje mi się, że samo dostrzeżenie problemu i poruszenie go w tej czy innej formie, nawet na gruncie mocno uproszczonym, można uznać za zaletę. Możliwe, że się mylę. Przed wyleczeniem choroby nasamprzód wypada określić jej przyczyny. Gdy mamy problem niemożności stworzenia trwałych relacji to zanim przystąpimy do prób zaradzenia mu, trzeba sobie z niego zdawać sprawę. To, że zidyllizowanie przyjaźni pogłębia sceptycyzm jej percepcji jest trafnym spostrzeżeniem. Co gorsza, takie odczucie pojawia się na gruncie miłości, gdzie dodatkowo z powodu materii jest jeszcze bardziej zintensyfikowane. Kiedy słyszymy opinie, iż "przyjaźń pomiędzy mężczyzną, a kobietą nie istnieje" przychodzi refleksja na czym w takim razie opiera się miłość w odczuciu współczesnych. Trywializacja miłości do pożądania i przyjaźni do zgodności (szeroko pojętej) to na pewno spore problemy. Może i takie przedstawienie przyjaźni nie jest zbyt wysublimowane, ale skłania do osobistej refleksji poprzez kontrast naszych relacji z tą właśnie wyabstrahowaną ,współczesną przyjaźnią idealną. Ja liczę, że może gdzieś tą refleksją zajdziemy. Pytanie tylko czy zdążymy zanim te wizerunki utrwalą się w nas na tyle, że nie będziemy w stanie ich porzucić, a w konsekwencji przyjaźń i miłość staną się niemożliwe.

ocenił(a) film na 7
BushidoBeliever

Rany Chrysta, pierwszy raz doszedłem z kimś w Internecie do porozumienia w jakiejś bardziej złożonej kwestii. Na szczęście jest 6 miliardów ludzi na tym padole, a podejście do przyjaźni lub miłości nie jest genetycznie zdeterminowane, więc znajdą się i prawdziwe przyjaźnie i prawdziwe miłoście jeszcze. Choć też prawda, że "już nie ma dzikich plaż"

ocenił(a) film na 7
tomaszjerzy

Znasz się może na komizmie? Potrzebuję wyjaśnienia zjawiska dlaczego seks uprawiany bez jakichkolwiek emocji nas nie śmieszy. Od razu zaznaczam, że odpadają jakiekolwiek pochodne teorii zaskoczenia czy wyższości nad przedmiotem komizmu. Najlepsze byłoby wyjaśnienie bądź to w duchu teorii kontrastu, bądź w stricte Bergsonowskiej. Jak nie masz pojęcia o czym mówię to przepraszam, pomyslałem jednak że warto spytać. Ja sobie łamie nad tym głowę już drugi dzień.