W niedzielę 7 listopada obejrzałem jednym ciągiem, a w zasadzie odświeżyłem wszystkie trzy dostępne na Netflixie kultowe włoskie horrory i gialli, czyli "Demony" (1985) i "Demony 2" (oba Lamberto Bavy) oraz "Nieuchwytny morderca" (1971) Duccio Tessari. Co ciekawe, "Nieuchwytny morderca" był jednym z pierwszych gialli jakie widziałem w latach 90-tych XX wieku w polskiej telewizji (chyba na TVP1) - obok "Głębokiej czerwieni" (1975) oraz "Czterech much na szarym aksamicie" (1972) w reżyserii Dario Argento. Niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć który był to rok, ani jaki kanał. Może ktoś z użytkowników Filmwebu będzie wiedział. Pamiętam, że mocno utkwiła mi w pamięci początkowa scena morderstwa (zadźgania) 17-letniej dziewczyny z Francji w parku. Nie zapomniałem o niej na wiele lat.
Potem następuje policyjny pościg za sprawcą w płaszczu i kapeluszu. Następnie akcja "The Bloodstained Butterfly" mocno zwalnia i zaczyna toczyć się w trakcie rozprawy sądowej domniemanego sprawcy mordu, reportera Alessandro Marchi (Giancarlo Sbragia). Mają miejsce jeszcze dwa inne morderstwa w parku (oba poza kadrem). Finał giallo Duccio Tessariego jest całkiem zaskakujący i rozgrywa się w opuszczonym budynku przemysłowym.
Nie chcę skupiać się tym razem na fabule filmu, jednak "Nieuchwytny morderca" to przyzwoite giallo ze świetną ścieżką dźwiękową i udaną inkorporacją flashbacków. Jednak to film raczej dla cierpliwych widzów: z nieśpieszną akcją i niewielką dawką przemocy. Tak jak wspomniałem mamy tutaj długą rozprawę sądową reportera Alessandro Marchi i sporo policyjnego śledztwa & policyjnych procedur. Sceny morderstw są raczej wyważone (to nie "Tenebre" czy "The New York Ripper"), nagości niewiele. Jeszcze jedna ciekawostka: inspektor policji (Silvano Tranquilli) ma obsesję na punkcie kawy. Od razu nasunęły mi się skojarzenia z Jeffem Blynnem z "Giallo a Venezia" (1979) i jego obsesją na punkcie jajek.
Seans nr dwa. Jeśli macie dostęp do Netflixa to warto obejrzeć "Nieuchwytnego mordercę".