Nigdy nie będzie Konwickim/Munkiem czy Morgensternem.
Wajda chicał zrobic cos na miarę "Ostatniego dnia lata" , ale mu to nie wyszło , nie potrafił zbudowac mocnej warstwy psychologicznej u niego wszystko musi byc związane z polityką albo obecnym ustrojem.
Co innego z "Do widzenia,do jutra......." z tego samego rocznika.
Pozwolę sobie się kompletnie nie zgodzić :)
To oczywiste, że nie będzie Januszem Morgensternem, Tadeuszem Konwickim ani Andrzejem Munkiem, wątpię zresztą by o tym myślał :)
Dla mnie "Niewinni czarodzieje" są bardzo udanym filmem. Skoro porównujesz do "Do widzenia..." - film Morgensterna jest głębszy na pewno, ale Niewinni czarodzieje myślę, że wcale nie zamierzają rywalizować w tym względzie. Film Wajdy zachowany jest w bardzo lekkiej konwencji, nazwał bym go nawet romantyczną komedią psychologiczną :) albo czymś w tym stylu. Ten bardzo przyjemny, ciepły i jak pisałem - lekki klimat buduje na pewno wspaniała muzyka Krzysztofa Komedy. Inne atuty to na pewno przepiękne i często bardzo dowcipne dialogi. Pomysł z ręcznikiem na ciele Pelagii rozbawił mnie do głośnego śmiechu, gra w pudełko zapałek czy rozmowa z dziennikarką też były kapitalne.
Hmmm - z obecnym ustrojem??? A co powiesz o świetnych ekranizacjach - Ziemi Obiecanej i Pannach z Wilka? ;)
Niestety Wajda robi obiektywnie lepsze filmy niż Munk czy Morgenstern;( ( co do Hassa to się jeszcze zastanawiam) wiem, że to przykre ale tak jest -nie lubię A. Wajdy jako człowieka o określonych poglądach, ale jego filmy cechuje wielopłaszczyznowa spójność, brak tanich metafor czy infantylności--('Wszystko na sprzedasz" "Polowanie na muchy").
"Niewinni czarodzieje" wgnietli mnie w ziemie bo byli bardzo uniwersalni i pomimo to, że było to studium psychologiczne ani przez moment się nie nudziłem (fakt faktem, ze to również zasługa aktorów) film był leciutki jak piórko, pozytywny a zarazem dotykał przecież trudnych nie takiej łatwej do zrealizowania tematyki. Jeśli chodzi o "Do widzenia do jutra" (film widziałem chyba ostatnio 3 razy) to jednak wydaje się słabszy, trudno porównywać te obrazy bo jednak o co innego w nich chodziło to diametralnie różne filmy-- tam było pomieszanie metafory z rzeczywistością-miłość nie do końca prawdziwa, bajkowa w dodatku rozerwana - u Wajdy był "szok" zderzenie dusz -pełna harmonia i happy end
P.S ja jakoś nie zauważyłem, że film epatował polityką! Może się mylę?
tak naprawdę największy wpływ na film miał Jerzy Skolimowski i Jerzy Andrzejewski, Wajda sam nie lubił tego filmu i bohaterów, których wykreowali scenarzyści. (Osobiście nie przepadam za p. Wajdą)
a co ma do rzeczy czy lubisz wajdę czy nie ? idiotyczne personalne wycieczki chyba mowa jest o konkretnym filmie
poza tym to chyba nic dziwnego (a już na pewno złego), że bohaterów jak to nazwałeś "kreują" scenarzyści ...
Ja tam też Wajdy nie lubię i nie jest to "wycieczka personalna", ale stwierdzenie, że jego dosyć charakterystyczny styl kręcenia filmów nie jest w moim guście. Nie jesteśmy akademickimi krytykami filmowymi w godzinach paracy i możemy przecież pozwolić sobie na ocenianie przez pryzmat własnych upodobań.
"Niewinni czarodzieje" to jedyny film Wajdy, który oceniłam wysoko właśnie dlatego, że jest całkiem jak nie Wajdy. Nie ma tych, (moim zdaniem) nachalnych kontrastów postaw, pozbawionej dystansu narracji, narzucania ocen przez szantaż emocjonalny. Wajda tak właśnie nakręcił większość swoich filmów. W publicystyce filmowej bardzo często dorozumiewa się oczywisty dla czytelnika kontrast pomiędzy oszczędnym, zdystansowanym Munkiem a Andrzejem Wajdą. Nie twierdzę, że nie jest to obraz uproszczony, ale coś w tym jest. A co się woli to już kwestia gustu.
no właśnie, to Skolimowskiego tu widać słychać i czuć, podobno przeczytał scenariusz napisany przez Wajde i skrytykował go, twierdząc, że przedstawia nieadekwatny obraz ich pokolenia. Pozmieniał ten scenariusz i wyszło to co wyszło, moim zdaniem rewelacyjny film, w którym w ogóle "nie czuć" Wajdy :)
Co do happy endu "niewinnych czarodziei": w wersji z roku 1959 zakończenie było krótsze o jakieś 10 ostatnich sekund - co zmienia trochę sens filmu. Ale film nie spodobał się polskim władzom i poszedł na półkę. Po roku Wajda zdecydował się dokręcić owe ostatnie ujęcie. W wyniku tego film został dopuszczony do kin (inna sprawa, że, paradoksalnie, film nie spodobał się socjalistycznym krytykom ;]). Warto wiedzieć o zamierzeniach Wajdy i Skolimowskiego i na ostatnią scenę patrzyć z przymrużeniem oka.