Cierpienie tych młodych dziewczyn, lecz chyba jeszcze bardziej bezsilność głównej bohaterki w filmie są przytłaczające. Zaufanie naszej bohaterki, jej oddanie sprawie, dobra wola i wiara w ludzi zostają nieustannie podminowywane. Ludzie i świat jakich znała powoli rozpadają się wokół niej, do momentu gdzie zostaje praktycznie sama, bez żadnego oparcia. I również w finale nie ma tu miejsca na typowo Hollywoodzkie zakończenie, gdzie naszej bohaterce wreszcie udaje się "dokopać" tym złym. Historia się nie kończy, problem pozostaje, zostaje jedynie nagłośniony. I w tym aspekcie (pośród innych filmów o podobnej tematyce) ów obraz wydaje mi się dość oryginalny. Mam wrażenie, że to właśnie ten motyw "bezsilności" jest główną osią filmu - pokazuje nam, że są tam gdzieś ludzie, którzy walczą o dobro na tym świecie, ale są sami lub system się nie sprawdza i nie dają rady - potrzebują pomocy. Sprawiedliwości nie staje się zadość, wręcz przeciwnie - obraz zła się jedynie pogłębia. Śledząc jej poczynania i kibicując naszej głównej bohaterce, my jako widzowie, pozostajemy na koniec z niedosytem tej sprawiedliwości. Może ma to służyć do nawoływania; do przeprowadzenia rachunku sumienia, zmusić do zapoznania się z problemem, może nawet do podjęcia jakichś akcji. Tak czy inaczej, film ten na pewno poruszył moje sumienie i zaognił świadomość moralną. Nie tylko w odniesieniu do tematu, który przedstawił, ale na znacznie większą skalę.
Oby więcej takich filmów.