Stracone półtorej godziny czasu. Skoro mają w filmie taka wybitną śmietankę aktorów to przynajmniej mogliby się do filmu postarać o coś co można by jeszcze nazwać sensowną fabulą. Film dobry dla tych co lubią popatrzeć na strzelaniny, bez wnikania w jej większy sens (właściwie to co dzieje się w filmie zostało dobrze opisane jednym zdaniem - patrz opis na filmwebie).
Najbardziej mnie raziło:
- przewidywalność filmu - po 10 min. filmu wiadomo było że ktoś z tych "dobrych" umrze i wiadomo było kto to będzie - Bill The Kid (snajper) była to zbyt mila i uczuciowa postać (i mało znany aktor) aby miał przetrwać do końca, wiec najlepiej sprawić aby widownia go polubiła, a potem bestialsko zabić by widownia była żądna krwi
- strzelaniny w stylu rambo - do mnie strzelają dziesiątki żółtków z kałachów, nawet jak jestem na otwartej przestrzeni i trafić nie mogą, ja strzelam do nich i oni padają jak muchy
- scena na polanie, gdzie było pierwsze spotkanie z Jean-Claude Van Damme'em (mistrzostwo w idiotyzmie fabuły) - czemu Ci "dobrzy" rzucili broń skoro mogli spokojnie rozwalić tych "złych" (szczególnie jak przypomnimy sobie akcje na początku filmu, gdzie gładko walczyli z liczniejszym i lepiej obwarowanym przeciwnikiem)? Czemu ci "źli" nie zabili tych "dobrych" jak się tamci rozbroili? Skoro Ci "źli" nie zabili tych "dobrych" to po kiego grzyba chciało im się marnować czas na zabicie tego młodego snajpera? Jak Ci "źli" odlatywali to czemu Ci "dobrzy" nie poczęstowali ich seria z karabinów (bron mieli pod nogami)?
- postać tego młodego snajpera - miły gościu, planował się oświadczyć dziewczynie, uczuciowa postać - a tak poza tym odstrzeliwuje głowy ludziom za pomocą karabinu snajperskiego - równie realna postać co murzyn z Ku Klux Klanu
- scena w samolocie, gdzie było pierwsze spotkanie z Bruce Willis'em - po tych groźbach sądziłem ze Sylwester Stallone sprzeda mu z baśki, zwiąże mu ręce, przywiąże do niego kawałek kamienia i wrzuci do rzeki, .... ale nie ... mimo ze są niezwyciężeni posłusznie wykonują misje z której nic nie maja
- wstawki dodatkowych aktorów jak Schwarzenegger czy Chuck Norris, ni z gruszki ni z pietruszki pojawiają się w filmie na chwile i znikają - można by te postacie lepiej przedstawić, np. ze Schwarzenegera mogli zrobić emerytowanego członka tej drużyny, który aby zrobić dobrze swojej młodej żonce musi wrócić z jakieś niebezpiecznej misji, bo inaczej kuśka mu nie drygnie - wiec sprawdza za pomocą lokalizatora gdzie jest drużyna i jedzie na misje (to byłoby dobre wyjaśnienie czemu Arni nagle pojawia się w filmie, a potem nagle znika), a Chucka mogli przedstawić jako najbliższa jednostkę wsparcia wojskowego - czyli Ci "dobrzy" dostają od szefostwa małe urządzenie z czerwonym guzikiem i jak coś będzie nie tak to maja nacisnąć na guzik i przybędzie do pomocy armia - w postaci tej jednej osoby
- całkowity brak konsekwencji - np. "dobrzy" bez problemu rozwalają liczna grupę przeciwników, ale maja problem z rozwaleniem mniej licznej (tak jakby na sile ktoś chciał pokazać ze mniej liczna grupa bandziorów jest bardziej niebezpieczna)
- nie da się z tego filmu czegokolwiek wyciągnąć - może tylko to ze jak strzela do mnie grupa ludzi ukrywających się za przeszkodami, to najlepsza metoda na nich to stanąć przed nimi na otwartej przestrzeni i do nich strzelać, wtedy na pewno żaden mnie nie trafi (pewnie się opiera to na zasadach Murphy'ego)
- wiele innych rzeczy
Dobry film akcji dla tych co pretendują do IQ ponizej 80-ciu. Jakby nie to, że grają tam bardzo znani aktorzy to film miałby ocenę 2-3/10.