Sly i ekipa powracają, na dodatek w jeszcze mocniejszym składzie. Nie okłamujmy się: nawet ktoś, kto nie przepada za kinem akcji, z czystej ciekawości obejrzy obraz, w którym obok siebie pojawiają się takie nazwiska jak: Stallone, Van Damme, Norris, Lundgren, Schwarzenegger czy Willis. Przyznam, że po występach dwóch ostatnich panów obiecywałem sobie znacznie więcej i chodzi mi tu zwłaszcza o długość ich bytności na ekranie - wbrew zapowiedziom producentów, ich role zostały względem części pierwszej jedynie nieco bardziej rozbudowane. Świetnym pomysłem było za to obsadzenie w roli czarnego charakteru Jean-Claude'a, bo z zadania wywiązuje się z gracją i lekkością. Norris z kolei zupełnie zbędny, jego postać jest wciśniętym na siłę dodatkiem, który nie posuwa akcji naprzód, ani też szczególnie jej nie ubarwia. Zniknięcie Li na samym początku - nieco głupie, ale żebym tęsknił za małym Chińczykiem, nie powiem. Ogółem, "Niezniszczalni 2" oferują w zasadzie wszystko to, czego można się było spodziewać po sequelu filmu z 2010. Przy czym nie jest to zarzut, raczej atut właśnie.