ale ja sie wzruszyłem:) co tam komedie romantyczne, melodramaty i inne takie badziewie, zobaczyć Arniego, Sylwka, Bruca, Van Damma, Norisa lejących sie po pyskach!!! łezka sie w oku kręci. Ech zatęskniło się za czasami kiedy życie było prostsze, żyliśmy w erze kina prawdziwego (a nie komputerowego), nie było iphonów, tabletów i pedałów w rurkach z grzywką zaczesaną na bok. Grał Queen i Guns & Roses, a nie metroseksualni biberzy.
A wracając do filmu to miałem ubaw jakbym znowu miał 15 lat i na te 1.42 min zapomniałem o problemach dorosłego życia. Czekam na niezniszczalnych 3.