O ekipie Barneya na emeryturze. Postacie grane przez Stathama, Lundgrena, Crewsa, Couture'a, Snipesa, Banderasa i Schwarzeneggera dochodzą do wniosku, że są na to za starzy (ukłon w stronę Zabójczych Broni). Rezygnują więc ze współpracy ze Barneyem (Stallone), który znów prosi o pomoc lubianych przez wszystkich bohaterów trzeciej części, czyli czwórkę postaci granych przez Lutza, Powella, Rousey i Ortiza. Wkrótce jednak dochodzi do bardzo dynamicznej akcji w której Barney zwyczajnie nie nadąża za młodszą obsadą. Ze łzami w oczach rezygnuje z dowodzenia Niezniszczalnymi, przekazuje pałeczkę Lutzowi i bierze się za swoje ostatnie zadanie w karierze - znaleźć jeszcze trzech młodzików do nowej ekipy Niezniszczalnych. Wybór pada na samych gwiazdorów kina, czyli na Roberta Pattinsona (Zmierzch), Evangeline Lilly (Hobbit) i Daniela Radcliffe (Harry Potter).
Młodzi radzą sobie wyśmienicie, ale jest też i mała gratka dla fanów starszej ekipy ;) Do ostatniej sceny akcji, młodzi zaproszą starych i wspólnymi siłami rozwalają bezimiennych przeciwników. Podobno na starą ekipę nowy reżyser przeznaczy aż 10 minut, tak więc zobaczymy każdego z nich akcji, przynajmniej przez 30 sekund.
Po napisach końcowych pojawi się też Jet Li. Postać odgrywana przez niego ma pomachać bohaterom, gdy ci będą odlatywali helikopterem w stronę słońca.
Stallone, tak jak przed drugą i trzecią częścią, obiecuje spore zmiany w serii. M. in.:
- kategoria wiekowa "R"
- cameo Jackiego Chana (a właściwie rozmowa telefoniczna między nim a Stallonem, w której Chan rezygnuje z 30 sekundowego udziału w filmie)
- starsi bohaterowie, ze względu na swój wiek, nie dostaną żadnej sceny walki... ale za to zobaczymy jak strzelają z wielkich karabinów maszynowych
- powrót do klimatu lat 80/90-tych
- dużo nowych one-linerów
- nawiązania do starych filmów
Cały mój powyższy post miał być żartem, ale najwidoczniej albo nikt go nie przeczytał, albo nikogo nie rozśmieszył ;_;
To ja cię pocieszę, bo tekst całkiem znośny i mi się podobał. :-D Fragmenty z Jetem i z Jackie najlepsze. Tylko nie musiałeś dobijać leżącego z tym Harrym Potterem. :-(