42-letni agent nieruchomości Sébastien Nicolas (Mathieu Kassovitz) prowadzi nudne życie na przedmieściach Paryża. Pozornie przeciętny mężczyzna w rzeczywistości skrywa mroczny sekret. Obsesyjnie upodabnia się do wybranych ludzi, przejmując ich tożsamość. Dogłębnie analizuje indywidualne cechy danej osoby, w tym mowę ciała i sposób poruszania. Udało mu się do mistrzostwa opanować sztukę charakteryzacji, dzięki czemu potrafi perfekcyjnie naśladować innych. Włamuje się do domu swojej ofiary, by pod jej nieobecność odgrywać rolę gospodarza. Pewnego dnia postanawia udawać znanego muzyka, Henriego de Montalte'a (Bernard Murat). Intrygująca opowieść o mrocznej namiętności. W roli głównej wystąpił słynny aktor i reżyser Mathieu Kassovitz.
Noooo wiesz przecież wszystko w końcu masz trzydzieeeeeeeeści Pięęęęęęęęć laaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaat !!!!!! Wiemy wiemy już wszyscy na FILWEBIE łebie :D
Ja też się zgadzam, dałem jednak więcej, bo dla mnie bardzo dobry. Polecam!
P.S.
Nie zdradzając za wiele fabuły filmu napiszę tylko jedno moje przemyślenie, nawet nie na temat przesłania filmu, tylko jednego bohatera.
A mianowicie sławny skrzypek, artysta, kompozytor, uznana osobistość i persona wysublimowanej sztuki, gdy tymczasem w zwykłym życiu mniej niż zero! Kompletny socjopata, despota i wrzód na dupie społeczeństwa!
Jego pogarda dla zwykłych ludzi, którzy w trakcie zwykłych codziennych zajęć i ciężkiej pracy nie mieli czasu na zgłębianie tajników sztuki i zdobywanie wiedzy o niej, którą ów skrzypek uważał za nieodzowną, aż prosiła się o kulkę w łeb dla zadzierającego nos pustaka!
Nie wiem jak Wy, ale we mnie takie postacie w filmach budzą, tylko i wyłącznie, agresję i mordercze instynkty!
Co do tych ,,morderczych instynktów", to w sumie miałem podobnie. Z tym, że byłem ABSOLUTNIE pewien, iż to nasz główny bohater załatwi skrzypka. No bo to przecież pasowałoby do tego mimo wszystko thrillera o psychopacie. Tymczasem to samobójstwo... no spadło bohaterowi jak z nieba. Nie musiał głowić się nad eliminacją skrzypka, bo sam sie załatwił i Seba mógł wskoczyć w jego życie w 100%.
Myślę, że skrzypek prowadził takie zycie, o jakim marzył Seba - przykurzone sztuką, tajemnicą, olewcze wobec ludzi. Bohater chciał zostać zauważony, chciał poklasku... jak sadzę. Brakowało mi w filmie scenki rodzajowej w środowisku muzycznym - z jakimś kumplem czy coś. Wtedy Seba musiałby dać z siebie wszystko, jeśli chodzi o ,,sobowtórzenie".
Jak rozumieć finał? Oddanie się w ręce policji, wziecie winy... niby to prawda, że skrzypek zabił Sebę, ale... no wiemy, jakie to skomplikowane. Kino zaskakujace wnikliwe, pokazujące swieżą perspektywę na banalne pytania o własną tozsamość i szeroko pojete ,,bycie sobą"