Odnoszę wrażenie, że przez zapowiedzi, które skupiły się głównie na pokazanie odważnych scen, by przyciągnąć widzów
do kina, większość osób została rozczarowana. Szczerze nie wiem jak film mógł się komuś dłużyć. Będąc na nim w kinie,
miałam cichą nadzieję, że czas upływa nieco wolniej i film tak szybko się nie skończy. Niestety minął mi bardzo szybko.
Wcześniej oglądałam "Melancholię" i "Tańcząc w Ciemnościach" tego reżysera, więc wiedziałam mniej więcej na jaki film
się wybieram. Piękne ujęcia i kadry, świetnie dobrana muzyka, dwuznaczność i dobra gra aktorska. Fabuła filmu i jego
forma zdecydowanie do mnie trafiły. Nie polecam osobom, które od filmu oczekują dynamicznej akcji przeplatanej scenami
seksu - zapewne szybko się zmęczą i ocenią negatywnie film.
Twórczość Von Thrier`a jest mi raczej obca. "Antychryst" mnie nie urzekł, być może gdybym wróciła do niego to bardziej bym doceniła. Nie wiem. Nie mam w zwyczaju wracania do filmów, które nie zrobiły na mnie wrażenia. Zabieram się do "Melancholii", ale wciąż mi nie po drodze.
Zastanawiam się, czy nie będąc fanem reżysera można szczerze zachwycić się "Nimfomanką"?
Ależ oczywiście, że tak! Po prostu zwracam uwagę na to, że warto wiedzieć na jaki film się wybieramy. Jeśli jesteś fanką filmów akcji, lub erotyków, gdzie sceny seksu pokazane są w namiętny i zmysłowy sposób to zapewne film Ci się w ogóle nie spodoba. Nie chodzi tutaj o uwielbienie do reżysera, tak jak napisałam wyżej, oglądałam tylko jeszcze dwa jego filmy, do tego "Tańcząc w Ciemnościach" naprawdę dawno temu i dopiero ostatnio sprawdziłam, że to ten sam reżyser co w "Melancholii", a oglądając "Melancholię" (który to film też niektórzy uważają za nudny, bez polotu i pomysłu) nie zwróciłam uwagi na to, kim jest reżyser i film mnie zachwycił. Obejrzałam go kilkukrotnie i ani razu się nie nudziłam. Myślę, że "Nimfomanka" trafi do ludzi wrażliwych na jej specyficzny rodzaj stylistyki. Byłam w kinie z dwoma osobami - film podobał się tylko mi ;)
dzieki za fajny komentarz...
Wlasnie wrocilam z dwoch czesci. Film mi si ebardzo podobal, na 7 osob tylko dwom sie podobal.
Reszta widzila tylko sex. Szkoda mi ludzi, ale kazdy widzi inaczej .
Rozwinmy troche ten watek.
kłóci sie ze mna ostatnia scena...Sailman slusznie zauwazyl ze gdyby to zrobil mezczyzna byloby na porzadku dziennym...ale grzie mnie to ze potrafil ja zrozumiec a sam zachowal sie jak samiec.
Seligman pewnie sobie pomyślał, że skoro ona z tyloma facetami już była, to jeden więcej jej nie zrobi różnicy i on w końcu też będzie miał szansę z nią się przespać. Ale nie wiedział , że w tej grze to ona od początku była "wędkarzem" , a on "rybą", ona była myśliwym , a on ofiarą mimo, że to on ją znalazł na chodniku.
No i świetne jest to jak działa ten "straszny" gender lol
Gdyby Joe była facetem ( nawet ma męskie imię !) toby nikt jej historii nie uznał za prowokacyjną, czy perwersyjną.
Dokladnie tak sobie pomyslal, ale co za cham i samiec musial siedziec w nim (no bo raczej nie wyszedl, musial byc chamem) zeby tak sie zachowac. Mialam wrazenie ze w pierwszej czesci przypominal jej ojca, gadajacego glupoty i porownujac jej zycie do wedkarstwa jak ojciec do botaniki. Nawet zdazyla zauwazyc ze prawdopodobnie ' bedziesz jedynym przyjacielem' ale nei , facet musial zachowac sie jak .....pi pi pi
nikomu nie mozna ufac.
Zgadzam sie ze gdyby joe byla facetem, w kinie wieksza czesc widzow stwierdzilaby ze facet jest jak pies na baby i spoko.