Noc w muzeum 2 (Night at the Museum: Battle of the Smithsonian)
Pierwsza część filmu o "nocnej drace w muzeum" była obrazem bardzo średnim. Niezbyt śmiesznym, niezbyt rozbudowanym i niezbyt ciekawym. Potencjał produkcji nie został należycie wykorzystany, co potwierdziły tylko wyniki finansowe (mocno przeciętne). Mimo to, producenci zdecydowali się nakręcić sequel "Nocy w Muzeum" - z większym przytupem, wyższym budżetem i ciekawszymi pomysłami...
Tym razem akcja przenosi się do słynnego (jak dla kogo ;D) muzeum Smithsonian. Główny bohater, Larry Daley (Stiller) porzucił pracę nocnego stróża, by spełniać się w roli businessmana. Jednak protagonista zmuszony będzie pomóc swoim woskowym znajomym, gdy okaże się, że tablica przywracająca eksponaty do życia ma zostać przeniesiona do wspomnianego wcześniej Smithsoniana. Podczas nowej przygody, na drodze Larry'ego i znanych z pierwszej odsłony filmu postaci, staną takie "osobistości", jak: Kah Mun Rah, Al Capone, Napoleon Bonaparte oraz Ivan Groźny...
Trzeba przyznać, że tym razem twórcy popisali się szeregiem ciekawych pomysłów. Takie abstrakcyjne akcje jak motyw z obrazem/obrazami bądź analiza psychologiczna słynnego Dartha Vadera to ciekawe zabiegi. Śmieszne i nie wymyślone na siłę. Równie humorystycznie wypadają różnorakie potyczki słowne głównego bohatera (choćby z, tadam, Jonahem "Supersamcem" Hillem), lecz jedna mogłaby być skrócona, gdyż po czasie staje się lekko irytująca (sprzeczka Larry'ego z Kah Mun Rahem). Przebojem jest jednak parodia osławionych (w pewnych kręgach) "300" - Jedediah i Octavius są nawet lepsi niż sam Leonidas ;D.
Miło, że większy budżet został wykorzystany należycie. Tym razem film został zrobiony z większym rozmachem, mniej kameralnie. Więcej efektownych scen (wspomniane obrazy, przeloty samolotem itp.), więcej akcji i...większa zabawa? Owszem, ale moim skromnym zdaniem w niektórych miejscach obyłoby się bez F/Xowej ekstrawagancji (postać Abe'a Linoclna wydaje się stworzona bez konkretnego pomysłu, ot, żeby popisać się ładnym CGI...). Ciekawy jest również motyw "czarno-białości" niektórych postaci, np: Al Capone).
Miłym zaskoczeniem był dubbing. Ostatni film z podłożonymi głosami, który oglądałem w kinie, był wyświetlany przed eonami, dlatego specyficzny "dziecięcy" klimat towarzyszył owemu seansowi. A aktorzy dubbingujący spisali się dobrze. Bez szczególnych rewelacji, ale uszy zdecydowanie nie więdną (chociaż głos Jedidaha jest wyjątkowo irytujący, ale taki też jest charakter postaci).
O aktorstwie i muzyce krótko. "Noc w Muzeum 2" zostało dobrze zagrane, oprawione ciekawą ścieżką dźwiękową (a że jeden motyw to czysta "zrzynka" z "Piratów z Karaibów" to już inna sprawa ;D). Minusów w tym przypadku brak.
Dochodzimy jednak do sedna sprawy - czy film jest ciekawy? Lepszy od "jedynki"? Ośmielę się stwierdzić, że jako produkcja familijna, "Noć w Muzjeje 2" spełnia wszystkie wymagania i tak, przewyższył swój pierwowzór. Na pewno "dwójka" jest zabawniejsza, zrobiona z pomysłem, pełna ciekawych zabiegów. Nie jest również wolna od pewnego moralizatorstwa i "verry happy endu", ale taki to urok tego typu produkcji ;).
Uogólniając, jeśli chcesz spędzić miło niecałe 2h w kinie, warto wybrać się na nową "Noc w muzeum". Mimo wszystko uważam jednak, że nie jest to produkcja, którą KONIECZNIE trzeba obejrzeć w kinie. Na DVD zrobi zapewne to samo wrażenie, a i koszt seansu będzie odpowiednio niższy. Ja miałem to szczęście, że wygrałem wejściówki w konkursie "Filmwebu", i owego dylematu nie miałem (a wyprawy do multipleksu nie żałuję).
Ocena: 7/10
PS: Uprzejmię dziękuję serwisowi "Filmweb" za zaproszenia (tak, wiem, wazelina ;D).