Przyjemny film, ale ani odkrywczy, ani straszny. Tom Felton świetnie odegrał swoją rolę (uroczego) młotka.

Zakończenie... hmmm może nawet ciekawe, niektórzy piszą że ich nie zaskoczyło albo nawet że wiedzieli, tudzież domyślali się, ja nie wiem czy bym wiedziała bo je sobie nieświadomie zaspoilowałam wcześniej :D Ale podoba mi się

PS. Gdzie podziały się włosy Sary, skoro matce (chyba) odrastały co miesiąc po każdym byciu wilkołakiem?

A teraz najlepsze:

... Gary ŻYJE!!! Nie spodziewałam się tego, to że pierwszy zginie można było nawet stwierdzić, bo Gary był, trzeba to przyznać nie za mądry a głupki zawsze giną w filmach pierwsi xD A ja go tak polubiłam, najbardziej z całej ekipy, nie jestem pewna czy to moja Feltonowa obsesja czy raczej urok jego głupowatej postaci (możliwe nawet że to) ale jak znikł obraz i zrobiło się czarno, już zapowiadało się że za chwile będą napisy, a tu nagle GARY i to żyje to normalnie było jakby dziś nastała Gwiazdka i rozdali prezenty! Była nawet taka chwila, jak matka w postaci wilkołaka zaatakowała wilkołaka córkę, że podejrzewałam że to Garry się na nią rzucił, jakoś tak to nie wiem... przedstawili. Ciekawe jednak, że gary w jednej scenie miał otwarte oczy i patrzył się w sufit, a w drugiej już oddychał. Choć może chciał udawać umarłego, żeby go bestia gorzej nie wykończyłą, bo nie miał siły dojść i się schować (jakie są wasze przypuszczenia?). Myślicie że pod koniec filmu ktoś mu przybył z pomocą?

...
Ale ja cały czas nie mogę, on pierwszy zginął, a potem umarli wszyscy (prawie), a potem on odżył, kto by pomyślał że z całej czwórki przeżyje akurat Garry! Głupi Garry, prawiczek Garry xD