PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8189}

Nora

6,5 281
ocen
6,5 10 1 281
Nora
powrót do forum filmu Nora

Pat Murphy. "Nora"

użytkownik usunięty

"Akcja koncentruje się wokół szalonych, młodzieńczych lat artysty, spędzonych w dusznym i purytańskim Dublinie, kiedy to artysta był związany z piękną i tajemniczą Norą..." czytam w opisie filmu Pata Murphyego.

Wspomniana powyżej "piękna i tajemnicza Nora" to nie kto inny, tylko Nora Barnacle, żona Jamesa Joycea, której ostatnio tak w tym filmie, jak w wielu rozprawach nt. życia i twórczości literackiego geniusza wszechczasów, przypisuje się gigantyczny, niemal intelektualny wpływ na autora "Ulyssesa" i "Finnegans Wake".

Brenda Maddox w swojej książce pt. "Nora Joyce. Żywot prawdziwej Molly Bloom" lansuje tezę, że BEZ Nory, James Joyce nie napisałby "Ulyssesa". Wszystkich, którzy widzieli film "Nora" oraz tych, którzy go NIE widzieli ale tu "komentują" (?) proszę o zapoznanie się z fragmentem mojej opinii nt. roli Nory Barnacle w życiu Joycea, jak i feministycznych zapędów Pani B. Maddox.

Od pierwszego wydania polskiego przekładu "Ulyssesa", jestem fanatycznym zwolennikiem literackiego kunsztu Jamesa Joycea. Mogę powiedzieć z dumą, że nic, co Joyceowskie, nie jest mi obce - ani jego literatura, ani życie. "Studiowałem" go i nadal studiuję pokornie, tropiąc nawet najmniejsze ziarenka informacji nt. jego twórczości i życia.

Mój komentarz ws. nowego wcielenia Nory Barnacle jest prosty : Madame Nora Joyce oczywiście stanowiła dla Jamesa Joyce inspirację dokładnie w taki sam sposób, jak smak jajecznicy stanowi istotną podnietę dla hodowcy kur, by poszukiwać nowych ras jajonośnego drobiu celem produkcji większych i smaczniejszych jaj.

Nora Barnacle była pokojówką. Nie pracowała w biurze; sprzątała pokoje, podawała gościom śniadania do łóżka. James Joyce jest dla mnie ostatnim facetem, o którym można by powiedzieć, że był młodzieńcem przystojnym. Był brzydki, jak noc. Zatem - cóż pociągnęło niebywale intelektualną pokojówkę hotelową do poety, pieśniarza, pisarza i brzydala? Przeciwieństwa umysłowe, o których nader wiele można wyczytać z korespondencji między małżonkami. I na pewno to nie James Joyce czerpał z mądrości i intelektu Nory.

Dorabianie metafizycznego wpływu intelektu (?) hotelowej pokojówki na literackiego geniusza jest zabiegiem zacnym, acz śmiesznym; zalatuje toto feminizmem skrzywdzonym. Co bywa, jak owa produkcja "Xeny-Wojowniczej Księżniczki" czyli - story o lesbijkach, jako równoważnika dla obrazka prezentującego te szowinistyczne, męskie świnie w "Herculesie" (ciekawostką jest, że "około-producenci" tegoż twierdzą, iż to film geyów dla geyów!).

W opublikowanym dwutomowym zbiorze "Listów" J.Joycea, oraz w zachowanych na piśmie (nie w powiastkach towarzyskich, plotkach, anegdotkach, konfabulacjach kretynów) JEGO opiniach i ocenach Nory, jako żony, kochanki, kucharki i - inspiratorki, nie ma żadnego potwierdzenia wpływu jej intelektu na twórczość pisarza, zaś co do jej wpływu erotycznego na zaistnienie postaci Molly Bloom - pełen wypas!I jeżeli oszałamiający pociąg erotyczny, jaki Joyce odczuwał do żony mamy uznać za najważniejszy, niedoceniony "intelektualny" bodziec, ów spiritus movens "Ulyssesa", to (w takim znaczeniu) Nora Barnacle "intelektualistką" z pewnością była. Non plus ultra.

Analizowanie twórczości fenomenu geniusza literackiego Joycea przez Brendę Maddox i scenarzysty filmu "Nora" (oraz kilku innych) z poziomu łechtaczki budzi we mnie nie tyle sprzeciw ile zwyczajne, ludzkie zażenowanie.

Plezantrop

użytkownik usunięty

Oczywiście, mój powyższy wpis nic nie mówi o filmie, od którego ów wywód rozpocząłem; przepraszam!
Pomijając elementy erotyczne, które (jakże by inaczej!) znakomicie spełniają funkcję wabika, scenariusz dosyć wiernie oddaje perypetie Joycea i jako człowieka, i jako twórcy. Zdjęcia, montaż, reżyseria i - co najważniejsze - gra chyba wszystkich aktorów warte są obejrzenia.
Czy widz po zapoznaniu się z filmem Pata Murphyego będzie mógł powiedzieć: Poznałem Joycea takim, jaki był? Nie, z pewnością nie, ale na pewno Pat Murphy może powiedzieć widzom:
- Pokazałem wam Wielkiego Człowieka najlepiej, jak pokazać umiałem ; teraz tylko od was zależy, czy poznacie go takim, jakim był.

Plezantrop

użytkownik usunięty

Mogę powiedzieć z dumą, że nic, co Joyceowskie, nie jest mi obce - ani jego literatura, ani życie. "Studiowałem" go i nadal studiuję pokornie, tropiąc nawet najmniejsze ziarenka informacji nt. jego twórczości i życia.
________________

O, to fajnie, że znalazłem eksperta. Właśnie czytam Ulissesa i potrzebuję pomocy.

- o co chodzi z tą czarną panterą w pierwszym rozdziale?

- o co chodzi z tą zagadką, którą Stefan zadaje swoim ucznion. Z odpowiedzią o lisie.

użytkownik usunięty

Ha! Za mały jestem by wyczerpująco odpowiedzieć na powyższe pytania ale jest ktoś, kto odpowiedź (dokładna) zna: Egon Naganowski w swojej książce pt. "Telemach w labiryncie świata". Nie tylko dla uzyskania odpowiedzi na te (i z pewnością inne) pytania warto przeczytać tę pozycję, która jest bezcenna dla polskiego Czytelnika, pragnącego poznać i Joycea jako autora i jako człowieka.

Pozdrawiam serdecznie,

sławomir majewski plezantrop

użytkownik usunięty

No niestety u Naganowskiego odpowiedzi nie ma :-(

użytkownik usunięty

Vigilate,

odpowiedź znajdziesz u Ernesta Brylla pod adresem
http://www.bryll.pl/x_arch_zona_5.htm

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

Dzięki za pamięć!

Jest tam coś o panterze, z czego wynika, że to "fakt pozapowieściowy". Ale skąd to wiadomo? No i - czemu miałoby służyć?

Natomiast dalej nie wiem, o co chodzi z tą zagadką Stefana.

użytkownik usunięty

Witaj!

temat jest tak obszerny, że tylko przeanalizowanie zbieżnych wątków, jakie na ten temat zamieszczono w Internecie (o nie-zamieszczonych nie wspomnę!) zajęło by mi rok albo i więcej. Podaję namiary, dodając niezbędne słowa otuchy :)

1) Klein, AM "The Black Panther: A Study in Technique." Accent . Spring, 1950. pp. pp. 130-155. - Klein explicated the symbol of the black panther in Ulysses and juxtaposes the dialogue in the "Telemachus episode with the responsive lines of the Catholic Mass. [Deming 1101]

2) http://irishliterature.library.emory.edu/content.php?el=c01&id=MSS073_1003453

3) "Ulysses" Black Panther Vampire, by Michael Seidel

4) A ten -> szczególnie:
http://www.jstor.org/pss/25474086

Pozdrawiam,

Sławomir Majewski Plezantrop

użytkownik usunięty

Ha! Mam (chyba) dokładne "wyjaśnienie" albo (chyba) kolejną próbę interpretacji... wyjaśnienia :)

http://www.jstor.org/pss/25487289

Pozdrawiam

Sławomir Majewski Plezantrop

użytkownik usunięty

No fajnie, fajnie... Narobiłeś mi apetytu. Ale jak się pozbyć tego "Want the full article?" Bo rzecz jasna, że ja want.

Może znasz jakieś zaklęcie?

użytkownik usunięty

Zaklęcie tkwi w konieczności bycia albo studentem albo pracownikiem Uczelni lub bycie "afiliowanym" przy jednej ze ściśle określonych, 8374645252648498 instytucji na świecie :) Proste, jak drut ergo - zero szans :)

Pozdrawiam

użytkownik usunięty

A jak z Twoim byciem? Bo jeśli możesz się do tego fulla dostać, to mógłbyś mi go podrzucić mailem jako PDF.

użytkownik usunięty

Niestety! Na podanych Ci witrynach działam na zasadzie "step-by-step" czyli kartka po kartce, wpisując w Google interesujące mnie frazy np. "black panther" z koniecznym dodatkiem - "black panther James Joyce Ulysses". Żałuję, że nie mam u nich koneksji :)

użytkownik usunięty

Spróbujmy porozmawiać pod e-mailem; jakoś nie wypada tak ględzić o innych tematach, niż film. Pozdrawiam
plezantrop@o2.pl

użytkownik usunięty

Eee tam, nie wypada... Poza tym jest szansa, że może trafi tu ktoś, kto zna zaklęcie.

"- o co chodzi z tą czarną panterą w pierwszym rozdziale?"
Ma to uzasadnienie w biografii Joyce'a. W młodości mieszkał w wieży Martello (tej samej co w powieści) z niejakim Trenchem (odpowiednikiem powieściowego Hainesa), którego męczył powracający koszmarny sen: wydawało mu się, że do jego łóżka zbliża się czarna pantera. Z tego powodu trzymał pod poduszką rewolwer. Ktorejś nocy, gdy sen znów go nawiedził, Trench nagle obudził się i półprzytomny oddał strzał z rewolweru do rzekomej pantery. Kula minęła Joyce'a dosłownie o centymetr, dwa. Mniej więcej w tym czasie Joyce poznał Norę Barnacle i dopatrywał się w tych dwóch faktach jakichś tajemniczych zbieżności.

"o co chodzi z tą zagadką, którą Stefan zadaje swoim uczniom. Z odpowiedzią o lisie."
Znów akcent autobiograficzny. Wcześniej Haines drażni się ze Stefanem, wypominając mu, że nie chciał klęknąć przy łóżku swojej matki, gdy umierała. Stefan czuje się trochę winny śmierci matki i podczas lekcji w szkole próbuje rozładować wewnętrzne napięcie poprzez absurdalny żart. Lisem jest on sam. Oryginalny, szyderczy wierszyk Joyce'a na ten temat brzmiał tak:
Riddle me riddle me right:
What did I see last night?
The wind blew
The cock crew
The bells of heaven
Struck eleven
Tis time for my poor sowl to go to heaven.
The fox burying his mother under a holly tree.
Dlaczego "babka", a nie "matka"? Na to znajdziesz odpowiedź w epizodzie "Scylla i Charybda" (dyskusja w bibliotece), gdzie Stefan stara się dowieść (bez skutku), że zamordowany król Hamlet, ojciec księcia Hamleta, to alter ego samego Szekspira, młody książę zaś został stworzony na pamiątkę Hamneta, zmarłego w wieku jedenastu lat syna Szekspira.
Tak więc Hamlet miałby być "swoim własnym ojcem i synem". Stefan utożsamia się z Szekspirem, czego nie ukrywa.
Podsumowując: odpowiedź na zagadkę nie ma większego znaczenia, Stefan po prostu myśli na głos i koniec końców śmieje się z absurdalnych efektów, które to przynosi.


użytkownik usunięty
harryroat

Dzięki za odpowiedzi, chociaż od tamtej pory zdążyłem już Ulissesa zmęczyć i zapomnieć, o co tak naprawdę mi wtedy chodziło, to znaczy, na czym polegał mój problem jako czytelnika :-)

Ale tak prościej: o co chodzi z tą "babką" a nie "matką"? I jak to się ma do Hamleta? Czy Hamlet jest też na dokładkę swoją własną babką :-)

No wiesz, Stefan to taki roztrzepany gość i do niektórych wniosków dochodzi na zasadzie "wolnych skojarzeń". Pozwala swoim myślom swobodnie dryfować, próbuje różnych najbardziej szalonych teorii, więc nie zdziwiłbym się, gdyby doszedł do wniosku, że Hamlet był swoją własną babką :-)
No cóż, przywilej młodości.

harryroat

A tak prościej: skoro Stefan utożsamia się z Szekspirem, a co za tym idzie też z Hamletem, to skoro "Hamlet był swoim własnym ojcem i synem", to dlaczego Stefan nie miałby być równocześnie synem i wnukiem swojej matki?
Nie należy po prostu brać tych jego rozmyślań na serio. Stefan jest poniekąd parodią młodego Joyce'a, podczas gdy Bloom parodią dojrzałego Joyce'a. Ulisses to powieść w dużej mierze autobiograficzna.
I tyle.

użytkownik usunięty
harryroat

Ale gdzie jest mowa o babce, bo nie pamiętam?

"Stefan jest poniekąd parodią młodego Joyce'a, podczas gdy Bloom parodią dojrzałego Joyce'a"

Stefan to jasne, ale co Bloom ma z Joyce'a? I gdzie parodia?

A tak w ogóle, Ulisses to porażka ducha europejskiego. Powstał mniej więcej w tym samym czasie, kiedy gazety zaczęły drukować krzyżówki oraz inne, podobnie otępiające umysłowo szarady.

Ulisses to taki właśnie zbiór szarad. Kompletnie bezużyteczne, kompletnie nic z tego nie wynika. Człowiek się męczy i ma złudzenia, że wykonał jakąś czynność umysłową.

Że taki był kierunek intencji Joyce'a pokazuje już otwarcie FW. Pieczołowicie ułożony bzdet. Jeden dość znany koleś z internetu doszukiwał się w nim jakichś genialnych spostrzeżeń psychologicznych, które pomogą zbudować AI, ale chyba od tego wszystkiego sam ostatecznie zwariował (http://en.wikipedia.org/wiki/Jorn_Barger). FW nadaje się wyłącznie do zrobienia doktoratu.

użytkownik usunięty
harryroat

Ale gdzie jest mowa o babce, bo nie pamiętam?

"Stefan jest poniekąd parodią młodego Joyce'a, podczas gdy Bloom parodią dojrzałego Joyce'a"

Stefan to jasne, ale co Bloom ma z Joyce'a? I gdzie parodia?

A tak w ogóle, Ulisses to porażka ducha europejskiego. Powstał mniej więcej w tym samym czasie, kiedy gazety zaczęły drukować krzyżówki oraz inne, podobnie otępiające umysłowo szarady.

Ulisses to taki właśnie zbiór szarad. Kompletnie bezużyteczne, kompletnie nic z tego nie wynika. Człowiek się męczy i ma złudzenia, że wykonał jakąś czynność umysłową.

Że taki był kierunek intencji Joyce'a pokazuje już otwarcie FW. Pieczołowicie ułożony bzdet. Jeden dość znany koleś z internetu doszukiwał się w nim jakichś genialnych spostrzeżeń psychologicznych, które pomogą zbudować AI, ale chyba od tego wszystkiego sam ostatecznie zwariował (http://en.wikipedia.org/wiki/Jorn_Barger). FW nadaje się wyłącznie do zrobienia doktoratu.

Rozwiązanie zagadki: Lis grzebiący swoją babkę pod kwiatem ostrokrzewu.
Chyba rzeczywiście dawno czytałeś.
Co ma Bloom z Joyce'a? I gdzie parodia?
Chcesz, żebym streszczał ci to strona po stronie? Myślisz, że nie mam nic innego do roboty? Wystarczy przeczytać biografię Joyce'a, żeby to zrozumieć, jak i większość tego co nazywasz "zbiorem szarad".
Zadałeś kilka pytań, na które udzieliłem ci odpowiedzi. Ale na dyskutowanie o twoich poglądach na temat Joyce'a i jego literatury, nie mam ochoty.
Doktoratu na filmwebie z "Ulissesa" też nie zamierzam robić.
na tym kończę dyskusję

użytkownik usunięty
harryroat

"Chcesz, żebym streszczał ci to strona po stronie? Myślisz, że nie mam nic innego do roboty? "

Dziwny z Ciebie człowiek. Nic od Ciebie nie chcę. Nie zaczepiałem Cię. Sam tu się wpisałeś, więc myślałem, że masz właśnie chwilkę czasu, by pogawędzić. Jeśli mój ton w ostatnim poście Ci się nie spodobał (choć przecież nie odnosiłem się do Ciebie), mogłeś po prostu nie odpowiadać, natomiast demonstracyjne oświadczanie z przytupem, że się nie odpowie, bo się nie ma czasu, się nie ma ochoty i się nie zamierza i się kończy, to jakaś dziecinada. Po co to?

użytkownik usunięty

No cóż, definicja muzy jest dosyć szeroka (czasami to babcia klozetowa która ogra cię w szachy podczas kolejki do wolnej kabiny), …ale rozróżnienie wpływu na intelektualny i erotyczny to akurat typowe dla męskiego światopogladu, tak samo jak dokonanie analogi pomiędzy Nora a drobiem.
Studiuj dalej w pokorze panie EKSPERT.

użytkownik usunięty

"Studiuj dalej w pokorze panie EKSPERT" napisał(a) Tinnga w-mundur-odziana.
Tinnga!
W każdym przyzwoitym tekście adresowanym do kogokolwiek, słowa "Pani-Pan" pisze sie z dużej litery, natomiast "ekspert" - z małej. No, mniejsza; in medias res: pomiędzy muzą a osobą, która swoim intelektem wpływa na twórczość kogokolwiek istnieje różnica taka, jak między torebką od Prady a wojskowym plecakiem. Nora Barnacle fascynowała Joycea jako kobieta a nie intelektualistka-partnerka; wystarczy poczytać dwutomowe wydanie "Listów", z których większość traktuje właśnie o Norze i jej roli (szczególnie seksualnej) w życiu J.J. O roli Nory, jako intelektualistki - ani wrzasku, ani szeptu.
Z komentarza (?) Tinngi wnoszę, że nie posiada żadnej wiedzy nt. życia i twórczości J.J. (o życiu i "twórczości" Nory nie wspominając) zatem pozdrawiam serdecznie, życząc więcej obiektywizmu, mniej solidarności płciowej. Ja piszę o faktach, nie o mitach.
Czołem!

użytkownik usunięty

panie EKSPERT, a co z ta pokorą? Od kiedy Muza musi być intelektualną partnerką? Wolne żarty. Wystarczy jeśli będzie intelektualną podnietą.

Jak na kogoś kto wyniósł ze szkoły kredę i znajomość zasad pisowni nie reprezentujesz ani medium (dwa tomy listów J.J – o ile pamiętam różny kolor okładek - na które się namiętnie powołujesz leżą u mnie w kartonie, a ich lekturę mam wiele lat za sobą), ani na pewno znajomości umysłu formatu Jamesa Joyce'a. To co ci się wydaje to jedno, zaś cała reszta to drugie. Warto było by czasami o tym pomyśleć zanim wygłosi się coś jako pewnik.

Ten tekst możesz traktować jako nieprzyzwoity…

użytkownik usunięty

"Ten tekst możesz traktować jako nieprzyzwoity…" Ten tekst traktuję jako pomyje frustratki przyodzianej w męskie buciory. "Jak na kogoś kto wyniósł ze szkoły kredę..." Kredę, oraz zdolność rozpoznawania psychol.; "Komentarz" Tinngi? Pomyje frustratki.
Czołem.

użytkownik usunięty

Studiuj dalej w pokorze panie EKSPERT

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones