Skłamałabym gdybym oceniła film na 10,9,8. Myślę, że ocena 7 jest właściwa. Film trochę mi się dłużył, za mało wampira. Ale muszę również uwydatnić mocne strony tego tytułu.
-Wspaniała muzyka. Miałam dreszcze. Budowała klimat.
-Dobrze zrobiony technicznie. Nie zapominajmy, że to był rok 1922.
-Świetne aktorstwo zwłaszcza krwiopijcy i głównego bohatera.
-Dobre dialogi. Oszczędne i ukazujące to co najważniejsze.
-Sceny z krwiożercą. Gdy leżał w trumnie, gdy wstawał albo przyglądał się Ellen. Poczułam dreszcze.
Obraz ma swoje pozytywne strony. Po prostu uważam, że mógłby być odrobinę krótszy. Ale to moja subiektywna opinia.
To właściwie moja druga przygoda z filmem niemym. Zaczynałam od bardziej współczesnego filmu "Zew Cthulhu" z 2005. Również był niemy i czarno-biały.
I słuszna ocena podparta szeregiem rozsądnych argumentów które miło poczytać. Przed momentem skończyłem oglądac remaster i bardzo mnie zmęczył ten film. Osobiście ze starych filmów o Draculi bardziej przypadł mi do gustu film "Dracula" z 1931 (Charlesa Alberta Browninga). Bardziej zwięzły niż Nosferatu. A w tym filmie: "Nosferatu: Phantom der Nacht" z roku 1979 Dracula wygląda bardzo podobnie do Nosferatu z 1922. Jak karykatura jeden drugiego :-)