Pomimo pewnych zmian, podobieństwa do "Drakuli" Stokera są widoczne gołym okiem. Ba! podobieństwa? w sumie możne by raczej rzec, że różnic są drobnymi uproszczeniami. Podobna ilość zmian wniósł do swojej "oficjalnej ekranizacji" Tod Browning.
Podstawową wadą i zarazem znaczną zmianą w fabule jest zakończenie, które, moim zdaniem jest głupie i w pewnym sensie śmieszne. w sumie może o jedyna wada?
No przyznam jeszcze, że muzyka organowa przez bite półtorej godziny potrafi mnie zmęczyć, choć nie przeczę, że była niezła, zresztą nie jest ona integralna częścią filmu, nie?
Wizualnie film jest bardzo dobry, Nosferatu, choć znacznie bardziej demoniczny i nieludzki niż książkowy Drakula, robi ogromne wrażenie.
Dla fanów kina grozy i kina niemego pozycja obowiązkowa.