Pamiętam jak w latach 90 rozczarował mnie film pt.:"Kontakt" z Jodie Foster. W tamtym obrazie przez 90% czułem ogromną rosnąca ciekawość, świetnie stopniowane napięcie i tajemniczość. Jednak sam koniec był bolesnym strzałem w pysk. W "Arrival" po pierwszych kilku minutach już byłem pewny, że to takie samo kino, udające do ostatniego momentu, że jednak nim nie jest. Walcie się twórcy bo nie macie do czynienia z przeciętnym widzem. Do "Donnie Darko" to wam daleko. Może za ostro do tego podchodzę, ale wkurza mnie takie idiotyczne traktowanie widza jak zwykłego głupka. Dziury logiczne w tym film są przeogromne, podejście do tematu jest płytkie. Rozumiem, że autorzy chcieli pokazać nam człowieczeństwo, a tym samym nas jacy jesteśmy, oplatając to w historię z kontaktem z obcą cywilizacją. Ten film to jednak przerost formy nad treścią. Poczytałem sobie komentarze na filmwebie i widzę, że mnóstwo osób dało się uwieść tej płytkiej idei twórców.