Miałem duże oczekiwania ale film okazał się tak płytki i papierowy, że wyszedłem zawiedziony. Postacie jak kartka papieru - dwuwymiarowe i schematyczne. Konflikt społeczny zarysowany tak banalnie, że aż zęby bolą. Jaki jest tego efekt? Z żadną postacią się nie identyfikujemy. Ani nie rusza nas rzeź bogaczy ani druga strona - z tego prostego powodu, że nawet nie wiemy kto się buntuje i przeciwko czemu. Ciągnące się wesele i zerowe napięcie.
Szczytem były postacie wdzierające się na wesele - jakieś pomalowane twarze, kompletnie nie wiadomo czy to horror czy jakaś kampowa parodia. Tłukące kijami bogaczy i biegające po własnej dzielnicy z jakimiś kartonami.
Wniosek jest moim zdaniem jeden - można pokazywać dowolna rewolucję, krew i egzekucje, ale jeśli nie będzie tam prawdziwych ludzi z krwi i kości, których ból i strach poczujemy pod skórą - NIC z tego nie wyjdzie. Nawet bardziej wrażliwy widz nie zapłacze nad losem anonimowego bohatera, z którym nic go nie łączy, gdyż ten drugi jest jedynie jakimś chochołem uosabiającym protekcjonalne strachy elit. Nikogo to nie poruszy.