Film naprawdę świetny, jeden z najlepszych Schumachera... Jednak co mnie naprawdę zwaliło z nóg to Jim Carrey. Złota Malina za jego najlepszą rolę??? To jakieś kpiny.
Widziałam go już oczywiście w komediach i w dramatach, ale pierwszy raz widzę go w thrillerze i... szczęka mi opadła. Jest w tym filmie demoniczny, perwersyjny i po prostu "bad guy" z krwi i kości...Te dziary i wizerunek...w ogóle się nie spodziewałam takiego Jima ;-) Dla mnie zawsze uchodził za dżentelmena z twarzą- gumą i nieziemskim poczuciem humoru, a teraz mam przed oczami takiego złoczyńcę i gwałciciela...:-) Nie powiem, żeby mi sie w takim wydaniu nie podobał...;-) Z resztą chyba kobietki obecne tu na forum chyba przyznają mi rację, że nic Jimowi nie brak, jako facetowi (zwłaszcza, jak był młodszy).