W latach 80. XX w. w polskich kinach można było obejrzeć japońską "produkcję" SUPERPOTWÓR. Film ten powstał ze zmontowanych scen kilku innych wcześniejszych tego typu "dzieł", w których głównym bohaterem był żółw Gamera. Oczywiście dodano spoiwo tzn. postać chłopca, przeżywającego wraz ze swoim bohaterem wzloty i upadki.
Nie porównuję wprost filmu Obcy Romulus do tamtej kompilacji (bo to zupełnie inna liga) ale nie sposób uciec od podobnych analogii na tle całego uniwersum. Romulus odebrałem jako zręczny i atrakcyjny PRZEKŁADANIEC. Jest w nim wszystko co fani Obcego już znają i lubią, łącznie ze smaczkami pochodzącymi z Alien Isolation. Czasami te nawiązania są groteskowe (w jednej ze scen, po zabiciu xenomorpha, padają słowa - będące niemal dokładnym cytatem z Ripley - "ty dziwko", co jest o tyle komiczne, że znamy tylko płeć królowej... Gdzie indziej, gdy grupa bohaterów wkracza w tunele stworzone przez Obcych słyszymy znowu "pracowite stworzonka" - to samo pada w Aliens z ust jednego z marines); czasami Autorzy filmu "puszczają oko do widza" (o ile dobrze zauważyłem, główna bohaterka chodzi w butach Reebok - podobnie jak Ripley w Aliens). A co jest nowego? Trochę wyjaśniono cykl rozwojowy obcego. W dwóch pierwszych filmach zagadką było, w jaki sposób Xenomorph tak szybko rośnie - teraz już będziemy wiedzieli. Jaka była faktyczna rola Weyland Corp w cały przedsięwzięciu? - tu wyjaśnia to android Ash na tle muzycznego motywu z Prometeusza. Są też pewne uproszczenia, na które zwracano uwagę jeszcze w "Przymierzu" - tam i tu xenomorph bardzo szybko się inkubuje (inaczej niż w Nostromo) Itd. Itd. Niewątpliwym atutem tego filmu jest akcja. Chociaż nie można uznać Romulusa za film nudny, to jednak w kinie z niecierpliwością oczekiwałem na koniec. W połowie dotarło do mnie, że nic mnie już ciekawego nieczeka i może lepiej się ulotnić zanim stracę jako takie dobre wrażenie. Trochę mi przeszkadzał motyw "tykającej bomby" czyli kończącego się czasu... (tu nie chcę spojlerować). Reasumując, Romulus wypełnia przestrzeń między JEDYNKĄ i DWÓJKĄ. W moim odczuciu, stanowi jednak tylko "boczną odnogę" - podobnie jak ŁOTR w czy HAN SOLO w uniwersum STAR WARS. Nie powala, nie jest arcydziełem, jest nawet trochę płytki (choć może to zbyt ostre). Jak dla mnie stoi w tyle za JEDYNKĄ, DWÓJKĄ, a nawet reżyserską wersją TRÓJKI. Ot taki PRZEKŁADANEC...