Podobała mi się cała początkowa sekwencja na planecie, podobały mi się też jej pierścienie w sekwencji końcowej (czyli pierwsze wrażenie zajebiste i na odchodnym też było coś miłego) - to powinno wystarczyć do odwrócenia uwagi od reszty ale nie wystarczyło. Zrzyna za zrzyną z kolejnych filmów ale najwięcej zrzyn było z gry "Alien: Isolation" (o niebo lepszej niż cały Romulus), z której ukradziono świetny pomysł ze stacją czekającą na zagładę. Jak ktoś nie grał to naprawdę musi nadrobić żeby ten paskudny posmak po Romulusie usunąć z pamięci.
Nie rozumiałem jak przemysł filmowy może traktować ludzi jak ślepych debili, ale w sumie przypomniałem sobie, że przemysł muzyczny traktuje ich jak głuchych idiotów.