Schemat goni schemat, przez co ziewamy aż do momentu kiedy dowiadujemy się o początkach ludzkiej cywilizacji - w tym właśnie momencie wijemy się ze śmiechu, jednocześnie zastanawiając się czy w Hollywood nie powinno się wprowadzić licencji na reżyserię przyznawanej po jakichś testach na inteligencję (załóżmy, że próg wynosiłby 70 IQ - nie bądźmy zbyt wymagający!) - wówczas może osoba znana pod nazwiskiem Paul W.S. Anderson dalej pracowałaby w restauracji fast-food i nie marnowała ludziom czasu. Ale to jeszcze nic, najlepszy moment to połączenie sił dawnego boga (predator) i potomka jego wyznawców (człowieka). Patos osiąga maksymalne stężenie, co informuje nas że za chwilę koniec naszej katorgi. To jest właśnie najlepsza chwila w tym filmie! Gorąco odradzam.