Jedni tłumaczą złe oceny AvP poprzeczką wysoko zawieszoną przez niemal wszystkie części kultowej serii "Obcy" i dwie niezłe części "Predatora". Można też tłumaczyć złą ocenę słabym samopoczucie, ale to nie prawda. Ale właściwie jak go nie porównywać do swoich "pierwowzorów" jak to właściwie jedyne tak naprawdę podobne filmy, które sobie przypominam. Hmmmm, teraz przypomniał mi się jeszcze "Ukryty wymiar", więc można porównać go ukrytym wymiarem choć to porównanie nie do końca na miejscu, ale w pełni pokazujące czego zabrakło AvP. W filmie z Lawrencem Fishbournem też było mnóstwo efektów specjalnych, ale nie były one najważniejsze. Nie przykryły one treści wzbudzającej lęk i strach. W filmie o zaginionym statku kosmicznym było mnóstwo momentów, w których mogło mocno zabić serce. W filmie o przybyszach z kosmosu zapomniano o tym. W pierwszej części Obcego, jeden kosmita bardziej straszył niż tutaj dziesiątki czy setki.
Stanowczo położono zbyt duży nacisk na efekty specjalne. Już sam pomysł, żeby umieścić całą akcję na ziemi w 2004 roku jest jakby nie na miejscu. Poza tym wytłumaczenie historii antycznych cywilizacji i ich wyginięcia jest zbyt naciągany. A biedna kobietka, która staje się sprzymierzeńcem "łowców" to już gruba przesada. Jak zobaczyłem przyodzianą w głowę obcego jako tarczę główną bohaterkę to myślałem, że padnę. Ale to amerykański film, więc musieli pojechać maksymalnym kiczem.
Anyway, obcy kontra predator to film tylko i właściwie wyłącznie do obejrzenia, żeby się odprężyć i nie spędzić w sposób wymagający czasu przed tv czy komputerem. Jak na horror połączony z sci-fi to jest w nim za dużo akcji, a za mało straszenia. Zupełnie nie umywa się do klasyki gatunku czy choćby wspomnianego już "ukrytego wymiaru".
bez porównania. duże nadzieje i czasem fajna scenka, druga część bardziej mi się podobała.
może ktoś kiedyś zdziała remake, lepszy:)
Można by jeszcze "AVP" porównać do "DNA" z Markiem Dacascosem, które w pierwszej połowie przypomina "Obcego" by w finale przejść w klimaty "Predatora". Tutaj dla mnie jest remis, gdyż oba filmy starają się być w miarę oryginalne, ale w ogólnym rozrachunku są dosyć średnie i znów wypadają blado przy tetralogii ksenomorfa i dylogii łowcy.
Dodatkowo wychodząc od tego, że jest to cross-over można by go skontrastować z "Freddy kontra Jason". Jednak tamten film chyba lepiej oddaje klimaty pierwowzorów i jest zwieńczony efektownym starciem tytułowych antagonistów. Klimat "Freddy ..." ma o wiele prymitywniejszy, ale jednak ma. Natomiast twórcy "AVP" nie poradzili sobie z oddaniem ducha potworów, a to głównie przez kiepsko zbudowane postaci. W obu seriach ludzcy bohaterowie byli wyraziści i dość wiarygodni, a także obdarzeni pewnym charakterem. Tutaj grupa jest zbyt mało wyrazista, taka jednorodna masa. "Freddy kontra Jason" miał ułatwione zadanie, bo w oryginalnych seriach postaci również były bardziej tłem historii niż pełnokrwistymi osobnikami.
Scenariusz moim zdaniem miał sporo dobrych punktów, ale też i trochę złych, które wybiły się dzięki kiepskiej realizacji. Był potencjał, ale pan Anderson był również.