Po Resident Evil wiedziałem do czego zdolny jest pan Anderson, ale łudziłem się , przecież mógł sie inspirować wspaniałym komiksem, czy klimatyczną grą , jednak on zrobił t po swojemu. Przed wszystkim film jest zupełnie pozbawiony krwawych scen - Krwiożerczy obcy i bezlitosny predator w jednym filmie - to powinna być masakra , a co jest - kilka efektownych scen walk i nic poza tym. Jeden obcy zabija dwóch predatorów ?? Wogóle umieszczenie akcji na antaktydzie było poronionym pomysłem. Od strony technicznej nie mam nic do zarzucenia , ale w natłoku efektów specjalnych ginie klimat tak wszechobecny w seriach o obcym i predatorze. Krótko mówiąc zbyt dużo efekciarstwa. Ale mogło być jeszcze gorzej , bo mógł to reżyserować pan Uwe Boll.