Oczekiwałem solidnego kina, apokaliptycznej akcji - w końcu to starcie 2-ch najbardziej morderczych ras we wrzechświecie (no troszke przesadziłem...), równania planety z ziemią, wyjaśnienia kilku zagadek a co otrzymałem? Ano coś tam spróbowano wyjaśnić, ktoś z kimś się poganiał, ktoś komuś wypruł wnętrzności, ktoś zginął zbyt szybko i niepotrzebnie i tak chyba niepotrzebnie ten film powstał skoro nie było dobrego scenariusza a raczej nie było. Nie ma ani klimatu Aliena ani Predatora - troszkę zahacza o te filmy i widać nawiązania do nich - tak na zasadzie mrugnięcia okiem reżysera do zatwardziałych fanów. Napięcie jest w szczątkowej formie(daleko do Alien czy Predator) akcja owszem ale chaotyczna i bezsensowna (daleko do operacji a potem ewakuacji Aliens) daleko nawet do genialnego The Thing - J. Carpentera. Jak dla mnie to kino przygodówka s-f pomieszana z horrorem ale jako całość podobnie jak (wybaczcie fani to porównanie!) Tomb Raider. Zapomina się zaraz po obejrzeniu.