Do poziomu "Emily Rose" bardzo dużo brakuje...
Mnie szczerze mówiąc Obecność trzymała w napięciu a Egzorcyzmy momentami nudziły.
Gdy oglądaliśmy te egzorcyzmy na lekcji całą klasą w zeszłym roku w tych "strasznych scenach" każdy się śmial . Może to przez to ze w większym gronie osób :)
Bo Egzorcyzmom bliżej do powolnego dramatu niż do szybkiego filmu akcji, z Obecnością jest odwrotnie.
Jak dla mnie to najwyższy poziom.
Tam nie ma tanich chwytów i potworów wyskakujących z ekranu (tylko jedna jump scene), jest za to dramat głównych bohaterów. I właśnie tak należy na ten film patrzeć. Jak na dramat z dodatkiem horroru. Obecność to bardziej akcja i wybuchy w stylu Michaela Baya :P
Tak, to jest bardziej dramat z dodatkiem horroru, a według mnie bardziej "film sądowy" (jako podgatunek może i nie istnieje, ale łatwo zauważyć specyficzną, typową formę filmów skupiających się wokół rozpraw sądowych). Ale wciąż nie jest to najwyższy poziom, ani jako horror, ani jako film w ogóle ;)
UWAGA, SPOILER.
Oglądałem "Obecność" wczoraj i muszę przyznać, że się srogo zawiodłem. Ludzie opowiadali o tym jaki to straszny, trzymający w napięciu horror. Że scena z zabawą w chowanego i szafą wymiata. Tymczasem większość filmu jest okropnie przewidywalna (wiem, trudno w tych czasach o horror nie oparty na standardowym szablonie). Problem w tym, że gdy już obejrzeliśmy wiele horrorów w życiu, oglądanie Obecności to kolejne "oho, teraz będzie tak, bo widziałem to w dziesięciu innych podobnych tytułach". Druga sprawa, film był momentami nudny, momentami irytujący (ostatnie sceny jak matka lewitowała na krześle i ogólnie cały moment gdy wypędzali z niej demona, to przedłużanie na siłę). Podobnie moment, gdy matka znalazła tajne ukrycie za szafą, gdy spada do piwnicy. A wszyscy zamiast zejść do piwnicy, szukają jej w podłodze lub nawołują. Kto pisał do tego scenariusz?
Jak ktoś nie ma co robić wieczorem, do obejrzenia. Ale jak liczycie na coś więcej, to Obecność Wam tego nie zapewni.
Ja podczas seansu miałem wrażenie, że ktoś posklejał fragmenty znanych mi horrorów w jedną całość :P
Zgadzam się. Mnie śmieszyły te sytuacje z zegarkami i nigdy nie rozumiem dlaczego ludzie biegną z kamerami, żeby nagrać niewidzialnego ducha.. albo dlaczego duch mialby lapac kogos za noge podczas snu? czy duchy nie maja lepszych rzeczy do roboty? czy to jest logiczne...zastanowmy sie..
Żeby to jeszcze była ponętna dwuedziestka to łapanie za nogę miałoby jakiś sens ;P
Taki duch widać ma strasznie nudne nieżycie.
Co racja to racja. Obecność starszy tylko migawkami, czyli damy jakieś ujęcie, coś tam wyskoczy coś się pokaże i tyle wszystkiego. Oklepany motyw wielu horrorów. Jeszcze to turlanie się po podłodze, dosyć komiczne. To co odróżnia ,,emily rose'' od obecności, to swego rodzaju wizja całego opętania i tego jak opętany może postrzegać rzeczywistość. Nie przypominam sobie, żeby w jakimś horrorze przed ,,emily rose'' były podobne sceny jak ta w szkole albo ta w kościele, które uwidaczniają w namacalny sposób potęge zła i to z czym mamy do czynienia. W obecności tak naprawde zjawisko to jest ukazane jako wyblakła rozeźlona anorektyczna postać i do tego w białych patałaszkach (typowe) szkoda że zabrakło pewnego rodzaju mistycyzmu i przynajmniej podobnych scen jak te wymienione wyżej, bo historia miała power.
Ja w Egzorcyzmach lubię wątek sądowy i to jak główna bohaterka najpierw nie wierzy księdzu, potem stopniowo się do niego przekonuje, aż w końcu sama zaczyna się bać... a samo opętanie zostało przedstawione bardzo realistycznie. Dobrze, że obyło się bez zbędnych fajerwerków.
Tamten film wogóle obfitował w dobre cseny . Była tajemica, groza, napięcie wszystko na najwyższym wtedy dostępnym poziomie i tak naprawdę niezbędnym do realizacji dobrego horroru. Ja pomimo tego iż spory kawał czasu (jakieś 8, 9 lat) oglądałem ,,eer'' to cały czas się łapie na tej scenie z zegarem, gdzie wskazówka się zatrzymuje o godz 3. Nawet w tym roku miałem dobrą wkrętke, jak wrcałem z nocki o tej właśnie godz, zapuściłem sobie w telefonie kawałek ,,liroy&bobby de- to co teraz'' (dobrze że nie mijałem żadnego cmentarza) po jakichś 2 minutach słuchania, zaczeły się pojawiać dziwne szumy. Następnego dnia doszedłem do wniosku, że to słuchawki muszą być uszkodzone albo coś z telefonem i faktycznie po części się sprawdziło, bo choć przy niektórych kwałkach nadal występują lekkie szumy, to mógłbym przysiądz że są one nieco inne od tamtych.