Niby nawet straszny, coś się dzieje, ale nikt nie zginął.A przecież to horror, a nie bajka.Taki happy
end w stylu "... i żyli długo i szczęśliwie.".Jest lekki niedosyt...
Można na to spojrzeć pod kątem złamania pewnej zasady. Obecnie jak ktoś nie umrze spektakularnie w filmie, znaczy że nie horror, a tu proszę! Mi się bardzo podobał, bo faktycznie był straszny, a nie durny jak to zazwyczaj tyczy się tego gatunku w ostatnich latach.
Dla mnie jakoś bardzo straszny to on nie był ale co do tego że większość horrorów jest durna to się z Tobą w 100% zgodzę. Mi najbardziej przypadło do gustu to ze film oparty jest na faktach (choć zabrakło jakiegoś wyjaśnienia co do późniejszych losów obu rodzin).
Uwielbiam jak ludzie ślepo za fakt przyjmują coś, bo jest tak napisane^^
Nic nie wskazuje na to, żeby ta historia była prawdziwsza niż historia Amityville so...
to żeś zabłysnął intelektem. Po primo zdaje sobie sprawę że jeśli film oparty jest na faktach to wcale nie koniecznie wszystko zgadza się w 100% bo to tylko film i rządzi się on swoimi prawami. Secondo : jednak i tak filmy oparte na faktach podobają mi się najbardziej nawet jeśli zgadza się tylko część faktów (patrz pkt.1). A po trzecie to zarzucasz kłamstwo J.Wan, scenarzyście i reszcie ekipy więc dzięki za takiekomantarze, które nic merytorycznego nie wnoszą do dyskusji.
Specjalnie podrzuciłem podpowiedź, ale widać jej nie zrozumiałeś, więc jedyną osobą która zabłysła byłeś ty.
A co oznacza podpowiedź. Ta sama rodzina, która "egzorcyzmowała" dom rodziny z Obecności, także badała Amityville i 100x potwierdzała, że jest to prawda, że w domu żyje demon, że nie da się mieszkać.
Pech chciał, że udowodniono ich mały spisek z Lutzami (rodziną której ta historia dotyczy) i oszustwo. A w domu jak demona nie było tak nie ma.
Poza tym gadanie, że mówiac, że "oparty na faktach" to zarzucanie kłamstwa reżyserowi, scenarzyście, ba aktorom to już szczyt głupoty. Co najwyżej można to powiedzieć o reżyserze, który z samym napisem niekoniecznie musiał mieć cokolwiek wspólnego...
Nie oglądałem Amityville więc nie będę się spierał. Jeśli masz jakieś źródło co do historii obu rodzin to je podaj, bo jeśli Ty kierujesz się jednym filmem a ja drugim i oba są sprzeczne to każdy może wierzyć w coś innego (tak przynajmniej zrozumiałem Twą wypowiedź).
Co do ostatniego akapitu to nic o aktorach nie pisałem, tylko przygeneralizowałem o całej ekipie ale w sumie to chodziło mi o producentów, reżysera i scenarzystę czyli osoby, które mogły mieć wpływ na ten napis ... i to nie ja zarzucam im kłamstwo tylko TY ("Nic nie wskazuje na to, żeby ta historia była prawdziwsza niż historia Amityville so...").
Także jeszcze raz poproszę o źródło bo historia jest na tyle ciekawa że można by ją było bardziej zgłębić. A na koniec cytat z kultowego serialu ... "I want to belive" ;p
Nie, nie. Nie pisałem tego w kwestii filmów, a samych historii na podstawie których powstały.
Dlatego przywołałem Amityville, bo jest to najpopularniejszy (a do tego obalony) przypadek badania opętań i nawiedzeń przez rodzinę Warrenów.
Co do samego udowodnienia oszustwa w tym wypadku: jest dokument na ten temat (nie rzucę linkiem, ale pamiętam, że był kiedyś puszczony na discovery), również wystarczy poszperać po sieci. Streszczając to: Lutzowie mają długi i potrzebują pieniędzy szybko, wykupują dom więdząc, że +/- rok wcześniej wariat zamordował tam całą rodzinę, zgłaszają opętania, wzywają Warrenów, którzy "potwierdzają" opętanie (mimo braku żadnych dowodu, ba braku potwierdzenia ze strony innych znawców). Obie rodziny z miejsca zaczynają sprzedawać prawa do historii, aż w końcu jeden z członków rodziny Lutzów w wywiadzie dla telewizji w zasadzie przyznaje, że zrobili to dla pieniędzy (w dokumencie był odpowiedni fragment). Nawiasem mówiąc demon tak silny, że Warrenowie nie mogli się go pozbyć miał dalej nawiedzać dom po ucieczce Lutzów, niestety minęło 30 lat i żaden mieszkaniec tego domu nie zgłosił nic.
Warrenowie już wcześniej oszukiwali co do opętań, nic nie wskazuje by ten jeden raz mieli rację, szczególnie że nie ma dowodów. Co ważniejsze nie udowadnia się, że czegoś nie ma (jest to w zasadzie niemożliwe), tylko że coś jest. A dowodów brak.
Co do zarzucania kłamstwa. Nie zarzucam nikomu kłamstwa, a jedynie marketingowe wykorzystanie tekstu który się sprzedaje. Faktem jest, że "film oparty na faktach" przyciąga większą widownię, co więcej w tym wypadku są to fakty, których nieistnienia nie da się udowodnić.
Co do ogółu zjawisk. W żadnym wypadku nie przeszkadza mi wiara w takie rzeczy, ba sam uważam że świat byłby ciekawszy gdyby takie zjawiska istniały. Co mi się nie podoba, to gloryfikowanie oszustów (Warrenów, nie filmowców). Tym samym nie zaprzeczam istnieniu takic hzdarzeń tym postem. Zaprzeczam tylko prawdziwość tej konkretnej historii.
OK przekonałeś mnie :) Dokumentu poszukam i w takim razie rzeczywiście masz racje, moim zdaniem doszło do dużego nadużycia ze strony twórców filmów. A Amityville w takim razie ląduje w dziale "chce obejrzeć"
Dzięki za konstruktywną polemikę, pozdrawiam.
Sam film Amityville jest całkiem dobry (o dziwo tak pierwsza już 30 letnia wersja jak i remake z Ryanem, który jak się okazuje posiada jakieś tam możliwości aktorskie), za to sequele na Twoim miejscu bym odpuścił.
Pamiętam, że kiedyś leciała seria programów, na discovery chyba, gdzie ludzie opowiadali o nawiedzeniach w swoich domach. Na 90% wydaje mi się, że mówiono tam też o tamtym przypadku. Zwłaszcza w pamięć mi zapadła scena gdy duchy jednocześnie uderzyły w dzieciaki i w matkę. Był to jeden z tych dokumentów, gdzie potem tworzyli retrospekecje wydarzeń. Jednak trochę podkoloryzowano sam przebieg opętania, nic tam chociażby nie spomniano wiedźmie składającej dzieci w imię szatana. Dla zainteresowanych zamieszczam link z artykułem co było prawdą a co podkoloryzowano ;) http://www.best-horror-movies.com/news?name=is-the-conjuring-really-based-on-a-t rue-story
Ciekawą rzecz wydają mi się też książki napisane przez jedną z córek Carolyn Perron (House of Darkness House of Light), szkoda, że nie ma jeszcze tłumaczenia na polski, ale jak ktoś się uprze to przeczytać się da ;)
Fajniej się ogląda, jak powiedzą z początku, że na faktach, bo wtedy cała ta "straszność" jest bardziej realna^^
Fakt masz rację że teraz mnóstwo horrorów (i nie tylko) jest bardzo durnowatych i przewidywalnych.Ale jednak gdy ktoś ginie w filmie to wywołuje to mocniejsze emocje, gdy przez cały film zżywasz się z bohaterem, a tu na końcu całkiem nieprzewidywalnie BACH! ktoś ginie.Tyle tylko że z tym też jest problem.Teraz twórcy filmów często idą według jakiś schematów, nie potrafią zrobić czegoś swojego i tak jest też ze śmiercią bohatera - jest ona całkowicie do przewidzenia.