To ja się pytam:
- Kto dał Clooneyowi pieniądze na to "dzieło"?
- Czym sie kierowali: Matt Damon, Bill Murray, John Goodman i Cate Blanchett "grając w tym "dziele"?
- po co w ogóle wypiszczać na światło dzienne takie "dzieło"?
- kto mi odda stracone dwie godziny ?
Uwierzcie, że całą tą historię można spokojnie zamknąć w zwiastunie plus ewentualny oczywisty happy end. Reszta to delikatnie pisząc nieudolna próba zapełnienia taśmy filmowej.
Absolutne dno!!!!!!
Jak do tej pory nigdy nie oceniłem żadnego filmu na jedną gwiazdkę. Ten jest pierwszy.
To w sumie też jest jakiś sukces - gratuluję.
No wiadomo czym sie kierowali, kasą :) Taka reklama i taka obsada, jestem pewien, że film spokojnie zarobi z nawiązką :)
za czasów dobrego kina tak było, że np. taki de niro nie grał w byle gównie. Teraz to jest naciąganie na bilet z premedytacją.
kiedyś tak było teraz jest jak jest. najgorsze w tym to absurdalne gaże dla ludzi, którzy mają już wszystko, ale podatków płacić nie chcą :) Hameryka
Za "starych dobrych czasów" aktorzy nie kierowali się niczym, bo filmy wybierała im wytwórnia. I dlatego właśnie taki Bogart często występował w szmirach i czuł się niespełniony, bo nie grywał w zbyt wielu filmach ciekawych artystycznie. Zresztą chyba Eastwood kiedyś o tym mówił. Aktor był w pewnym stopniu zakładnikiem wielkich wytwórni. Dlatego niełatwo było zmienić image. Taki Grant np. nigdy nie mógłby zagrać czarnego charakteru, bo by mu nie pozwolono. Jeśli teraz aktorzy grają dla szmalu, to dlatego, że chcą, a nie dlatego że muszą. Jak dla mnie to chyba lepsze wyjście. Zresztą nawet Pacino w najlepszych czasach miał wpadki.
Clooney akurat wybiera filmy, które mu się naprawdę podobają. Robi kupę szmalu na zagranicznych reklamach (chyba kawy), przez co nie musi grać dla kasy i może robić filmy, których być może nikt nie obejrzy. Dla przykładu "Good Night and Good Luck". A że czasem się trafi na niewypał, to cóż. Tak bywa.
Masz racje tylko są dwa podstawowe pytanie: Czy Bogart i Grant byli zmuszani do podpisywania kontraktów z wielkimi wytwórniami?
Nie. Czy źle na tych kontraktach wyszli? Nie. Wiem, że to może brutalne co powiem, ale być może nie byłoby dzisiaj wielkiej legendy Bogarta gdyby nie wytwórnia, która stworzyła jego jedyny i niepowtarzalny filmowy wizerunek. Byli w historii kina aktorzy dużo lepsi od Bogarta i Granta, którzy grali różnorodne postacie w filmach tacy jak Olivier czy Scott, ale oni nie mieli jasno sprecyzowanego wizerunku i dziś pamiętają o nich tylko koneserzy. W dzisiejszym kinie też mamy takiego Garego Oldmana, aktora wybitnego, prawdziwego kameleona i co... gwiazdą jest Clooney, a Oldman załapuje się co najwyżej na drugi plan. Czy Bogart występował w szmirach? Tak, ale wystąpił również w całej masie świetnych filmów. A okazje do zmiany swojego filmowego wizerunku, przecież i tak dostawał np. od Hustona w Skarbie. Czy te okazje wykorzystywał? Moim zdaniem nie do końca, dlatego też potem wracał do swojej stałej postaci w kinie. Pozdrawiam.