Dlaczego nie przywiązali pastuchów do drzewa, nie uśpili czy coś w tym rodzaju i rozpoczęli normalnie misję. Natomiast wypuszczają ich mając nadzieje na spokojny powrót.Przecież to normalnie w głowie się nie mieści aby wykonać taki błąd.
Rozważali to, ale pomysł nie przeszedł, bo mogły zjeść ich np wilki. Także w sumie lepiej byłoby ich od razu zabić.
fakt to było debilne przecież to komandosi oni są szkoleni nawet przy hipotermii myślą racjonalnie a tu zachowali się jak" normalni ludzie "
powinni zrobić coś w tym stylu
- jak już misja była już spalona mogli się już nie spieszyć przed wypuszczeniem i zapewnić sobie drogę ucieczki do domu , jeden wojak lub dwóch poszliby wyżej w celu nawiązania kontaktu z baza ze zostali odkryci i przerywają misje - jak już by wiedzieli ze lecą po nich wtedy mogliby ich wypuści
- poczekać do zmroku wtedy mieliby większe szanse na walkę i na ewentualna ucieczkę
- lub bardziej mocniej przywiązać ich do drzew zostawiając ich chwilowo na pastwę losu jakby już komandosi nawiązali kontakt ze swoimi i przyleciałby po nich helikopter wtedy mogliby użyć radia znalezionego przy tego dziadku nawiązać kontakt z talibami i powiedzieć ze związali ich ludzi na wzgórzu ( nie gryzłoby ich sumienie) lub z radia komandosów na otwartej lini ( nie zakodowanej)
Ad.1: Nie mogli się rozdzielić, w przypadku nagłego ataku lub zasadzki nie mieliby szans. A poza tym nie mogli siedzieć w miejscu z przykutymi do drzewa jeńcami, którzy krzyczeliby jakby tylko na horyzoncie pokazali się talibowie. Pomysł chybiony.
Ad.2: To, czy walka/ucieczka w nocy byłaby łatwiejsza nie jest takie pewne. Oni zapewne wiedzieli lepiej i wybrali dzień.
Ad.3: Była mowa, że jakby ich przywiązali to by ich mogły wilki wpałaszować, albo znaleźliby ich właśni ludzie i wyszło by tak samo, jakby ich uwolnili. Poza tym, nie mogą się przecież hamerykańce kontaktować z terrorystami w ramach współpracy, informując, że tutaj mieli akcję unicestwienia ich lidera ale im nie wyszło bo wpadli na pasterza, którego mogą sobie odebrać z pod drzewka na wzgórzu. no come on. ;D
Wy tak tutaj kombinujecie a wyjście jest znacznie prostsze. Mogli ich po prostu zabrać ze sobą i wypuścić dopiero jakby po nich helikopter podleciał. Z tym, że nie zrobili tak ponieważ nie przewidzieli, że talibowie ich zdołają dogonić (a zakładali z góry, że pasterze ich powiadomią).
-Nie rozumiesz , w przypadku jak już wypuszczali pastucha i dzieci powinni komandosi założyć tylko jedno ze POWIADOMIĄ TALIBÓW i się na to przygotować przecież jak się jest na terenie wroga i czuje się ich oddech na plecach jak można bawić się w zgaduj zgadule zawsze się najgorsze zakłada , przed wypuszczeniem poszło by dwóch wojaków nawiązać kontakt lub poszliby wszyscy a ich by tymczasowo przykuliby do drzew z kneblami w ustach ( nie mogliby krzyczeć) pewnie później by się okazało ze muszą dalej pójść by nawiązać kontakt bo sygnał dalej blokowały góry ( tutaj już dalej trzeba by było kombinować) otwarta przestrzeń to byl dzień.
- W nocy myślę ze większe o wiele by mieli szanse przecież ci komandosi to są wyszkoleni zabójcy ich treningi szkolenia również trwały nocą mieli również noktowizory , zresztą przed wypuszczeniem pastucha i dzieci mogliby zrobić rekonesans wyżej sprawdzić na czym stoją bo każda sekunda minuta jest na wagę złota w opóźnienia powiadomienia talibów przez tych pojmanych , jak później można było zobaczyć ze zrobili źle po ich bezmyślnym wypuszczeniu jak się okazało gdy weszli wyżej i nie mogli nawiązać łączności wiec cofnęli się do lini drzew " czekają do zachodu słońca" na otwartym terenie lepiej iść jednak nocą ale to i tak jest niebezpieczne . Noc ma wiele plusów ciężej się strzela do celu , mniej się jest widocznym może właśnie dzięki temu zyskaliby jakies10 % szans na przetrwanianie , plusy jakie talibowie posiadają to tylko znajomość topografii terenu dlatego nawet jak talibowie by ich dogonili to w nocy mieliby większe szanse na walkę i ukrywanie się.
- co do trzeciego to tak już napisałem bo widać było ze gryzie ich sumienie zresztą i tak by się dowiedzieli talibowie o nich ze byli amerykanie wiec również mogli nawiązać z nimi kontakt ze przywiązali ich ludzi do drzew na wzgórzu Może zdarzyliby przed wilkami :)) a jakby ich wcześniej znaleźli właśni ludzie jak wyżej pisałeś to komandosi już byliby sporo oddaleni od tego miejsca nawet ta minimalna przewaga mogłaby zaważyć na ich przetrwaniu
Bo ja widzę to tak przed ich wypuszczeniem nic nie zrobili nie zbadali terenu itp tylko się kłócili po czym dowódca kazał ich wypościć no i zamiast się wycofać uciekać to zostali w tym samym miejscu - bo musieli się cofnąć jednak do lini drzew czekając do zachodu słońca w sumie dowódca Mike Murphy miał wtedy tylko 29 lat - mylić się jest rzeczą ludzką
Witam, według mnie podejmowali decyzje takie jak zostali wyszkoleni. Możliwe, że dowódca gdzieś popełnił błąd. Może zamiast cofać się do linii drzew i czekać na nadejście nocy mogli przesuwać się na przód.
Dokładnie wszystko od dowódcy zależy ,Jak pisałem przed wypuszczeniem ich mogli zrobić zwiad i zorientowany się co i jak bo co później się okazało i tak musieli jednak czekać do zmroku ukryci w lesie i tak wiec nie potrzebnie tylko ich wcześniej wypuścili gdyby to zrobili np w nocy to raz wolniej by schodzili pastuch i dzieci ( nawet minuty są na wagę złota) a droga sprawa może by nie zeszli poczekaliby do rana plus jak tu niżej napisał użytkownik Carlin bardzo dobry pomysł zabrać im buty wtedy w nocy bez butów to może by nie schodzili tylko czekali do rana na zejście na dol a w tym czasie komandosi byliby już oddaleni sporo od tego miejsca może już by wrócili do domu . A czemu nie szli do przodu tylko się cofnęli do lasu bo z tego co widziałem to otwarty teren jakby ktoś ich zauważył niewielkie mieliby szanse. ( może podchodzę do tego trochę inaczej emocjonalnie u mnie w rodzinie wiele osób pracuje pracowało w wojsku i kilku było w Iraku za to ja nigdy byłem w wojsku i nigdy nie będę a powinienem)
To nie był błąd, mieli plan ewakuacji, myśleli że zdążą, ale łączność całkowicie zawiodła
Mogli przecież zabrać im buty a tego młodego chojraka okulawić. To i tak mała cena za darowanie życia.
darowanie życia? tak samo jak będziesz sobie wieczorem chodnikiem szedł i Cię jakiś dres nie zabije a tylko okradnie będziesz mu wdzięczny za darowanie życia? to byli pasterze ciężko pracujący na marne życie we własnym kraju, z jednej strony mieli talibów którzy ich zastraszali z drugiej strony wojsko AGRESORA, które wcale nie jest super bo nie zabiło tych akurat konkretnych cywilów. Ludzie pod tym filmem tylko piszą jacy biedni Ci komandosi że ich takie nieszczęście spotkało a nikt nie współczuje tu tym którzy są najbardziej poszkodowani czyli normalnym Afgańczykom (normalny Afgańczyk to nie terrorysta z AK ani samobójca jak niektórzy sądząc po komentarzach myślą
Tak samo wojska USA nie są okupantem czy agresorem jak co po nie którzy myślą. I skończ z tą polityką.
nie wiadomo czy Ci trzej pasterze byli niewinni - mogli być Talibami - w końcu ten jeden biegł powiadomić swoich, że amerykanie są w lesie
Słabe to Twoje porównanie. A sytuacja w Afganistanie jest bardziej złożona niż tu rysujesz. I nie każ mi się tłumaczyć za ludzi co to się wypowiadają na forum.
Tak samo postapili żołnierze z Bravo Two Zero oraz z ODA525. To sa ludzie i żołnierze a nie mordercy
Poszukaj "Bravo Two Zero" Andy McNab oraz "Ostatni z Bravo Two Zero" Chris Ryan. Są to książki napisane przez dwóch operatorów SASu którzy brali udział w tej operacji. jest także film Bravo Two Zero z Sean Bean-em.
A o ODA525 jes film dokumentalny ylko trzeba poszukac na Necie (i znac ang) ale w duzym skrócie to było tak:
Podczas prowadzenia obserwacji ruch wojsk irackich komandosi zostali wykryci przez lokalnych cywilów (kobiete z dwojgiem dzieci), 2 czy 3 zołnierzy miało w nich wycelowaną bron i byli gotowi pociągnąc za spusty. Jednak dowódca stwierdził że nie beda mordowac dzieci bo to nieich wojna. Cywile ci następnie zawiadomili pobliskie oddziały Armii Irackiej. Wkrótce Amerykanie zostali zaatakowany przez ok. 150 żołnierzy irackich. Zabili z nich 40. Kolejne oddziały wroga jednak wciąż nadchodziły i wkrótce ekipa musiała przedzierać się przez batalion (ok. 500 chłopa) irackiego wojska...
W oddziale był JTAC, który naprowadził kilka F-16C na ich pozycje Piloci dostali od niego polecenie zrzucenia bomb kasetowych (!) w bezpośredniej bliskości (danger close) oddziału Alpha 525. naprowadzali bomby prawi na siebie samych Po nalotach i wyeliminowaniu bezpośredniego zagrożenia ze strony Irakijczyków komandosi zostali ewakuowani maszynami 160th SOAR(A). Rok 1991
WOW!!! Jak się nazywa ten film dokumentalny? Ja te wszystkie książki co mam to czytam właśnie w oryginale po angielsku więc i to bym chętnie zobaczył.
http://books.google.pl/books?id=z-UjKGAClgcC&pg=PA38&lpg=PA38&dq=ODA+525+1991+IR AQ&source=bl&ots=VVw2YxEZzW&sig=p2URB8XwnSumAsHW5eSC7w_mKds&hl=en&sa=X&ei=wXbNUo _lOo6X0QWnqICIAQ&ved=0CEAQ6AEwAg#v=onepage&q=ODA%20525%201991%20IRAQ&f=false
Tutaj w tym linku jest fragment tej książki. I faktycznie jest napisane że ośmiu komandosów 24 lutego 1991 było zauważonych przez jakieś dzieci itd.
A jak wpisuje na google żeby ją znalazło do kupienia w papierowej formie to jest jakaś historia 26 zielonych beretów i 2003 rok.