Generalnie właśnie ostatnia 1/3 filmu to dorysowana fikcja w stylu gry Medal of Honor. Ale rzeczywistość przeciętnego widza znużyłaby setnie po tak pełnym adrenaliny pościgu, więc nie dziwię się Bergowi. Szkoda tylko, że po naprawdę dobrze przedstawionej strzelaninie na szczycie i potem pod klifem ta rzeźnia na koniec filmu to był taki beznadziejny teledysk (pif-paf-bum-pif-paf-bum jak w kalejdoskopie).

tu się zgadzamy.

Początek spoko, im dalej tym gorzej (zwłaszcza z realizmem).

Porównanie tego filmu z Black Hawk Down jest skrajnie krzywdzące. Głównie dla Helikoptera w Ogniu i Ridleya Scotta. Helikopter odznaczał się dużą - nawet bardzo dużą dawką amerykańskiego zadęcia, ale to już klasyczna skaza na gatunku tego typu filmów robionych "za kałużą" i nie deprecjonowała dużych wartości artystycznych i "estetycznych":). Znakomite sceny batalistyczne i porywająca ścieżka dźwiękowa. Pomijam amerykanizmy w samej historii. Ocalony to bardzo mierne kino, obok którego przechodzi się obojętnie. A jeżeli dystrybutor pokazuje film w Polsce pół roku po premierze na świecie, to nie powinien się dziwić, że ludzie wybierają wersje pirackie, zwłaszcza, że ta dostępna parę miesięcy temu była bardzo dobra. na pewno nie pójdę do kina i jej nie "zalegalizuję" kupując bilet. Dość robienia się w trąbę przez dystrybutorów.

Nie zrozumiałeś mnie. Chodziło mi wyłącznie o podobieństwo fabuły ( nieudana akcja, walka oddziału z większymi siłami wroga na jego terenie - helikopter, odbicie więźnia pod koniec filmu i sama ostatnia scena ratunku - Kapitan Philips ). Oczywiście, że ten film nie godzien Black Hawk Down stóp całować ( widziałem pewnie z ponad 10 razy, tak na marginesie). Z resztą, jak można było to co napisałem inaczej odczytać ? Czy jak w tym jednym zdaniu zdążyłem porównać jakość tych filmów ?:)

no dobra, chciałem tylko Ocalonego zrównać z wysokością powierzchni morza, wykorzystałem okazję i podczepiłem się pod Wasz post szeregowy, za co niniejszym przepraszam:)