PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=749}

Oczy szeroko zamknięte

Eyes Wide Shut
7,3 111 554
oceny
7,3 10 1 111554
7,1 30
ocen krytyków
Oczy szeroko zamknięte
powrót do forum filmu Oczy szeroko zamknięte

Najbardziej denerwujący jest gwiazdorzący Cruise. Trafnie opisał jego grę krytyk w recenzji:
http://www.slate.com/articles/arts/movies/1999/07/the_naked_and_the_dead.html

"Cruise's brow is preternaturally low, and when he tries to simulate brain activity he looks like a Neanderthal contemplating his Cro-Magnon neighbor's presentation of fire: What this orange snake make finger feel hot? That the emotional climax of Kubrick's last movie is Tom Cruise screwing up his face and feigning a tragic awareness while a piano goes plink ... plink ... plink-plink-plinkplinkPLINK is enough to make you cry, but not the way the filmmaker intended. Like Kent in King Lear we must ask, "Is this the promis'd end?""

FIlm wymęczony, silący się na artyzm, niespójny. Potencjał leżący w tajemniczym balu maskowym - jedyny ciekawy wątek - niewykorzystany. Może owa maskarada tak władczo wyszła, ponieważ Cruise był ukryty za maską i nie musimy oglądać jego udawanych min (trochę to popsuł, gdy ściągnął maskę). Psychologicznie fałszywy. Kubrick powinien kręcić jakieś konkrety, bo do psychologicznych niuansów to się nie nadaje w ogóle.

Nie będę powtarzał ile sztuczności zostało tutaj zaprezentowanych, niby to udających artyzm, bo zostały one szczegółowo opisane w wątku:
http://www.filmweb.pl/film/Oczy+szeroko+zamkni%C4%99te-1999-749/discussion/Jeste m+NIENASYCONA+i+troch%C4%99+rozczarowana+filmem+%28spoilery%29,1745529

Nie dzwię się, że Kubrick zmarł na atak serca parę dni po premierze, może dopiero wtedy zrozumiał, że film mu się nie udał, że być może nakręcił jeden z najgorszych filmów w swoim życiu, krytyka wprawdzie nie była szczególnie chłodna, bo długo czekali na film Mistrza, choć wszyscy czuli, że to nie jest żadne arcydzieło. Ocena obiektywna: 5/10.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

http://www.visual-memory.co.uk/amk/doc/0096.html - tu jest bardzo rzetelna recenzja

Nie wiem co, żeś się uczepił tak Cruise'a, ale on tu gra chyba swoją najlepszą rolę, gdzie widzisz to gwiazdorzenie? Poza tym to nie on stanowi tu o "mocy" filmu, jest po prostu jednym z wielu jego elementów nie tak jak w przypadku Nicholsona i Lśnienia czy McDowella i Mechanicznej Pomarańczy.
Głównym gatunkiem jest dramat tak jak w większości filmów Kubricka, psychologi tu jest niewiele. Argumenty tej pani z tego wątku co podałeś są żałosne i daremne, nie zna się ona na sztuce. Mówiąc wprost ona wolałaby po prostu porno zamiast ambitnego filmu. Nie wiem do końca co masz na myśli pisząc o scenach udających artyzm. Albo coś jest artystyczne albo nie jest. Moim zdaniem ostatni film Kubricka jest tak samo doskonały jeżeli chodzi o wykonanie i przekaz jak jego największe dzieła, a więc jest jak najbardziej filmem artystycznym. Perfekcyjne odwzorowanie kostiumów, budynków i ich wnętrz czy fenomenalny podkład muzyczny o tym jak najbardziej świadczą. T

ak na marginesie Scorsese powiedział, że dla niego to jeden z 4 najlepszych filmów lat 90.

ocenił(a) film na 5
Kamileki

Ja się nie czepiam technicznej strony filmu, bo ta jest zwykle dopieszczona do perfekcji u Kubricka, ale przecież sztuka nie polega tylko na formie, ale także na treści, a do treści NALEŻY psychologiczna warstwa filmu. Wybitne filmy Kubricka, a do nich zaliczam tylko 3: Mechaniczną Pomarańczę, Ścieżki chwały i Odyseję kosmiczną (w takiej kolejności), ewentualnie dodatkowo jeszcze Full Metal Jacket, nie skupiają się na psychologii bohaterów i nie jest ona najważniejsza, bo są wyższe priorytety, ale w tego typu filmach jak Oczy... psychologia ma jak najbardziej znaczenie i to bardzo istotne. Twierdzenie, że jest inaczej, jest kłamstwem. Psychologia bohaterów występuje od początku do końca filmu i ma tak samo ważkie znaczenie jak warstwa socjologiczna.

"Argumenty tej pani z tego wątku co podałeś są żałosne i daremne, nie zna się ona na sztuce. Mówiąc wprost ona wolałaby po prostu porno zamiast ambitnego filmu."

Właśnie, że nie są żałosne, może trochę napisane tonem infantylnym, ale z treścią się całkowicie zgadzam. Kubrick skupiał się na pięknie kobiecego ciała, same opalone modelki z dużymi piersiami, mężczyźni niczym bogowie, ale bez już nagości, jakby reżyser nie chciał urazić widza, bo przecież naga kobieta to jeszcze kultura, a nagi mężczyzna to już obelżywość typu Von Trier (pod tym względem odwaga von Triera robi wrażenie), sceny seksu sztuczne na pokaz itd.

"Nie wiem co, żeś się uczepił tak Cruise'a, ale on tu gra chyba swoją najlepszą rolę"

To chyba nie rozumiesz co to jest dobre aktorstwo skoro nie rozumiesz tego co napisałem o tej grze. Właśnie oglądam Magnolię i jestem pod piorunującym wrażeniem właśnie Cruise'a - tu jest genialny niczym młody bóg. Jeśli chcesz porównania to sobie obejrzyj obiektywnie najpierw Oczy... a potem Magnolię albo na odwrót, to może zrozumiesz w końcu.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Do treści należy też warstwa dramatyczna, kryminalna, erotyczna. Kubrick chce pokazać, że niewiele trzeba aby poważnie zaburzyć życie bardzo dobrze poukładanej i wiodącej sielankowy żywot rodziny. Wydarzenia Jednej nocy, która wstrząsnęła małżonkami dają mocno do myślenia. Psychologia ma tu małe znaczenie. To nie przez zaburzenia psychiczne sytuacje się komplikują. Tobie może się wydawać inaczej, ale Kubrick to nie Bergman i nie opiera całej treści na zaburzeniach psychicznych.

ocenił(a) film na 5
Kamileki

Oj, to naprawdę odkrywcze, zapewne to pierwszy taki film, gdy sienkowe życie młodej pary zostało zburzone. Już za to należy się 10/10.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Nie dokończyłem postu bo za szybko dałem enter. Psychologia występuje tu jedynie pomiędzy rozmowami Billa i Alice, resztę tworzą enigmatyczny klimat związany z ceremonią masońską, wątek kryminalny, erotyczne przygody Billa i erotyczne marzenia Alice czy ogólny dramatyczny wydźwięk filmu. Nie wiem czy jest to odkrywcze - pewnie nie, ale wiesz doskonale że nie każdy film musi być odkrywczy aby był doskonały - czy ktoś tak ja Kubrick ukazał problemy bogatego małżeństwa? Nikt. To się liczy, a nie innowacyjność tematyczna.

Chciałbyś widzieć gołych mężczyzn? Przecież nie było prawie w ogóle dobrych filmów pokazujących mocną nagość obu płci [a swoją drogą - czy w ostatnim filmie Kubricka u kobiet prócz piersi i łona było coś jeszcze widoczne?:)]. Jakby tak się czepiać to wszędzie coś znajdziemy. Mechaniczna Pomarańcza - ile mamy gołych kobiety a ile mężczyzn?:) Barry Lyndon - przez chwilę nagie pokojówki, a mężczyźni też jakoś dziwnie ubrani po samą szyję. Jeżeli komuś brakuje genitaliów to są odpowiednie od tego filmy - w ogóle taki atak na Kubricka jest śmieszny (za mało widać penisów, nagość tu a dlaczego nie tam, cycki duże cycki małe itd.), ale o dziwo niektórzy krytycy też "analizowali" film z tej perspektywy i ocenili film nisko z tylko powodu nagości.

Okej, nie oglądałem Magnolii ale słyszałem że bardzo dobra rola Toma. Jednak to Ty napisałeś, że w OSZ miał słabą rolę, a porównujesz ją do rzekomo jego najlepszej z Magnolii. Rola u Kubricka spokojnie mieści się w jego top 5 . Poza tym tak jak wspomniałem, Cruise jest tu pionkiem na szachownicy, a że ja nie dostrzegam większych minusów w jego grze to krytykowanie CAŁEGO filmu z perspektywy tej roli wydaje mi się dziwne. Myślę, że nie przypadł Ci do gustu styl ostatniego filmu Stanleya. Jest on kontemplacyjny, nieco inny niż pozostałe jego filmy. Co nie oznacza, że nietrafiony czy miernie zrealizowany.

ocenił(a) film na 5
Kamileki

Gdyby film był mierny, to oceniłbym na 2-3, a nie na 5. Ale oceniam całość. Podobał mi się motyw maskowego balu, a klimatyczna muzyka jak najbardziej wprowadzała w "kontemplacyjny", choć niepokojący zahipnotyzował. Ale tego urzekającego klimatu było za mało. A Cruise'a i jego "popisów" - za dużo. Miałem nadzieję, że bohater uzależni się od tych spotkań w maskach. To by było naprawdę coś nowego, coś odkrywczego. Zamiast tego dostajemy typową historię lekarza bawiącego się w detektywa. Film ma duży potencjał, który nie został wykorzystany.

Jeśli chodzi o nagość, to nie rozumiesz nadal o czym mówię. Nie chodzi mi, że nie było gołych mężczyzn, tylko o takie sztuczne wywoływanie piękności, co się kojarzy z kobiecością, a nie męskością. Kobiekty jak dla mnie mogłyby być ubrane.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Jakim cudem chciałbyś aby nasz bohater uzależnił się od spotkań w maskach? Nie pamiętasz jak mistrz ceremonii kazał mu się rozebrać i groził mu śmiercią, ale jedna z dziewczyn (prawdopodobnie Mandy) go uratowała? To nie jest typowa historia, nie widziałem jeszcze w filmach ludzi, którzy na własną rękę tropiliby taką sektę (illuminati).

Kobiety musiałby być nagie, bo takie "fajne" tradycje i obrządki miała ta sekta. Goła jeszcze była ta Mandy - ale raz jak była naćpana a drugi... gdy Bill przyszedł zobaczyć jej ciało w kostnicy. Takie sceny nie wywołują efektu podniecenia i nie kojarzą się z kobiecością. Marzenia Alice z marynarzem też nie wyglądają na podniecające gdy w tle słychać niepokojącą melodię.

ocenił(a) film na 5
Kamileki

Zaraz zaraz... bo czegonie rozumiem. A kto należał do tej całej "masonerii"? Ponoć bogata elita, intelektualiści, a nie pospólstwo. Przypominam, że Bill był cenionym i bogatym lekarzem. Dlaczego nie chcieli by go przyjąć? A tak, uwikłałby się w grę w sposób czysto psychologiczny: fascynują nas rzeczy zakazane. Reżyser więc powinien w filmie pokazać, jak sekta potrafi w niezwykle subtelny sposób przyjmować nowych członków: najpierw masz niby zakaz wstępu, to podanie hasła niby tylko przypadkowo, a w rzeczywistości byłoby zaplanowane, potem znowu jakaś próba w stylu my albo Twoja rodzina itd... to byłby genialny film dopiero. A to jest słabe.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Do masonerii należy przeważnie elita - masz rację, ale nie o to tu chodzi. Bill ogromnym zbiegiem okoliczności znalazł się na tej "imprezie" i był zupełnie nieoczekiwaną osobą. Takich masoni już sobie kompletnie nie życzą - przecież to mógł być szpieg. Dlatego nie przyjęliby go, a i tak miał farta, że był wysoko usytuowany. Dzięki temu dostał kilka ostrzeżeń zamiast kilka kulek he. W sumie wiem, że dla Ciebie jest to słabe, ale nie dziwię się. Z tego co widzę bardzo cenisz filmy gangsterskie, a tam logika i chłodne postępowanie są na porządku dziennym. Lubisz same konkrety i brak zawirować w postępowaniu bohaterów. A te w ostatnim filmie Kubricka są czasami dziwne.

ocenił(a) film na 5
Kamileki


Scorsese powiedział, że to jeden z 4 najlepszych filmów roku 1990, a to jednak różnica. Po za tym sam Kubrick powiedział, że ten film to piece of shit i był kompletnie niezadowolony z gry dwojki glownych aktorow. Ale kto komu zabraoni dorabiać ideologi :)

ocenił(a) film na 10
Niskobudzetowy

"Kubrick stwierdził, że był to jego najlepszy film, który jest niewątpliwie jego najdojrzalszym emocjonalnie dziełem. Dzień po prapremierze, 7 marca 1999 roku, zmarł w śnie na ciężki zawał serca."
Sam uważam inaczej, miał co najmniej 4 lepsze filmy, jednak i tak Oczy są dla mnie w grupie 7 arcydzieł Kubricka.

ocenił(a) film na 5
Kamileki

Bierzesz z polskiej Wikipedii. W angielskiej jest sporo o tym, że może nie uważał, jak napisałem, tego filmu za swój najgorszy, ale nie pałał do niego wielkim entuzjazmem. Aktor z Full metal jacket do którego Kubrick dzwonił twierdził, że powiedział o filmie piece of shit. Później ktoś to dementował, ale po co gość miałby kłamać. Z resztą Kubrick kręcił ten film 400 dni, więc można się domyślać jaka to była dla niego męczarnia (co więcej na ekranie wcale nie widać aby film był super dopieszczony)

ocenił(a) film na 10
Niskobudzetowy

R. Lee Ermey tak się zna na filmach jak świnia na gwiazdach. Barry Lyndon był kręcony przez 300 dni, Odyseja czy Lśnienie też były bardzo długo więc nie o ilość dni tu chodzi. Po prostu Kubrick był zadowolony z efektów swojej pracy, a patrząc na wiek człowiek często chwali sobie to co udało mu się osiągnąć w starszym wieku. Stąd rozumiem, że mógł tak powiedzieć. W Oczach nawet tytuł książki na półce czy kolor stołu bilardowego ma znaczenie, a Ty piszesz że nie jest to dopieszczony film. O genialnej realizacji technicznej (kostiumy, scenografia) nie wspominając.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

No wiesz, Barry Lyndon jest dłuższym filmem. Poza tym ilość lokalizacji, różnorodność pomieszczeń i scenografii zapiera dech, więc nie porównujmy.
Tak naprawdę jakie znaczenie ma co sądził o tym filmie sam Kubrick? Jedynie jako forma ciekawostki. Przecież nie ma mniej obiektywnej opinii o dziele, niż opinia samego autora. Poza tym Kubrick nie zdążył do filmu nabrać dystansu, gdyż zmarł na krótko po jego nakręceniu.
Odnośnie twojej opinii powiem jedno. Wymienianie jako wielki atut tego filmu poziomu realizacji przyrównałbym do pochwały dla Jordana że trafił dwa rzuty osobiste. To że Kubrick technicznie wypieszczał filmy to nic nowego. Facet znał się na swojej robocie. Czego innego można się było spodziewać po Oczach szeroko zamkniętych? Przecież nagle nie zszedłby poniżej swojego poziomu. Na Kubricka dobre wykonanie to za mało. Od niego należy wymagać więcej. Do tego nas przyzwyczaił. W Oczach niewiele więcej dostaliśmy. Film "sztuczny", wymuszony, z nachalną symboliką. Brakuje mu charakterystycznego dla Kubricka polotu. Zboczyłem z tematu. Nie chciałem oceniać samego filmu w tym poście. Co by nie mówić film ma swoich fanów, więc chyba było warto.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Nidzie nie porównałem Oczu do Barrego Lyndona. To tuż za Odyseją w mojej opinii najlepszy film Kubricka i zarazem jeden z najlepszych w historii. Sztuka absolutna świadcząca o prawdziwym artyzmie twórcy. Dzieło filmowe, które można stawiać bez problemu obok najlepszych obrazów Picassa czy utworów Mozarta, Bacha i innych. Opinię Kubricka o swoim ostatnim filmie przytoczyłem tylko dlatego, że pan wyżej napisał kłamstwo i chciałem sprostować. Dla Ciebie Oczy są sztuczne, dla mnie jedynie momentami uśmieszki Cruise'a i gra Kidman wydają się nienaturalne, ale poza tym jest to fenomenalnie opowiedziana historia i ogólnie wspomniana dwójka aktorów gra na dobrym poziomie. Ani jednej przydługawej sceny, chłonąłem Oczy i przy powtórkach z łatwością. Oczywiście masz rację - brak tu polotu jak w innych dziełach Stanleya ale to w żadnym wypadku nie świadczy o minusie. Większość fabuły być może tylko snem, a wiele wydarzeń balansuje na granicy rzeczywistości i fikcji dlatego powolna narracja świetnie tu pasuje. Oczy są filmem, który można kontemplować i to jest kolejny wielki plus. Nawet jak na Kubricka to nadal genialny film wg mnie. Nie wiem dlaczego jest tyle opinii o jakimś "wymuszeniu" czy "sztuczności" (bo nie tylko Ty to piszesz) skoro na dobrą sprawę takie zarzuty można przypisać i innym filmom Stanleya (np. Mechanicznej Pomarańczy - kicz czy gra aktorska, Lśnieniu - szarżujący Nicholson czy hektolitry krwi czy nawet Odysei i jej tempu narracji. Dopóki ktoś nie napisze co konkretnie go raziło takie argumenty na niekorzyść uznaję za ogólniki, które można każdemu filmowi przypisać. Bo popatrz, ten kicz i gra aktorska w Pomarańczy czemuś służy, szarżujący Nicholson też pasuje, a powolna narracja Odysei to wręcz ogromny plus. Podobnie w Oczach, wspomniałem o nierealności fabularnej która bez problemu tłumaczy te zarzuty. To tak jak w filmach Lyncha (Blue Velvet czy Mulholland drive).Rozumiem Twoje zdanie o tym, że "facet znał się na swoje robocie, więc realizacja musi być idealna tak czy siak" jednak popatrzymy co teraz robi Coppola, co robi Scorsese, a co robili kiedyś. Może wielki atut to przesada, ale strona techniczna (jeśli jest na wysokim poziomie artystycznym) to także atut Oczu. Nie mówię oczywiście że to jakaś wielki i przełomowa pozycja (tak jak Odyseja czy Barry Lyndon), ale ja uznaję ją i tak za arcydzieło filmowe i dziwię się że czasami jest aż tak ganiona. Być może (nie kieruję tych słów do Ciebie) niektórzy mają wielką awersję do pary głównych aktorów, do tego dochodzi kontrowersyjna tematyka (niektórzy na ten przykład jeszcze bardziej kontrowersyjne filmy von Triera oceniają na 1 już przed seansem) Mnie tam Oczy urzekły i już po pierwszym obejrzeniu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo słyszałem wiele o "wypalającym się Kubricku".

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

W tym wymuszeniu i sztuczności chodziło mi zupełnie o co innego. Mam wrażenie jakby Kubrick w tym filmie próbował kopiować samego siebie. Wiedział czego fani po nim oczekują i dokładnie to próbował im zaserwować. Można odnieść wrażenie że on tego tematu po prostu nie czuł. Sceny wyglądają właśnie na nachalnie stylizowane. A stylizacja nie powinna nosić znamion pracy. Co przez to rozumiem? Stylistyka powinna uderzać nas naturalnie. Powinniśmy odnieś wrażenie że właśnie w taki sposób twórca widzi świat. Tak jakby sam twórca tej stylistyki nie dostrzegał. Podobnie jest z symboliką. Według mnie również nachalna. Odniosłem wrażenie, że nie tyle służyła samej opowieści ile po prostu Kubrick wypełniał ujętą w kontrakcie normę. Zdaje sobie sprawę że moje wyjaśnienia są mętne,no ale musisz przyznać, iż wyjaśnienie takich zagadnień to zadanie dla poety, a nie zwykłego zjadacza chleba:) Poza tym oczywiście sprawa bardzo indywidualna.
Z tą kontemplacją również mi nie pasuje. Oczywiście może skłonić do przemyśleń (jak na dobrą sprawę większość filmów). Tylko pytanie czy Kubrick wprowadza widza w dryf, czy próbuje mechanicznie ten stan imitować? Jeżeli w filmie umieścisz bańkę milion metafor to wiadomo, że samo ich rozszyfrowanie zmusi widza do jakiegoś wysiłku. Tylko że metafory powinny być podawane mimochodem, a widz porwany przez opowiadaną historię powinien bardziej je czuć niż dostrzegać. Kubrick w tym filmie właśnie trochę przybliżył się do wspomnianego przez ciebie Lyncha, który chociaż potrafi robić filmy, często paćka wszędzie tą pustą symboliką, metaforą, czy też inną alegorią. Ale widzę po tych kliku zdania że moje wyjaśnienia robią się coraz bardziej mętne, więc sobie daruje:)
Jeszcze co do uwag ogólnych. Myślę że z tą sztuczność w Mechanicznej pomarańczy, Lśnieniu, czy też Odysei wyjaśniłem. Chodziło mi o coś innego. W tych filmach absolutnie sztuczności nie mamy. To jest jedynie forma przyjęta przez Kubricka. Zresztą w każdym przypadku forma niezwykle interesująca. Chociaż co do samej Mechanicznej pomarańczy uważam, iż akurat w tym przypadku Kubrick troszkę przesadził. Dla mnie tej formy jest trochę za dużo i momentami razi właśnie nachalnością, oczywistością. Trochę za dużo też formy w stosunku do samej treści (ja bardziej skupiłbym się na wewnętrznym dylemacie, różnicy pokoleń i istocie samej różnicy pomiędzy dobrem, a złem). Żeby tylko nie było że jadę po Mechanicznej bo film jest ogólnie świetny i zawsze wracam do niego z przyjemnością. Chociaż stawiam go najniżej z "wielkiego Kubricka": Odyseja kosmiczna, Full Metal Jacket, Barry Lyndon, Lśnienie i Dr Strangelove (kolejność nieprzypadkowa - tak bym je uszeregował).
Co do Coppoli i Scorsese. Coppoli nigdy nie uważałem za jakiegoś technicznego mistrza. Potrafił po prostu świetnie opowiadać historię. Skończyły mu się historie i zaczęły się schody. Scorsese natomiast według mnie do dzisiaj odznacza się mistrzostwem technicznym. Nawet jego nowe filmy wykonane są perfekcyjnie. Po prostu za wykonaniem nie nadąża treść. Pamiętaj też, iż nie wiadomo co by się działo z Kubrickiem gdyby nie jego śmierć. Nie wiadomo w jakim kierunku by podążył. Może również zacząłby się rozmieniać na drobne? Kubrick miał tendencję do dziwnych posunięć. Czy to chociażby w Spartakusie, czy we wspólnym projekcie z Spielbergiem czyli Sztucznej inteligencji (najbardziej kiczowate sceny były właśnie autorstwa Kubricka i weszły do filmu jako hołd dla niego złożony przez Spielberga). Zresztą jako fan Kubricka doskonale o tym wiesz, więc nie będę tobie tłumaczył. No i dla mnie przecież już same Oczy szeroko zamknięte były zjazdem formy. Nie chcę absolutnie oskarżać Kubricka za grzechy niedokonane. Chciałem jedynie zwrócić uwagę że trzeba ostrożnie podawać jako atut tego że ktoś wcześniej skończył.
Na pewno nie odrzuca mnie od Oczu szeroko zamkniętych Cruise i Kidman. Kidman najzwyczajniej w świecie lubię. Natomiast Cruise to według mnie całkiem dobry aktor (a już z pewnością nie słaby). Po prostu w tym filmie zagrali słabo. I nie chodzi mi tu o formę, ani o odrealnienie zdarzeń. Weźmy na warsztat taką Mechaniczną pomarańczę. Tam to w ogóle gra aktorska była wykrzywiona. Jak w krzywym zwierciadle. No a McDowell gra rewelacyjnie. Porywa widza od pierwszych scen i nie puszcza do samego końca.
Nie przeszkadza mi również kontrowersyjność. Powiem więcej - kontrowersyjność Kubricka to jego wielki atut. Bo za tą jego kontrowersyjnością coś kroczy. Von Trier to zupełnie inna bajka. On na tej swojej kontrowersyjności się wozi. Często jest kontrowersyjny dla samego bycia kontrowersyjnym. Począwszy od tej idiotycznej dogmy, kończąc na współczesnych, oderwanych od jej zasad, odpychających produkcji. Dodatkowo infantylnych. No ale nie będę wkraczał na dyskusje na temat innego twórcy. Ja nikogo przed seansem nie oceniam. Ma swoich fanów i niech dla nich tworzy.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Sądzisz, że Kubrick wiedział czego fani od niego oczekują po takiej długiej przerwie od ostatniego filmu? Gdyby chciał podać widzom taką koncepcję to nawet gdyby wykonał ją tylko przyzwoicie film spodobałby się ogromnej większości. A patrząc na średnią tu czy na imdb jest to jeden z mniej lubianych filmów. Mamy tu młodą bogatą rodzinę z córeczką, której związek zaczyna być mocno zagrożony (czy przypadkiem Barry Lyndon i Lśnienie nie porusza tego temat? ). Ależ tak - poruszają. Kubrick był zwolennikiem rodziny i za wszelką cenę chciał ukazać to w swoich filmach. Tu idzie najdalej - zdrady, prostytutki, orgie seksualne itd. Czy nie czuł tematu? Dla mnie przedstawił go w swoim stylu - dobitnie i mocno. Wiadomo, że nie jest to analiza psychologiczna na poziomie Bergmana, ale Stanley nigdy nie robił trgo typu produkcji - skupiał się bardziej na zjawiskach (wojna, szaleństwo, technologia, czy wspomniana rodzina).
Kontemplacja to dla mnie oznacza sytuację w której widz ma szansę na dłuższe zastanowienie się nad danym problemem. Oczy dają taką możliwość. Możemy wiele zaobserwować, można powiedzieć że widz zostaje zabrany w nocną przygodę razem z Tomem. Prócz Odysei żaden film Kubricka nie oferuje tego w takim stopniu. Dla mnie Lynch właśnie to jest czucie. Blue Velvet nie ma praktycznie żadnych skomplikowanych symboli. Mulholland Drive z kolei już ma, ale też nie wiele. Oczy także, ale powiem tak. Bardziej w odbiorze liczy się właśnie czucie aniżeli zrozumienie. Wcale nie uważam, że przez to iż rozmyślamy nad symbolami zostaniemy zmuszeni do wysiłku w tym filmie. Mnie do tego zmusiła duszna atmosfera, niewiadoma tego co się zaraz wydarzy czy tajemnicza muzyka. Powtórzę co napisałem - uważam, że film może być marzeniem stąd niektóre zjawiska, sytuacje mogą wydawać się dziwaczne, kiczowate, śmieszne. Gdybym "wziął" Oczy za film traktujący o twardej rzeczywistości rozczarowałbym się nieco. Ale nawet nie mam takiej możliwości bo już od początku akcja wydaje się taka senna :)
Twoja kolejność filmów Kubricka jest inna od mojej, ale dość podobna. Mimo, że uważam za wybitny Full Metal Jacket to nie umieściłbym go na drugim miejscu (wnioskuję, że tak go stawiasz) gdyż tematyka wojenna została genialnie przedstawiona już w Ścieżkach Chwały i forma użyta przez Stanleya jest podobna - absurd, absurd, absurd. Ostatecznie jednak to szczegóły bo poziom filmów Stana jest taki, że kombinacja list może być dość znaczna.
Coppola jest geniuszem technicznym w OC, OC II i Czasie apokalipsy. Dla mnie to ten sam poziom co Kubrick. Dlatego wspomniałem go bo potem jego kariera i określenie jej jako wypalenie to idealne określenie dla tego pana. Nawet jakby historie się skończyły to powinno być u niego lepiej. A Scorsese jak słusznie zauważyłeś, dalej świetny technicznie ale do jasnej anielki - od czasów Kasyna jego filmy nie mają emocji, nie zmuszają do refleksji - no nic, może Wilk ma, muszę zobaczyć. Zauważ pewne rzeczy. Spartakus w ogóle nie miał być kręcony przez Kubricka, a Sztuczna inteligencja... jaką mamy pewność, że Stanley umieściłby te sceny u siebie. On dużo eksperymentował, modyfikował -Spielberg dał to co miał, a to mogło kompletnie inaczej wyglądać, poza tym film inaczej wyglądałby. Wszystko zależy od tego filmu właśnie. Ty uważasz go za średni i dla Ciebie Kubrick wypadł z formy, ja uważam że to genialne dzieło i nie widzę stąd powodu by mówić, że Kubrick skończyłby źle. Dlaczego? Miał 70 lat kręcąc Oczy (to nie taki wczesny koniec), a Scorsese już mając 60 zaczął kręcić beznamiętnie filmy. Chłodna analiza, 82 letni Kubrick w 2011 roku kręci kolejny wielki film, do 94 już raczej nie dożywa i dalej nie wypada z formy...:) A tak nieco poważniej, to właśnie chyba ten jeden projekt więcej moglibyśmy widzieć u Stanleya nawet gdyby żył 100 lat. Tak mi się coś wydaje.
Cruise to fajny chłopak. Na pewno uroda mu pomaga, ale ma kilka ciekawych ról. Mi pasował do filmu, taki zagubiony w wielkim, chorym świecie. Kidman nieco gorzej wypadła ale i tak nie było najgorzej. No i jeśli chodzi o porywanie, to jest tu podobnie jak w Barrym Lyndonie. Gra aktorska nie liczy się aż tak bardzo. W sumie to od Odysei, gdy Kubrick robił filmy kolorowe i z wielkim budżetem jedynie Lśnienie i pierwsza część Full Metal Jacket bazuje na aktorach. Pomarańcza ma w sumie charakterystyczne postacie, ale jednak klimat tworzy masę innych rzeczy. Tak liczy się przede wszystkim w jego filmach obraz i wszystko co z nim związane i dobór odpowiedniej ścieżki muzycznej.

Pozdro :)

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Sądzę że Kubrick wiedział czego fani oczekują, chciał im tego dostarczyć ale mu po prostu nie wyszło. Myślę jednak że ustaliliśmy płaszczyznę nieporozumienia odnośnie tego filmu i już się nie zbliżmy. Głównie z tego powodu, iż ciężko mi ująć w kilku słowach tak złożone odczucia, a poza tym wkraczamy na bardzo indywidualny grunt.
Co do Lyncha to przecież napisałem, że nie robi tego zawsze. Zresztą nie chcę tutaj zostawić po sobie mylnego wrażania i po jeździe z Kubrickiem, wsiąść się za Lyncha:) Ja Lyncha lubię (chociaż nie jestem jakimś wielkim fanem). Często nawet lubię te filmy które również pod wymienionymi przeze mnie względami mnie irytują. Np. Zagubiona autostrada. Jeden z moich ulubionych filmów tego reżysera. Mimo to że ta wspomniana symbolika i metafory są w nim okropne. Właśnie dlatego że tak nachalne i jeżeli się głębiej nad nimi zastanowić to dosyć oczywiste i powierzchowne. Jednak ten sam film jest rewelacyjnie wykonany. Chociażby budowanie atmosfery grozy. Nie wiem czy zauważyłeś (jeżeli oglądałeś) ale przez pierwsze 40 minut (czy coś koło tego) non stop towarzyszy nam podkład dźwiękowy. Dla mnie niesamowite zagranie. Nigdzie indziej się z takim czymś nie spotkałem. Albo weźmy samą czołówkę (i końcówkę). Albo same zdjęcia. Tak jak mówiłem nie chcę aby wyszło że Lyncha nie lobię albo traktuje na równi ze wspomnianym von Trierem.
Odniosę się do Full Metal Jacket. Kiedyś również nie postawiłbym tego filmu tak wysoko. Od początku zrobił na mnie wrażenie ale nie wydobyłem z niego wszystkiego. Żaden film Kubricka nie zyskiwał u mnie z kolejnymi seansami tak jak FMJ. Według mnie jest to najbardziej niedoceniany film Kubricka (tak, bardziej niż Barry Lyndon - on jest głównie mniej znany). Wiem że brzmi to dziwnie. Przecież to jest chyba najpopularniejszy jego film. W dodatku zewsząd chwalony. Jednak według mnie odbierany jest zbyt powierzchownie. To jak Kubrick zobrazował tak wiele różnych charakterów (głównie w genialnej 2 części) po prostu miażdży. To ile wątków poruszył. Jak dosadnie to zrobił. A przede wszystkim jak wiarygodnie, autentycznie i bez zadęcia. Dla mnie film absolutnie genialny. I nie przyrównywałbym go do Ścieżek chwały. Zupełnie inna półka. Ścieżki chwały przy FMJ są bardzo powierzchowne (ogólnie film naprawdę dobry). Pomiędzy filmami występuje taki dysonans jakości, podejmowanych tematów, czy też formy, że w tym przypadku absolutnie nie mogę się z tobą zgodzić.
Nie miałem zamiaru traktować Spartakusa na takim samych zasadach jak pełnoprawnych dzieł Kubricka. No ale musisz się ze mną zgodzić że zmiany jakie chciał wprowadzić do scenariusza Kubrick, pozostawiają pewien niesmak. Co do Sztucznej Inteligencji. Pewności oczywiście nie mamy żadnej. No ale patrząc na informację z różnych (niezależnych) źródeł najprawdopodobniej by te sceny umieścił. Bardzo za nimi optował, mimo wielu prób mu ich wyperswadowania podejmowanych przez Spielberga. Oczywiście nie wiemy jak wyglądałby film gdyby Kubrick dożył jego produkcji. Bardzo możliwe że wyglądałby lepiej. Mam natomiast przekonanie graniczące z pewnością, że film wyglądałby dużo lepiej (być może nawet rewelacyjnie), gdyby Spielberg pozostał przy swojej koncepcji. No ale to był bardzo dziwny projekt, o tak zagmatwanej historii, że nie ma co teraz szukać winnych.
Faktem jest że Kubrick robił filmy bardzo rzadko, więc ciężko go porównywać do takiego Scorsese który trzepie filmy rok za rokiem. I masz rację że wszystko rozbija się o Oczy szeroko zamknięte. Jeżeli przyjmiemy twoją ocenę to Kubrick trzymał poziom do końca. W mojej wersji zaczął pikowanie w dół.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Niestety nie oglądałem Zagubionej autostrady toteż nie mogę nic w tej kwestii napisać. Luzik - nawet nie pomyślałem o tym, że mógłbyś nie lubić Lyncha. Ponadto on specyficzny styl i nigdy nie dziwię się, że komuś nie przypada do gustu.
Wychodząc znów poza temat [a co tam, i tak tego nie czyta prócz nas:)] zgodzę się odnośnie niedocenienia Full Metal Jacket. Ilość głosów na tym portalu kompletnie o niczym nie świadczy. Więcej mówią dyskusje o filmie, a te na forum FMJ są dość proste, nie analizujące zbytnio filmu. Do tego dochodzi znaczący fakt. Wiadomo - 2 część jest fenomenalna, znacznie lepsza od pierwszej a zaryzykuję stwierdzenie, że "zwykłym zjadaczom chleba" część z sierżantem Hartmanem podoba się najbardziej z wszystkich filmów Kubricka. Sporo wulgaryzmów, ostrych żartów które przypominają filmy Scorsese czy Tarantino. To się na pewno szarej masie podoba. Tymczasem mamy tu szkolenie gdzie główną rolę odgrywają postacie - Hartmana i Pyle'a. Ten drugi fiksuje i tak oto kończy się tragicznie ta część. W II części natomiast postacią wiodącą jest Joker, ale to co zauważyłeś - wiele postaci jest świetnie ukazanych (Zwierz, Eightball czy Cowboy). Wiele mega inteligentnej krytyki wojny, a do tego genialnie ukazane szczegóły(np. Joker tańczy a w kadrze modlący się do niego Jezus albo moment gdy kamera zaczyna w kadrze "gubić" pacyfkę którą nosi Joker by przy dobiciu snajperki zasłonić ją w całości. Zauważ jednak, że Ścieżki chwały to rok 1957. Patrzę na to bardzo (rok produkcji) i za głowę się łapałem nieraz jak świeżo wygląda ten film. Groteskowe teksty przełożonych (jak pięknie zginęli) pokazują sposób postrzegania świata przez Stanleya. Ogólnie dla mnie to bardzo podobno poziom, zaryzykowałbym stwierdzenie, że Full Metal Jacket to mocno podrasowane (w najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa) Ścieżki chwały choć na pewno uznasz to za kontrowersję :)
Poruszę jeszcze jedną sprawę. W kontekście tego co napisałeś (niedocenianie) to tak naprawdę większość filmów Kubricka była krytykowana tuż po wyprodukowaniu. Dopiero z czasem podejście do jego dzieł stawało się pozytywne. Patrząc na daty powstania to Oczy są jeszcze nie tak stare. Sądzę, że powinno być "coraz lepiej" choć może mi się tylko wydaje bo sam bardzo cenię to dzieło.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Masz sporo racji. Chociaż nie chciałbym aby z naszej dyskusji wyszło na to że pierwsza część FMJ jest słaba. Również rewelacyjna. Chociaż zazwyczaj przyjmowana bez zastanowienia i stąd nie jest wydobywana z niej cała moc. Musze zaznaczyć jedną rzecz. Ja nie mam nic do zarzucenia (jeżeli można to tak określić - może bardziej nie widzę w tym nic złego) osobą które przyjmują FMJ jako film rozrywkowy (czyli tzw. masom). Dla mnie to jest dodatkowy plus dla Kubricka, który stworzył film działający również na tym poziomie. Jeżeli już to czepiam się fanów Kubricka, tzw. "koneserów", którzy uważają ten film za film rozrywkowy (tzw. "dzieło dla ludu"). To właśnie o tych koneserach źle to świadczy, a nie o tych masach. To oni pokazują powierzchowność swoich obserwacji. Zresztą nie widzę nic złego w dziełach dla ludu. Dla mnie film rozrywkowy może być dokładnie takim samym arcydziełem jak złożony dramat psychologiczny. Chodzi po prostu o to że w przypadku FMJ jest to nieprawda.
O wątkach w FMJ mógłby pisać naprawdę dużo więc nie będę się rozwodził. Chociażby to co wymieniłeś już zaczyna zarysowywać skalę FMJ. Takich scen i zabiegów reżysera jest tam cała masa. Można też wspomnieć scenę z Surfin' Bird w tle albo chociażby "duality of man". Albo całą końcową scenę pojedynku ze snajperką i zachowanie poszczególnych osób. W FMJ Kubrick też pokazuje jak kontrowersyjność, a wręcz szokowanie, może być elementem sztuki (get some). Zresztą nie będę już wymieniał tych elementów z FMJ, bo tylko chaos wprowadzam.
Rozumiem twój tok myślenia odnośnie Ścieżek chwały ale się z nim nie zgadzam. Zgadzam się że jak na lata 50 (według mnie, podobnie jak lata 40, bardzo słabe w amerykańskiej kinematografii) film się zdecydowanie wyróżnia. Jednak nie uważam aby był dziełem zbliżonym do FMJ. Właściwie zbliża ich tylko główny temat. Odnośnie filmów antywojennych w stylu Ścieżek chwały, to w 1930r. powstał film Na Zachodzie bez zmian. I to właśnie w tym przypadku zgodziłbym z takim przyrównaniem. Mógłbym mianowicie zgodzić się ze stwierdzeniem że Ścieżki chwały to podrasowane Na Zachodzie bez zmian (podrasowane w ostrości wyrazu, bo samo Na Zachodzie bez zmian uważam za lepszy film od Ścieżek chwały). Na Zachodzi... co prawda już się dosyć ciężko ogląda. Na ale to był rok 1930, nic więc dziwnego. Jednak pod względem ukazania absurdu wojny, zaślepienia dowódców i zderzenia tych sztucznych ideałów z ludzką rzeczywistością i zwykłym humanizmem, jest dzieło bardzo zbliżone do Ścieżek chwały.
Myślę że jednak już zbyt dużo czasu minęło od premiery Oczów szeroko zamkniętych. Dodatkowo zawsze po śmierci artysty przychodzi rewizja jego twórczości. Chyba już tak pozostanie, chociaż są to oczywiście tylko moje domysły, a czas pokaże prawdę.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

To jest istotna kwestia. Ani jeden film Kubricka nie jest rozrywkowy, choć wielu może się wydawać że niektóre są. Full Metal Jacket i jego pierwsza część tylko z pozoru mogą przypominać np. filmy Tarantino. Chodziło mi właśnie o to, że szara masa nie widzi różnicy. A jednak jest i to spora bo np. Pulp fiction to genialna rozrywka, a FMJ to dzieło artystyczne i autorskie, które można głęboko analizować. Hehe Joker i jego genialna riposta z dualizmem Junga. Nie oglądałem Na zachodzie bez zmian, ale i bez tego wiem, że na pewno ciężko się będzie patrzyło.W tych lat tylko Chaplin potrafił robić filmy na które przyjemnie się patrzy :) Na koniec napiszę , że Kubrick był mistrzem wielu gatunków, ale film wojenny i nr 1 to dla mnie ewidentnie Czas apokalipsy. Potem 2 dzieła Stanleya i Idź i patrz. I to tyle z arcydzieł wojennych w moim rankingu.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Wiesz, Pulp Fiction również jest ostro interpretowany:) Zresztą sam takową interpretację kiedyś przeprowadziłem. Chociaż dużo w tym było zabawy z samym dziełem. No i oczywiście zgodzę się że Tarantino robi kino rozrywkowe (dziwne by było gdybym się nie zgodził:)).
Zgadzam się z Chaplinem. Genialny twórca, którego filmy do dzisiaj świetnie się ogląda. Chociaż muszę powiedzieć że był jeszcze jeden genialny reżyser, którego nie stracił na sile. A mianowicie Fritz Lang (chociaż oczywiście nie był to twórca amerykański). Polecam ci seans chociażby z filmem "M". Film do dzisiaj robi wielkie wrażenie. A jeżeli weźmie się jeszcze pod uwagę że to był rok 1931 to aż ciężko uwierzyć, że już wtedy robiono tak mocne kino. W ogóle Niemcy robili wtedy świetne filmy (ekspresjonizm).
Co do filmów wojennych. Ja również nie postawiłbym FMJ na pierwszym miejscu. Chyba największe wrażenie zrobił na mnie niemiecki film Okręt. Jednak nie jest to typowy dramat wojenny, a bardziej produkcja czysto wojenna. Z dramatów wojennych na pierwszym miejscu postawiłbym Pluton. Film bardzo surowy, bez kombinacji, dosyć prosty, w dodatku z drobnymi elementami (obcych wyżej wymienionym produkcją) patosu. Jednak ta surowość według mnie jest właśnie atutem Plutonu. Wydaje mi się że żaden film nie jest tak autentyczny (w końcu robiony przez weterana), ani żaden tak mocno nie wstrząsa widzem. Nawet jeżeli często robi to w dosyć prosty sposób. Zresztą jak powiedziałem, prostota jest atutem tej produkcji. Dodatkowo Stone wykreował świetnych bohaterów. Wiele scen z filmu po prostu wgniata w fotel. Jedną kiedyś przytoczyłem w notce na blogu, więc jak by ci się mocno nudziło:
http://www.filmweb.pl/user/MishaPl/blog/555383-Najczarniejsi+z+czarnych+-+Top+15 +Greatest+Villains
Po Plutonie postawiłbym ex aequo Czas Apokalipsy i FMJ. Nad dalszą kolejnością się nie zastanawiałem więc musiałbym pomyśleć. Natomiast nie porwał mnie Idź i patrz. Dobry film ale dla mnie zbyt prosty (raz podaje prostotę jako atut, raz jako wadę - jakiś szwindel:)), zbyt łopatologiczny, powierzchowny. W sumie wszystko już było. Dodatkowo nie podeszła mi sama forma (zresztą jak u większość filmów rosyjskich). Można powiedzieć że jestem zaskoczony fascynacją tym filmem.
Widzę że jesteś fanem Kubricka, więc zadam ci pytanie z poza tematu, może mi pomożesz. Męczy mnie jedna rzecz odnośnie Sztucznej Inteligencji. Zawsze uważałem że ten film jest uderzająco podobny do Czarnoksiężnika z krainy Oz (w konstrukcji). Próbowałem znaleźć poplecznika w tej opinii ale nie było odzewu. Czy czasem nie znalazłeś gdzieś wzmianki Kubricka (albo Spielberga), że ten film maił być swego rodzaju wariacją na temat Czarnoksiężnika? Ja nigdzie tego nie mogłem znaleźć.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Fritza widziałem jak na razie Metropolis . Oczywiście wspaniały film. M mam oczywiście w planach zobaczyć, w ogóle jestem trochę w plecy z kinem z lat 20,30 i 40. Genialna jest Gorączka złota. 1925 rok a pokazane sytuacje i mistrzowski Chaplin nie pozwalają się nudzić choćby na kilka sekund. No i ten śnieg. Taką ilość w niesamowitych dziełach widziałem jeszcze tylko w Lśnieniu i Doktorze Żywago (no, może to nie arcydzieło ale Lean to mistrz realizacji).
Okręt i Pluton to na pewno filmy, które każdy powinien zobaczyć. Mają swój klimat i powodują, że widz nie zapomni niektórych scen do końca życia. Dźwięk Sonaru w Das Boot to coś pięknego. Z kolei śmierć Eliasa w Plutonie jest bardzo mocną sceną. Niestety wspomniana prostota powoduje, że wolę kino Kubricka czy Czas apokalipsy. Taką już mam osobowość, z prostych filmów najbardziej lubię Człowieka z blizną. Ale na ogół zawsze lepiej punktuję kino inteligentne, chociaż snobem nie jestem - akceptuje gust wielu osób (chyba, że ktoś nie wychodzi poza oczywiste standardy). Jeśli chodzi o Idź i patrz to trafił w mój gust idealnie. Uwielbiam gdy reżyser skupia się na psychice jednego człowieka i razem z nim widz przeżywa to co się dzieje. Odgłos wielkiego samolotu, bombardowanie w lesie, ostrzał na szczerym polu czy spalenie wioski są scenami tak psychodelicznymi , a takie kocham. Chociaż to w tym przypadku to złe słowo, bo nie jest to film który można polubić.
Jeśli chodzi o Czarnoksiężnika to wiem, że czerpał z niego Lynch tworząc Mulholland Drive np. Betty jest taka niewinna jak Dorotka. A.L. widziałem dawno, a z kolei Oza niedawno i jak obejrzę ponownie A.L. to odpowiem czy jest wg mnie jakieś podobieństwo. Aha i jeszcze coś odnośnie podobieństw. Na Czarnoksiężniku konstrukcję oparł także Tarkowski w Stalkerze. Sepia w domu, potem pojawia kolor w strefie i powrót do sepii pod koniec filmu. W Czarnoksiężniku mamy podobnie, w domu Dorotki sepia, w krainie kolor i gdy wraca sepia znów wraca.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Metropolis wiadomo, klasa sama w sobie. Fritz w ogóle ma świetne filmy (jeszcze chociażby Doktor Mabuse). Ale skoro nie oglądałeś to zdecydowanie polecam wspomniane M. Nie ma na co czekać bo naprawdę warto.
Gorączka złota świetna. Chociaż za najlepsze filmy Chaplina uważam Brzdąca i Światła wielkiego miasta. Dzisiejsze czasy też godne polecenia (stawiłbym na 4 miejscu, za tą wymienioną trójką). Nie jestem za to fanem zdecydowanie najpopularniejszego filmu Chaplina, czyli Dyktatora. Sam film jednak warto obejrzeć, chociażby dla końcowego monologu.
Ja bardzo lubię prostotę (nie mylić z prostactwem). Często filmy bardzo proste mogą oddziaływać na szerszej płaszczyźnie niż te najbardziej złożone. No i ogólnie żaden gatunek mi nie obcy i nie straszny. Wydaje mi się że powodem tego jest to, iż wychowałem się w erze VHS. Ta zabawa kinem, ten miks wszystkiego ze wszystkim, ta różnorodność gatunkowa, chyba mnie przystosowały do najróżniejszych form filmowych. No i mnie już snobem zdecydowanie nie można nazwać:) Wydaje mi się że ja w ogóle nie pasuje do tego współczesnego światka filmowego. Mi na sformułowanie "magia kina" do dzisiaj przychodzi na myśl 25 seans z Terminatorem albo Uciekinierem na wytartej kasecie.
Z tym Czarnoksiężnikiem będę więc szukał dalej. Jednak sam nie wiem czy Kubrick by się na taki zabieg porwał. Swego czasu mówił o swoje antypatii do tego filmu. Być może byłaby to swego rodzaju polemika? Mimo wszystko na taki zabieg z pewnością mógłby pójść Spielberg. Nigdy nie czytałem jego wypowiedzi odnośnie tego filmu ale znając jego twórczość, zapewne mu się podobał. No i on zawsze był znany z przenoszenia na ekran magii dzieciństwa (notabene według mnie niedoceniany twórca). Sęk właśnie w tym że nie dysponuje żadnymi faktami i dobrze bym się czuł jakby chociażby ktoś miał podobne odczucia jak ja:)
Odnośnie zastosowania sepii to rzeczywiście można przyrównać Stalkera do Czarnoksiężnika. Chociaż wydaje mi się że ten zabieg był kopiowany od Czaroksiężnika w większej ilości filmów (teraz nie mogę sobie przypomnieć tytułów). Co ciekawe ten zabieg w Czarnoksiężniku był zastosowany po to aby bardziej oszołomić ludzi kolorami w krainie Oz:) Oczywiście kopiowany był już z innym założeniem.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Światła wielkiego miasta to być może najlepszy film Chaplina. Końcowe "tak, teraz widzę" porusza jak mało które dzieło. Idealne połączenie humoru z dramatem. Walka bokserska - najśmieszniejszą sceną w historii? Na pewno mocny kandydat. Brzdąca nie widziałem, na pewno za niedługo obejrzę. Cyrk jest także rewelacyjny, ma kilka scen od których prawie płakałem ze śmiechu :)
Takie filmy jak Terminator, RoboCop, Powrót do przyszłości, Coś czy wspomniany Człowiek z blizną odegrały na pewno spory wpływ na kino i już samo to stanowi o ich klasie. Dziś jak patrzę na kino rozrywkowe to czasami ręce opadają. Rzadko kiedy jest słynny klimat.
Słyszałem o tym, że Kubrick podobną nienawidził Czarnoksiężnika. Pisze podobno bo to nie były jego słowa tylko relacje chyba kogoś z jego rodziny. Jak powtórzę A.I. to się wypowiem. Nie wiem czy Spielberg jest niedoceniany (nagród otrzymał o wiele więcej od Kubricka, ale na filmowych listach jest zazwyczaj odwrotnie), ale mnie jego styl za bardzo nie fascynuje. Przyznam, że Szczęki są naprawdę wybornym kinem. Ale ogólnie jakby to powiedzieć, uważam, że "brak mu jaj" :)
Chyba nie widziałem filmu aż tak podobnego do Czarnoksiężnika w tym aspekcie jak Stalker. Chodzi mi głównie o sepię. Sam pewnie oglądałem z kilka filmów, które bazują na Ozie, jednak mamy do czynienia z czarno-białym obrazem przechodzącym w kolor. Bo sepię bym zapamiętał :)

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Obecnie kino rozrywkowe stoi na bardzo słabym poziomie. Zresztą jak całe kino.
Spielberg jest według mnie niedoceniony właśnie przez takich lokalnych znawców. Na filmwebie tego całe zatrzęsienie. Z ludźmi świata filmu jest już lepiej. Trochę nagród dostał, a według mnie powinien mieć jeszcze więcej. Spielberg to przede wszystkim potężny wkład w rozwój kinematografii. I tutaj według mnie sprawa bezdyskusyjna. Naprawdę niewielu twórców mogło by się pochwalić aż takim dorobkiem. Dla przykładu Kubrick, pod którego filmem dyskutujemy, z pewnością takim wkładem pochwalić się nie może. Oczywiście możemy stwierdzić, że każdy dobry film jest wkładem w kinematografię. O ile mogę się z takim stwierdzeniem zgodzić, to zapewne wiesz że nie o to mi chodziło. Spielberg to nie tylko Szczęki. Nie tylko standardy dla współczesnego horroru stworzył na kilkadziesiąt kolejnych lat. To również chociażby standardy dla kina przygodowego - Indiana Jones albo standardy dla przyszłego kina, powiedzmy familijnego - E.T. W ogóle wytworzył pewien styl opowiadania historii. Dodatkowo on jako pierwszy (od czasu Lucasa ale w jako wypadku był to całkowicie inny proces) stworzył totalne widowisko kinowe - Park Jurajski. Zresztą nie chciałbym się tu zbytnio o nim samym rozpisywać. Dla mnie twórca absolutnie wybitny. Co prawda uważam że nigdy już nie stworzył tak genialnego filmu jak Szczęki ale ilość świetnych produkcji jest naprawdę potężna. Dodatkowo bardzo lubię styl opowiadania przez niego historii. Udoskonalił jeszcze ten styl według mnie jego bardzo bliski współpracownik - Robert Zemeckis, który również należy do moich ulubionych twórców. Zresztą styl kumpla i również współpracownika tej dwójki, czyli Petera Jacksona, również mi odpowiada. No i kompletnie nie wiem co miałeś na myśli z tym brakiem jaj ale i tak się nie zgadzam:)
Ogólnie uważam że twórcy kina że tak powiem "popularnego" (nie koniecznie rozrywkowego - po prostu ci bardziej rozpoznawalni) ogólnie są niedoceniani. Często to oni najbardziej popychali kino do przodu. Ale to już taki mój osobisty wywód i mniejsza z tym.
Co do mniejszej ilości nagród dla Kubicka niż Spielberga. Tylko wiesz, to nie jest zarzut dla Spielberga tylko dla wszelakich jury, które notorycznie Kubricka ignorowały. Kubrick wiele razy był robiony w balona. Być może chodziło o niechęć środowiska do samej osoby. Chociaż ja czytałem, że o ile Kubrick niezaprzeczalnie był strasznym arogantem i bucem (wiele jego zagrywek było strasznie podłych), to prywatnie był całkiem przyjemny. Chociażby C. Clarke mówił o tych dwóch twarzach reżysera. Ciężko tak naprawdę powiedzieć. Faktem jest że robiono z niego wała podczas Oscarów, o tych żałosnych wszelakich nagrodach europejskich nie wspominając (tak uważam, że mimo wszystko Oscary są zdecydowanie najbardziej prestiżowe). Zresztą nie tylko Kubricka. Byli zdecydowanie gorsi w tej materii. Chociażby Sergio Leone, który przez całe życie nie zdobył praktycznie żadnej poważnej nagrody. Albo chociażby Alfred Hitchcock (według mnie najwybitniejszy reżyser w historii kina). Również bez żadnej poważnej nagrody przez całą karierę. Potem przyznali mu oczywiście Oscara za całokształt. Hitch wlazł na scenę i rzucił tylko dziękuję, a tak wyraźnie było po nim widać, że chce powiedzieć "eraz to się w du*ę pocałujcie":) A przecież Hitchcock był w swoich czas praktycznie bezkonkurencyjny (tylko na początku miał Welles ale on z kolei filmów wybitnych miał niewiele). Albo wspominany Chaplin. Nie dość że go olewali podczas rozdawania nagród, to jeszcze bezwzględnie gnoili i ostatecznie zmusili do ucieczki z USA.
Jakbyś miał za dużo czasu i chciał trochę zapoznać się z moimi przykładami takich pomijanek przy rozdawaniu nagród to zapraszam:
http://www.filmweb.pl/user/MishaPl/blog/557533-And+the+Winner+Is...+-+25+najwi%C 4%99kszych+Oscarowych+pomy%C5%82ek
No właśnie z tą sepią również nie pamiętam. Wydaje mi się że gdzieś to również widziałem no ale może mi się tylko wydawać.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Mi styl Spielberga najmniej odpowiada. Oczywiście, kino familijne, przygodowe i widowisko to jego atuty. Ale co ja poradzę, że filmy familijny czy przygodowe najmniej mi się podobają. Jeśli idzemy w sporą fikcję to idźmy na maxa i róbmy kino s-f. Wolę o wiele bardziej też produkcje surrealistyczne. Choć na pewno E.T. czy Indiana Jones to perełki w swoich gatunkach. I też można napisać, że poszerzają horyzonty kina. Tyle, że Spielberg porusza się w takich tematach, które są często dobrą zabawą dla najmłodszych - stąd pisałem o "braku jaj". Spielberg nigdy nie stworzyłby np. Mechanicznej Pomarańczy. Tak mi się wydaje. Dlatego Jacksona trawię jeszcze mnie od Spielberga. Wkład w kino nieporównywalnie mniejszy, a wylewający się z ekranu patos działa na mnie prawie jak płachta na byka.
Czy twórcy popularni popychali kino do przodu? Wiem, że np. Kurosawa, Bergman, Tarkowski, Felllini, Hitchcock, Kubrick, Welles, Chaplin i wspomniany Spielberg robili to bardzo dobrze. Ale tylko dwóch ostatnich z nich można w pełni zaliczyć do twórców popularnych. Lata 40, 50, 60 to dla mnie kino autorskie, wielkich osobowości które odmieniły bardzo mocno oblicze kina, ale niekoniecznie całe masy znały ich filmy i nazywały kultowymi.
Oscary są na pewno najbardziej prestiżowe, ale bardzo mało miarodajne. Ogólnie wszelkie nagrody to często promocja dla niektórych dzieł. Wg mnie jeśli już to dość trafne są nagrody przyznawane w Cannes. 2 mocne przykłady. Taksówkarz i Pulp Fiction. Wielka dzieła, które otrzymały Złotą Palmę za najlepszy film, tymczasem we własnym kraju były to tylko nominacje.
Przeczytam ten wątek o nagrodach, ale na szybko analizując to na pewno Hitchcock i Kubrick są największymi pomijanymi przy rozdawaniu nagród.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Nie zgodzę się. Spielberg poruszał się w bardzo różnych tematach. Również tych bardzo poważnych, jak chociażby Lista Schindlera, Kolor purpury, Amistad, czy Monachium. Przecież Spielberg robił też s-f i to naprawdę dobre: Sztuczna Inteligencja, Bliskie spotkania trzeciego stopnia, Raport mniejszości. Naprawdę nie mogę się zgodzić z ograniczeniami Spielberga - bardzo wszechstronny twórca.
Tak samo nie mogę się zgodzić z Jacksonem. Jackson to nie tylko Władca Pierścieni. To też takie filmy jak chociażby Martwica mózgu, Zły smak, Przedstawiamy Feeblesów, czy chociażby Przerażacze. Myślę że surrealizmu mogłoby mu pozazdrościć większość twórców, z Kubrickiem włącznie.
No ale wiadomo, kwestia gustu więc nie drążę.
Lata 40 i 50 to dla mnie bardzo słaby okres dla kinematografii. Szczególnie amerykańskiej, a ogólnie z nią jestem najbardziej związany. Praktycznie mieliśmy tylko Hitchcocka i Wellesa. Poza tym i tak byli marginalizowani. Rzeczywiście na świecie mieliśmy trochę lepiej. W latach 50 zaczął tworzyć Fellini (za którym nie przepadam) i Bergman. No i w Japonii było bardzo ciekawie za sprawą Kurosawy. W końcu lat 50 zaczął tworzyć Kobayashi, którego osobiście z tych twórców cenię najbardziej (chociaż oczywiście dorobku nie da się porównać). Kino zaczęło się budzić dopiero w latach 60.
Mało miarodajne? Jak każde nagrody. Bez wyjątku. Uważam że Oscary mimo wszystko są najbardziej sensowne. I zdecydowanie najbardziej przejrzyste. Taksówkarz i Pulp Fiction to według mnie słabe przykłady, dlatego że obydwa były w Stanach docenione. Po prostu miały bardzo mocną konkurencję. Tyle. Taksówkarz dostał 4 nominacje i w każdej do końca walczył o wygraną. Natomiast w Cannes nie dość że miał słabszą konkurencję to jeszcze dostał tylko jedną nagrodę (więc nie tak znowu doceniony). Podobnie z Pulp Fiction. Dostał aż 7 nominacji. Wygrał Oscara w trzeciej co do prestiżu kategorii - najlepszy scenariusz. To ze akurat te dwa filmy załapały się na nagrody w Cannes to żadna reguła. Z reguły już same nominacje są tam mętne. Nie wiadomo jakim układzikami się żądzą. Zresztą tam co roku kolesie nawzajem wymieniają się nagrodami. Listy absolutnych klasyków które były tam niedostrzeżone nie ma nawet sensu robić, bo to by prawdziwa księga była. Zresztą oni najczęściej nawet nie potrafią dostrzec artystów i filmów ze swoich własnych państw, a co tu dopiero mówić o międzynarodówce (mówię teraz ogólnie o festiwalach europejskich). Ok, ciekawe wydarzenia ale nie ma sensu brać ich zbyt poważnie.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Tylko, że oprócz Szczęk najlepsze dzieła Spielberga to podobna tematyka (E.T., Bliskie spotkania trzeciego stopnia, Sztuczna inteligencja, Poszukiwacze zaginionej arki). Jedynie Lista Schindlera stanowi dla mnie wyjątek. Ale wiadomo jak to jest z wyjątkami - potwierdzają regułę. Jackson ma nawet wariackie filmy tylko dlaczego jak stał się sławny to robi tylko produkcje familijne? Martwica mózgu - budżet 3 mln. A dlaczego nie zrobi tego typu filmu za 100 mln, który mógłby być czymś ciekawym. O to mi chodzi.
Kobayashi jest dobry, ale gdy on zaczynał swoją karierę Kurosawa był już wielkim mistrzem. Harakiri, Bunt świetne filmy, ale Rashomon, 7 Samurajów czy Ran sporo lepsze moim zdaniem. Fellini ma jeden z najlepszych filmów w historii - 8 1/2, Słodkie życie także genialne. Bergmana Persona jest niesamowita. Był jeszcze Godars z Francji i jego nowoczesne spojrzenie na świat. Antonioni też miał unikalny styl. Ameryka w tych latach oprócz Hitchcocka (Vertigo, Psychoza czy Okno na podwórze) praktycznie nie istniała. Niestety Kodeks Haysa sporo przeszkadzał.
Mi chodziło tylko o Złotą Palnę. Jednak sądzę że to konkurencja w Cannes jest mocniejsza. Przecież Taksówkarz czy Pulp Fiction przegrały z produkcjami amerykańskimi, a o Złotą Palmę praktycznie mogą walczyć dzieła z całego świata.Nagrody w Wenecji to fatalna sprawa. Skolimowski dostał za żałosny film nagrodę. To prawda, że takie festiwale to też towarzystwo wzajemnej adoracji. Złoty niedźwiedź w Berlinie też słaby. Jednak z Oscarami też różnie bywało. Czasem filmy tylko za sam temat otrzymywały nagrodę , a te świetnie zrobione miały tylko nominacje (np. Sprawa Kramerów a nie Czas apokalipsy).

ocenił(a) film na 6
Kamileki

No właśnie nie. Przecież podałem ci tytuły które są diametralnie różne, bardzo poważne. Oprócz Listy Schindlera masz jeszcze chociażby Imperium Słońca, Monachium, Kolor purpury, Amistad. Toż to cała masa filmów. Na pewno Spielbergowi nie można zarzucić monotematyczności. Dziwi mnie trochę twój upór, bo jako argument podajesz brak wszechstronności, u artysty który akurat jest bardzo wszechstronny. Powiem więcej - jeżeli będziemy wymieniali największy twórców w historii kina, to jestem przekonany że pod względem wszechstronności Spielberg byłby minimum na podium.
Ale jakie produkcje familijne. Rozmawiajmy poważnie. Jackson nie robi żadnych filmów familijnych. No być może Hobbit przybliża się do tego gatunku ale to dlatego że sama książka skierowana była do dzieci i młodzieży. Rzeczywiście nie robi już tak różnorodnych filmów. No ale tak często z artystami jest. Poza tym produkuje ciekawe filmy. To on przecież odkrył Blomkampa i wprowadził na ekrany rewelacyjny Dystrykt 9. Zresztą od kiedy to Władca Pierścieni ma być rozpatrywany in minus. Sam doceniasz wizualny aspekt Barry Lyndona. A co z tym co zrobił Jackson we WP? Przecież te filmy wizualnie są niesamowite. Wyobraźnia Jacksona, w sposób mistrzowski przeniesiona na ekran, robi ogromne wrażenie. Poza tym tego typu filmu jak Martwica mózgu już nie zrobi. A już na pewno nie za 100 mln. Horror już dawno umarł. A już tak objechany w jaki bawił się Jackson na pewno. Przecież nie mam żadnych obiekcji do tego, że nie podoba ci się Jackson ale trzymajmy się faktów. Sam miałeś o to pretensje do użytkownika powyżej.
Dla mnie odwrotnie. Bardzo lubię Kurosawę. Rashomon, 7 samurajów, Ran czy też chociażby Tron we krwi albo Straż przyboczna to świetne filmy. No ale dla przykładu takie Harakiri, czy Bunt Kobayashiego to filmy absolutnie genialne. Kurosawa znany był ze swojego humanizmu. To właśnie tym jego filmy się wyróżniały. No ale Kobayashi poszedł w tym jeszcze dalej. Jego filmy jeszcze bardziej dotykają człowieka, a przede wszystkim robią to w sposób bardziej złożony, dogłębny. Poza tym Kobayashi po raz pierwszy rozprawia się z tą całą japońską historią samurajów. To jest coś zupełnie nowego i innego w stosunku chociażby do Kurosawy. Dodatkowo Kobayashi to absolutny mistrz wizualny. Jego scenografia, kadrowanie, czy montaż są po prostu genialne. Chyba był w tym czasie najlepszym wizualnie twórcą na świecie. Zresztą dużo mówi się o inspiracji jaką czerpał Sergio Leone od Kurosawy. Jest to oczywiście prawda jednak czerpał od niego głównie samą historię (Za garść dolarów było wariacją Straży przybocznej). Jedak styl kadrowania, grę szerokiego planu z bardzo ostrymi zbliżeniami, jak i samą stylistykę czerpał właśnie od Kobayashiego. Z pewności Kobayashi jest mniej widowiskowy. No i nigdy nie był tak szeroko doceniany. Mogło być kilka powodów ku temu. Z tego co słyszałem był "odludkiem", trzymał się na uboczu filmowego establishment i przede wszystkim bardzo rzadko kręcił filmy. Jednak według mnie z pewnością nie był słabszy.
Co do Felliniego to po prostu mi nie leży. Bergmana najbardziej lubię Siódmą pieczęć i Tam gdzie rosną poziomki. Miał w tych wcześniejszych filmach jakąś magię. Wymieniona przez ciebie Persona to bardzo ciekawy film, chociaż dla mnie trochę za dużo było tego eksperymentu w eksperymencie. Zresztą sam Bergman bał się czy nie przesadził. No ale oczyśćcie kwestia gustu - film jest klasykiem i ma bardzo wielu fanów. Antonioni to bardziej lata 60 na ale ok.
Zgodzę się co do Kodeksu Haysa. Robił wiele złego. Poza tym same środowisko było strasznie zatęchłe.
Nie zgodzę się z mocniejszą konkurencją. Filmy z całego świata to tylko pusty slogan. W tym konkursie starują filmy które były zgłoszone i zaakceptowane. Tak naprawdę ciągle startują te same twarze które wymieniają się nawzajem poparciem. Naprawdę przejrzystość tego konkursu jest znikoma. W Oscarach przecież masz potężne głosowanie, tysiące osób kina tam głosują. Bez porównania. Polecam tobie przejrzeć inne lata tego konkursu. Naprawdę często jest kiepsko. Poza tym w Oscarach również mogą startować filmy z całego świata. W każdej kategorii. Wielokrotnie już filmy zagraniczne nie tylko były nominowane w kategorii najlepszy film ale i w niej wygrywały. Weź sobie chociażby wymienionych Felliniego, Bergmana czy też Kurosawę. Nie tylko byli wielokrotnie nominowani ale też wygrywali Oscary. Ba nawet nasz kochany Kieślowski miał dwie nominacje. Żeby przejść od ogólników do konkretów. Wezmę na warsztat wymienione przez ciebie filmy: Persona, Osiem i pół, Słodkie życie, Ran, Siedmiu samurajów, Rashomon. Na wszystkie te filmy tylko jedna Złota Plama w Cannes - jedna jedniusieńka. A teraz weźmy Oscary: Osiem i pół - 5 nominacji i 2 Oscary; Słodkie życie - 4 nominacje i 1 Oscar; Ran - 4 nominacje i jeden Oscar; Rashomon - 1 nominacja i 1 nagroda specjalna. Czy potrzebny dodatkowy komentarz? Poza tym pamiętaj, że w przypadku Oscarów, w przeciwieństwie do Złotych Palem, już sama nominacja jest wyróżnieniem.
Co do Skolimowskiego to zgaduje że chodzi ci o Essential Killing. Jak taka kupa mogła nazgarniać tyle nagród? I to nie tylko w Wenecji ale właśnie też Złote Lwy.
Oczywiście że z Oscarami różnie bywało. Sam ci moją klasyfikację pomyłek podesłałem. Każde nagrody należy traktować w kategorii ciekawostek. No ale Oscary są zdecydowanie najbardziej przejrzyste.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Wiesz, ale mi chodzi o produkcje które zmieniają kino. Spielberg poruszał się w wielu tematach, ale swoje mistrzostwo osiągnął głównie w kinie przygodowym i familijnym z elementami s-f. Jego znakami rozpoznawczymi są: Szczęki, Poszukiwacze zaginionej Arki, E.T. i Park jurajski. Co osiągnął tworząc takie filmy jak: Kolor Purpury, Amistad, Imperium Słońca czy Szeregowiec Ryan ? Sukces finansowy na pewno. Ale artyzmu w tym niewiele.
Władca pierścieni to kino bardziej familijne. Dostępne w zależności od krajów od lat 12- 13. Nie ma krwi, brutalności, jest prosty podział na dobrych i złych, wszystko pięknie się kończy itd. Barry Lyndon to film artystyczny, a Władca pierścieni komercyjny. Tylko efekty specjalne są na mistrzowskim poziomie, cała reszta jak gra aktorska, muzyka czy złożoność fabuły to najzwyklejszy standard mający za zadanie przyciągnąć każdego widza, a nie rzetelnie przedstawić ekranową historię. Tak to widzę. Jackson nie ma nic w swoim warsztacie aby stawiać go wśród wybitnych twórców, o wiele prędzej już Cameron który wykreował legendarnego Terminatora.
Kurosawa już w Rashomonie poddaje analizie człowieka niezależnie od rasy, wyznania, płci, wieku itd. To dlatego jego jedno z największych dzieł. Kobayashi nigdy nie poszedł tak daleko, Harakiri to genialny obraz ale bardziej o samurajach. Nie widziałem Kaidana, ale Ran Kurosawy to prawdziwa petarda wizualna, takie sceny jakie tam widziałem zdarzają się niezmiernie rzadko. Podobno Kurosawa stracił około 10 lat na przygotowania do zdjęć i dla mnie efekt jest jak najbardziej widoczny. Najpełniejsza historia samurajska to w końcu 7 Samurajów. Epickie dzieło, które nigdy się nie zestarzeje.Piętno śmierci to przykład gdzie świat jest ukazany z punktu prostych, ale jakże wydarzeń w życiu człowieka. Dersu Uzala to urzekająca historia prostego człowieka, ośmieszająca nowoczesny świat. Ja nie wyobrażam sobie porównywania Kobayashiego do Kurosawy. Doskonały film obroni się sam w sobie, a takich Kobayashi ma 3-4, a Kurosawa lekko ponad 10 i wg mnie lepszej jakości. Powiem więcej, Kurosawę łatwiej krytykować bo to najbardziej znany azjatycki twórca. W ogóle ten uznany za najlepszego może się tylko bronić bo nie ma już nic do wygrania. Kobayashiego niektórzy wychwalają bo o wiele mniej znany itd.(gdyby jedno Harakiri miało być lepsze od całej filmografii Kurosawy to musiałby to być ewidentnie najlepszy film w historii, a takie opinie czasem czytałem) Ale to nie jego charakter jest powodem. Kubrick był też odludkiem, nie kręcił za często. To nie ma wpływu. Kobayashi nie wywarł mocnego wrażenia na świecie filmu (praktycznie jego wielkie dzieła to tylko lata 60). U Kurosawy mamy lata 50, 60, 70 i 80. Dla mnie sprawa jest przejrzysta.
Fellini to prawdziwy mistrz. Miał jeszcze La stradę czy świetnego Amarcorda. Można mu zarzucić niejasny sposób opowiadania. Ale często w kinie europejskim odbiór jest trudniejszy. Personę uważam chyba za najlepszy film Ingmara z prostego powodu - i dziś wygląda świeżo. Gdyby był zrobiony w 2014 roku niewiele widziałbym zmian, a może i żadnej. To o czymś świadczy. Tam gdzie rosną poziomki też przeszły świetnie próbę czasu. Tak Antonioni to lata 60, ale jego Przygoda z 1960 i Zaćmienie z 1962 zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Jako ciekawostkę napiszę, że Powiększenie z 1966 było jednym z pierwszych dzieł, które "rozbiło" chore zasady kodeksu Haysa i spowodowało o wiele większą swobodę w amerykańskim kinie.
Ale wszystkie te filmy wygrały w kategorii: nieanglojęzyczny film. A Złota Palma to główna kategoria. To zupełnie inna sprawa. Nominacje w Oscarach często mają promować filmy tak jak to było w przypadku Lincolna. Dlaczego przy tylu nominacjach tylko 2 statuetki? Sprawa jest dla mnie prosta. Cannes - Viridiana Bunuela, Słodkie życie Felliniego, Lampart Viscontiego, Powiększenie Antonioniego, Rozmowa Coppoli, Taksówkarz, Czas Apokalipsy, Sobowtór Kurosawy, Cały ten zgiełk, Człowiek z żelaza, Dzikość serca, Barton Fink , Pulp Fiction, Underground Kusturicy, Tańczą w ciemnościach Triera, Pianista, Słoń, Biała wstążka i Miłość Haneke. Żaden z tych filmów wg mnie nie miał nic wspólnego ze wzajemnym poparciem bo każdy odegrał swoją rolę w historii kina. Pewnie masz rację, że Oscary są najbardziej przejrzyste. Ale dlatego też, że mają najlepszą reklamę. Z prestiżem jednak żadna nagroda nie ma dla mnie za wiele wspólnego, a tym bardziej nominacja.
Tak, Essential Killing. To jakaś parodia filmu :)

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Ja wiem w jakich tematach Spielberg osiągnął najwięcej. Kwestia była inna. To jest twórca bardzo uniwersalny. Poza tym już nie przesadzajmy. Tak niewiele artyzmu w Imperium słońca? Szeregowiec Ryan (którego nie wymieniłem) zresztą również odcisnął duże piętno na światową kinematografię. I to właśnie w sensie artystyczny,. No i czy naprawdę film musi być przełomowy aby być dobry? W czym moje przykłady były złe? To były dobre lub bardzo dobre filmy. To właśnie pokazuje że Spielberg doskonale sobie radzi w przeróżnych gatunkach.
Znowu nie rozmawiamy poważnie. Proszę ciebie. Władca pierścieni to nie jest kino familijne. Trzymaj się jakichkolwiek norm. Stosujmy się do ogólnoprzyjętych definicji. Wiem ze obecnie w modzie jest nazywanie przez filmwebowych dyktatorów kinem familijnym wszystkiego co nie podchodzi po ich definicję kina ambitnego ale bez przesady Jeżeli twierdzisz że nie ma tam krwi i brutalności to ja się pytam czy ty rzeczywiście oglądałeś te filmy. Film miał kategorię wiekową zależnie od państwa od 13 do 15 lat. 15 lat to jest bardzo wysoko. Obecnie praktycznie nie kręci w Stanach się filmów z wyższą kategorią. Muzyka to standard? No chłopie:) Mam pytanie, interesujesz się w ogóle muzyką filmową? Ja w tym temacie siedzę od wielu lat i gwarantuje ci że praktycznie nie znajdziesz osoby z tego środowiska który by nie powiedziałby że te ścieżki są świetne. "Złożoność fabuły" pretensje miej do Tolkiena. Zresztą nie potrzebnie bronie WP, nie w tym rzecz. Chciałbym abyśmy jednak trzymali się faktów. Mówisz nieprawdę i jeżeli będziemy się obracali w tym klimacie to do niczego nie dojdziemy. Poza tym gdzie ja twierdziłem że Jackson to jeden z lepszych reżyserów w historii? Jestem zaskoczony:) Mówiłem jedynie że odpowiada mi jego styl prowadzenia historii. O czołówce mówiłem odnośnie Spielberga. Powiedziałbym też tak odnośnie Zemeckisa, który zawsze był dla mnie wzorem prowadzenia historii/narracji w filmie. Zresztą nawet swego czasu próbowałem się na nim wzorować kręcąc jakieś amatorskie filmy. Z pewnością nie mówiłem tego o Jacksonie.
Nie rozumiem po co opowiadasz mi filmy Kurosawy. Kobayashi dotknął rejonów człowieka do których Kurosawa nigdy nie doszedł. Takie jest moje zdanie. Analizował człowieka bardziej dogłębnie, pokazał jego większą złożoność. Nie był tak oczywisty jak Kurosawa ale dla mnie to zaleta. Poza tym nie chcę tak jak ty ich szeregować. Ja nie mam tej ciągoty co 99% forumowych ekspertów aby wszystko segregować, różnicować, wartościować. Ja nie mówię kto był lepszy, kto gorszy, co jest prawdziwą sztuką, a co ochłapem dla pospólstwa. Ja w ogóle się od tego odcinam. Stwierdziłem po prostu że Kobayashi zrobił na mnie większe wrażenie. Jeżeli zebrać wszystkie filmy tych dwóch reżyserów to wybrałbym właśnie film Kobayashiego. Tyle. Wiem że Kurosawa miał większy dorobek, przecież sam o tym powiedziałem. Jeżeli chcesz ich ustawiać w jakimś ranking to to rób ale uwierz mi, mój osąd nie był powierzchowny. Jest poparty wystarczająca wiedzą i opisywanie filmów Kurosawy go nie zmieni.
Kubrick był odludkiem i co ? Nie zauważyłeś żadnych konsekwencji? Ile nagród on zgarnął? Miał jednak szczęście że był Amerykaninem i jego filmy mogły dotrzeć do większej ilości odbiorców. To widzowie uratowali Kubricka. Kobayashiego tez próbują ale jest ich po prostu mniej.
Przecież ja ci nie bronię zachwycać się Fellinim. Mnie on nie przekonuje.
Z tymi latami 60 u Antonioniego chodziło mi o to że rozmawialiśmy o latach 40 i 50.
Tak Powiększenie zrobiło swoje. Na ale to już były późne 60. Stary świat już nie mógł dużej trwać.
Wiesz już nie będę komentował tych nagród. Podałem ci tak niepodważalne fakty że nie miałeś innego wyjścia tylko przychylić się do mojego punktu widzenia. Jeżeli chcesz zaprzeczać rzeczywistości to ok. Jak wolisz.
"Ale dlatego też, że mają najlepszą reklamę." No właśnie nie. Dlatego że same nominacje i potem nagrody przyznawane są demokratycznie, a co za tym idzie uczciwie. Nie tak jak w przypadku festiwali mętnie i pokrętnie.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Władca Pierścieni zawsze jest emitowany w Polskiej telewizji od lat 12. IMDB klasyfikuje go jako film, które spokojnie mogą oglądać osoby powyżej 12 roku życia. Skoro się obecnie nie kręci tak jak np. w latach 80 gdzie erkę otrzymywało wiele świetnych filmów to Jackson powinien do tego wrócić. Tak jest dla mnie przeciętnym reżyserem, który robi filmy dla kasy i to by było na tyle. Muzyka jest mocno patetyczna. Nie lubię takiej. Uważam, że nigdy taki sposób tworzenia ścieżki nie będzie świetny. To są tylko spektakularne efekty, które powodują że Władca jest zachwycający wizualnie. Cała reszta jak pisałem - standard.
Kurosawa poruszał sprawy sumienia, moralności a w końcu duszy człowieka. Kobayashi robi to w Harakiri, ale już Bunt jest momentami kinem akcji, a nie poważnym dramatem. To, że nie był oczywisty jak Kurosawa dla mnie jest wadą. To największe mistrzostwo robić przejrzyste filmy. Podobnie jak Kubrick. To dowodzi jednego - świadomość i pewność wywodów twórcy. Jeśli ktoś "kręci" to może nie wiedzieć o czym mówi. W sumie rankingu jeszcze nigdy nie ułożyłem, ale Kurosawa ma u mnie taką pozycję, że sam jeden mógłby "reprezentować" sztukę filmową Japonii.
Kubrick stracił tylko te nagrody, ale jego dzieła mają najwięcej głosów patrząc na reżyserów z przed kilkudziesięciu lat. To jest przypadek. Czy Kobayashi jest tak mało znany przez swój charakter? Prędzej przez brak zaciekawienia widza.
Z demokracją różnie bywa. Dlaczego 10 mądrych osób miałoby nie mieć racji, a 1000 mniej mądrych ją mieć?:) Jeśli miałbym wybierać system przyznawania nagród to wybrałbym opcję nr 1 i te 10 mądrych osób. Wg mnie to reklama. Ciekawe ile razy w mediach pada słowo Oscar, a ile Złota Palma..

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Widzisz a ja mam WP z kategorią wiekową od lat 15. PG-13 to jest wysoka kategoria wiekowa. Naprawdę. A kino familijne z założenia nie ma żadnej kategorii wiekowej. Żadnej. Jak może być kinem familijnym jeżeli wyklucza samą rodzinę? Proponuję poszukać definicji kina familijnego.
"Jeśli ktoś "kręci" to może nie wiedzieć o czym mówi." Dobre:) Wiesz ja tam wolę jak Kobayashi zakłada moja inteligencję jako odbiorcy niż odwrotnie. Nie wytłuszcza mi ważniejszych aspektów żebym czasem ich nie pominął, tylko zakłada iż sam jestem w stanie wyciągnąć wnioski. Ale oczywiście jak tam wolisz.
"Dlaczego 10 mądrych osób miałoby nie mieć racji, a 1000 mniej mądrych ją mieć?:)" Tak, ty oczywiście wiesz którzy to są ci mądrzejsi, a którzy głupsi. Niech zgadnę mądrzejsi są ci z których opinią akurat się zgadzasz:) A różnica jest mniej więcej taka, jak między socjalizmem a demokracją.
Dyskusje trzeba zakończyć, bo mam wrażenie że takiej nie chcesz. Nie chcesz słuchać innej opinii niż twoja. Podążasz tą swoją utartą i przewidywalną ścieżką i najchętniej skosiłbyś wszystko co wystaje. Argumenty z mojej strony tylko ci przeszkadzają (ale oczywiście i tak nie mają żadnego znaczenia - w myśl zasady "a właśnie że nie").

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Władca oczywiście nie jest klasycznym filmem familijnym, ale pisząc że "to kino bardziej familijne" chodziło mi o to, że pasuje jak ulał do wspólnych rodzinnych seansów.
Kurosawa kręcił filmy, które dość łatwo się odbiera ale czy to oznacza że nie szanował inteligencji widzów? Bynajmniej.
Czysta hipoteza. Raz rację będzie miało te 1000 osób, a raz (dla mnie troszkę więcej) te 10. Nigdy w tym przypadku nic nie będzie uczciwe, a większość głosujących nie gwarantuje niczego. Czy mądrzejsi są Ci z których opinią się zgadzam? Zazwyczaj tak. Chociaż ze zdaniami idiotów też mi się zdarzyło zgadzać :) To nie tak, że sam "czynię" daną osobę mądrzejszą czy głupszą. Automatycznie zakładam, że jeśli dany film ma wybrać mała grupa osób to każda z nich powinna mieć olbrzymią wiedzę na temat kina, w przypadku wielkiej ilość głosujących już tak nie jest. W tym założeniu wykluczam takie opcje jak korupcja, układy itd. Bo większość wg mnie orzeka bardziej o kultowości dzieł a jeśli już przyznawać nagrody to za wartość danego filmu. Wydaje mi się, że argumenty w przypadku dyskusji o sztuce mogą bardzo często przeszkadzać, ale naprawdę nie jestem hermetyczny i zawsze staram się wysłuchać innych opinii. Przecież napisaliśmy tyle zdań i sądzisz że wszystko na darmo ?:)

ocenił(a) film na 6
Kamileki

"Przecież napisaliśmy tyle zdań i sądzisz że wszystko na darmo ?:)" No niestety takie mam wrażenie.
Dlaczego nie chcesz na to spojrzeć obiektywnie? Ok, nie podoba ci się WP, zrozumiałem. Tylko oceniajmy film obiektywnie. Nie, nie jest to film przeciętny. I nie, nie jest kinem familijnym. Nie wiem jakie film puszczasz, bądź zamierzasz puszczać swoim dzieciom ale jeżeli uważasz że odpowiedni będzie WP, to nie mam pytań. WP w żadnej mierze nie pasuje pod definicję kina familijnego. Koniec. Nie podaje teraz mojego widzimisię, tylko fakty. Powinieneś zdać sobie sprawę, iż upierając się w tej kwestii, kłócisz się z faktami. Poza tym dla mnie kino familijne nie jest obelgą samą w sobie. Mógłbym nazwać WP kinem familijnym, gdyby tak było - nie miałbym żadnych oporów. WP to epickie fantasy, z elementami filmu przygodowego i batalistycznego. Kinem familijnym to jest wspomniane E.T., bądź Hook tego samego reżysera. Albo z nowszych filmów Hugo Scorsese. No niestety ale żeby rozmawiać o kinie musimy opierać się na jakieś wiedzy i przyjętych normach.
Poza tym czego ty próbujesz się tak naprawdę czepiać? Przecież (po raz który to już mówię) nie widzę nic złego w tym że nie podoba ci się WP. Tylko przestań dorabiać do tego jakieś rzekomo obiektywne przesłanki. Nie podoba ci się bo nie lubisz takich filmów. Żadna w tym filozofia. Ty za to piszesz coś w stylu, że Jackson powinien ten film nakręcić w kategorii R. Jackson ma kręcić najdroższy film w historii w kategorii R? A kasę na film kto mu da? Może zgłaszasz się na ochotnika? Jak ten film miałby mu przynieść zysk jeżeli wyeliminowałby tak znaczną część odbiorców? Stany to nie Europa, tam te przepisy odnośnie kategorii rzeczywiście są egzekwowane. W kategorii R to sobie można kręcić nisko i średnio budżetowe produkcje. I w latach 80 właśnie takie to były filmy. Co najwyżej średniobudżetowe. A że średniobudżetówka wygląda teraz słabo to przecież nie Jacksona wina (tzn. zapewne mógłby sam się dołożyć do poprawy sytuacji ale być może nie chce albo nie potrafi).
Nie, wcale nie oznacza że Kurosawa nie szanował inteligencji widzów. Wyciągasz błędne wnioski z moich wypowiedzi. Po prostu napisałem że mi styl Kobayashiego bardziej odpowiada. To ty starałeś się znaleźć jakieś obiektywne przesłanki na to aby pokazać wyższość jednego nad drugim. Przesłanki których oczywiście nie ma, a samo zakładanie że są jest ignorancją. Nigdzie nie krytykowałem Kurosawy. Zresztą po co miałbym krytykować jednego z moich ulubionych twórców? Wydaje mi się że masz problem z akceptacją tego że twoja opinia jest tylko i wyłącznie opinią, a nie prawdą. Stąd tak się unosisz gdy ktoś ma odmienną. Oczywiście to tylko moje powierzchowne przypuszczenie i być może się mylę, więc bez urazy.
Bledem jest zakładanie że ta 10 jest bardziej elitarna. Tak być powinno. Zgoda. Ale miedzy tym co powinno, a co jest, często jest prawdziwa przepaść.
"Czy mądrzejsi są Ci z których opinią się zgadzam? Zazwyczaj tak." No i to jest arogancja. Przecież największy idiota świata będzie myślał dokładnie tak jak ty. Będzie miał dokładnie taką samą świadomość. Skąd wiesz że to ty nie należysz do tych głupszych? Mądrość polega właśnie na zdaniu sobie sprawy z własnych ograniczeń. Jedyną osoba przekonaną o swojej mądrości jest idiota.
Ja powiedziałem że dla mnie Oscary są istotniejszą nagrodą niż chociażby Złote Palmy (chociaż zgadzam się że na tle innych europejskich wyglądają najbardziej solidnie). Nie z punktu widzenia komercyjnego (więc nie musisz mi za każdym razem powtarzać że o to chodziło), tylko właśnie artystycznego. Możesz mi wierzyć że swojej opinii nie oparłem o chwilowy kaprys. Jestem zorientowany w temacie i moja opinia jest przemyślana. Mogłeś powiedzieć że wolisz Złote Palmy, ponieważ wolisz kino europejskie. Ok. Nie miałbym żadnego kontrargumentu. Całkowicie by ciebie zrozumiał, mimo iż sam posiadam inne zdanie (wole kino amerykańskie - tak w ogóle, żeby nie było że tylko). Ty natomiast zacząłeś przytaczać bardzo nietrafione argumenty. Zwróciłem ci na to uwagę, ot co. Podałeś dwa tytuły, które akurat były w Cannes nagrodzone. Powiedziałem ci że nie jest to dobry argument bo na Oscarach również były docenione. Zresztą mógłbym przytoczyć ogromną listę wybitnych filmów, które były nagrodzone na Oscarach, a w Cannes nie. Czy to o czymś świadczy? Absolutnie nie. Pokazałem ci też że z tym wyborem z całego świata na Cannes to mit i tak samo z całego świata przyznawane są Oscary. Podałem ci twoje własne przykłady - najwybitniejszych twoim zdaniem filmów danej epoki. Były zdecydowanie mocniej docenione na Oscarach. Bez porównania. To tak odnośnie twoich wcześniejszych przykładów. Potem rzuciłeś jakimiś przykładami wybitnych filmów które zostały nagrodzone w Cannes. O czym to świadczy? Czy to rzeczywiście argument na poziomie? Mam teraz wymieniać Oscary: Ojciec Chrzestny, Lot nad kukułczym gniazdem, To nie jest kraj dla starych ludzi, Pluton, Annie Hall itd. Przecież to jest śmieszne. Zresztą ty wymieniasz tytuły które akurat tobie się podobały. Czyli nagroda jest słuszna wtedy kiedy odpowiada twojemu gustowi. Znowu arogancja. Nie będę tego analizował, bo kompletnie nie o to chodzi ale weźmy chociażby taką Miłość. Co ten film wniósł do światowej kinematografii, że jego pomięcie było taką zbrodnią? Podobał ci się i tyle. Sam film w każdym elemencie jest wtóry. Nie mówię że dobry film ma być koniecznie oryginalny ale przestańmy dorabiać do tego jakąś ideologię.
"Bo większość wg mnie orzeka bardziej o kultowości dzieł a jeśli już przyznawać nagrody to za wartość danego filmu." Dla mnie to ty właśnie powielasz ten schemat. Tylko oczywiście z pewnym przetasowaniem wartości. Chcesz się uważać za tzw. konesera, a istotą takiej grupy jest elitarność. Dlatego dla ciebie wszystko co popularne będzie gorsze (oczywiście teraz zaprzeczysz). Dlatego ty (w tym momencie traktuje "ty" jako symbol - niekoniecznie ad persona) właśnie nie będziesz dostrzegał wartości w filmie. Będziesz podążał za swoim wyrafinowanym gustem. Wszystko co nie będzie z nim zgodne będzie odrzucane. Widuje to na filmwebie non stop. Dlatego nie dostrzeżesz np. świetnej kompozycji instrumentalnej we WP (taki przykład - pierwszy z brzegu), bo tobie muzyka patetyczna się nie podoba. Wiesz może też ci się nie podobać Beethoven (również często patetyczny), Beatlesi, czy Rolling Stonesi ale nie zmienia to faktu że obiektywnie są wybitni. Ty twierdzisz że Oscary są uważane za lepsze bo są popularne. A ja uważam odwrotnie (odnośnie pewnej grupy odbiorców). Oscary w takich środowiskach o jakich wspomniałem są uważane za gorsze bo są popularne. Dokładnie tak. Takie zaślepione własną opinią środowiska (oczywiście występują po obu stronach barykady) nie dostrzegą wartości w dziełach popularnych bo to godzi w ich elitarność. A to właśnie filmy popularne bardzo często najbardziej posuwały kino do przodu. Ja np. zawsze za przykład niezwykłej odwagi wszelakich jury podwałem przyznanie Oscara Rockyemu. I nie nie uważam że przyznanie Oscara Taksówkarzowi byłoby błędem - dwa świetne filmy. Jednak o ile łatwiej było przyznać Oscara Taksówkarzowi. Ten film zdecydowanie bardziej odpowiadał wszelkim utartym standardom. Bo mniej popularny, bo dramatem psychologiczny, a nie sportowy, bo brutalny, bo dosyć ciężki. Jednak obiektywnie to właśnie Rocky o wiele więcej wnosił do kinematografii. To on był filmem przełomowym, bardziej innowacyjnym. To on bardziej wpływał na oblicze kinematografii. Oczywiście moja opinia pozostanie niezrozumiała, ponieważ koneserzy starają się być obiektywni wtedy kiedy im jest to na rękę. W większości przypadków, zasłaniają się właśnie tą rzekomą jakością, która tak naprawdę jest zgodności z ich gustem.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Terminator 2 zarobił pół miliarda dolarów mając kategorię R. Da się? Da. Cameron nie jest jakimś geniuszem, a mimo to film odniósł wielki sukces. Stąd dziwienie się, że Władca mógłby nie przynieść zysków mając wyższą kategorię mnie nieco śmieszy. Tu chodzi tylko o zarobienie, ale WIELKIEJ kasy. Stąd dla mnie taka krytyka dla takich filmów jak Władca. Pieniądz ewidentnie na pierwszym miejscu. Wszystko robione pod widza. Taksówkarz i Pulp Fiction nie zostały docenione na gali Oscarów. Dla Ciebie nominacja to coś wielkiego, dla mnie to nic wielkiego. Dzieło Scorsese uważam go za jeden z najlepszych filmów w historii i otrzymanie złotej Palmy mówi mi dużo dobrego o tej nagrodzie aniżeli o Oscarach. W końcu liczy się jakość, a nie ilość więc nagrodzenie jednego wybitnego filmu ma większe znaczenie aniżeli 20 bardzo dobrych. Ostatecznie Taksówkarz - Oscary w liczbie 0. Lot nad kukułczym gniazdem to świetny film, ale sztampa. Schemat jak cholera. Jeśli chodzi o wkład dla kina to nie ma żadnego. Jednak dla widzów to film legenda.
Dla mnie w przeważającej wielkości to co popularne jest gorsze. Po co mam ukrywać, że jest inaczej. Jestem introwertykiem, nie lubię patosu, schematów, zbyt wielu zagrań pod publiczkę. Dlaczego mam sądzić że to co bardzo znane automatycznie jest wybitne? I nie jest to coś na zasadzie, że "aha znajdę sobie filmy mało znane i je będę wielbił" bo Odyseja kosmiczna, Taksówkarz czy Lśnienie postawiłbym bardzo wysoko w moim rankingu a są to na pewno popularne filmy.
Rocky to nie jest film artystyczny. To dla mnie skreśla go jeśli chodzi o o wpływ na kinematografię. To podobnie jak w przypadku Lotu jeden z ulubieńców publiczności, sam też go lubię ale nie porównujmy go do Taksówkarza jednego z najlepiej zrobionych filmów (a to świadczy głownie dla mnie o wielkie klasie filmu) i być może obok Nicholsona z Lśnienia z najlepszą kreację stworzoną przez De Niro.

ocenił(a) film na 6
Kamileki

Przecież Terminator 2 to zupełnie inna bajka. Po pierwsze Cameron próbował obniżyć kategorię wiekową filmu poprzez drastyczne cięcia ale stwierdził że się nie da. Terminator 2 to film o bardzo szerokiej grupie docelowej. S-f było wtedy bardzo popularne i film przede wszystkim był kierowany do ludzi dorosłych. Władca Pierścieni to książka która była bardzo popularna wśród młodzieży. Przecież to zupełnie inna sytuacja. Przykłady bez związku. Poza tym to były inne czasu. Wtedy dostęp do tzw. R był bardzo szeroki. Młodsi widzowie nie mieli większego problemu z przedostaniem się na sale kinową bez opiekuna (pamiętajmy że R mogą oglądać widzowie młodsi jednak pod nadzorem rodziców). Dopiero po późniejszej nagonce w Stanach na wszechobecną przemoc i seks, zaczęto mono przestrzegać tych ograniczeń. W ogóle z wielu powodów (np. internet) rentowność filmów była wtedy inna. Dlatego wtedy nie przykładano aż tak dużej wagi do kategorii wiekowej. Zresztą i tak nie wszystkie sceny, ze względu właśnie na brutalność, weszły do Terminatora. Pojawiły się dopiero w wersji reżyserskiej.
"Stąd dziwienie się, że Władca mógłby nie przynieść zysków mając wyższą kategorię mnie nieco śmieszy." Śmieszy cie bo nie masz pojęcia o tym procesie. Dodatkowo pokazujesz swoją słabą spostrzegawczość. Przyznanie kategorii R WP oznaczałoby klęskę dla tego filmu. Zyski nie byłyby mniejsze. One by spadły drastycznie. Zresztą o czy my tu w ogóle mówimy. Powierzył ci kiedyś ktoś zarządzanie jakąś inwestycją? W te filmy trzeba było zainwestować 300 mln dolarów. Zdajesz sobie sprawę jaka to jest kwota? Jakie są od niej same odsetki? Dodatkowo filmy miały być rozłożone na trzy lata, a kasę trzeba było wyłożyć od razu. To był precedens. Dopiero po trzech latach można było oczekiwać pełnego zwrotu. Wiesz jakie odsetki trzeba było od tego bankom zapłacić? Taka wielka wytwórnia gwarantuje maksymalizację zysku ale również generuje duże koszty. Tam pracują setki ludzi których trzeba utrzymać. Myślisz że takie suche cyferki oddają złożoność tego procesu. Ty myślisz że jak ci podadzą że film zarobił np. 10 mln dolarów to wygenerował wytwórni zysk? Równie dobrze to może oznaczać stratę. Dodatkowo przecież przy większym ryzyku inwestycyjnym (większy wkład), musi rosnąć przewidywany zysk. To jest prosta matematyka. Jackson byłby idiotą gdyby nakręcił te filmy pod kategorię R. I to w imię czego? Abyś mógł sobie popatrzeć na większą ilość krwi i flaków? No i 3 gołe baby? Dla tych szczytnych idei miałby narażać na ryzyko 300 mln inwestycję?
Ogólnie już nie chce mi się tego komentować. Dyskusja przestała trzymać jakikolwiek poziom. Jesteś zbyt zaślepiony aby dojść do jakichkolwiek wniosków. Jeszcze walisz jakąś sztampą w Locie nad kukułczym gniazdem:) Potwierdzasz zresztą wszystko o czym pisałem. Przy locie mamy sztampę, a przy Taksówkarzu najlepiej zrobiony. Można się ośmieszać byle uparcie tkwić przy swoim. Parodia:) Ogólnie decydujesz co jest sztuką, co nie. Sypiesz jakimś prawdami objawionymi, niczym półbóg który zszedł do tej okolicznej miernoty aby naprowadzić ich na drogę sprawiedliwości. Prawda jest taka że nie popierasz tego żadnymi sensownymi argumentami. Sam sobie zaprzeczasz. Najlepiej jakbyś sobie te argumenty w ogóle darował, tupnął nóżką i powiedział otwarcie "tak jest bo jak tak powiedziałem i koniec".
Na tym zakończę bo już przestało mnie to bawić.

ocenił(a) film na 10
MishaPl

Dzięki za wyjaśnienie ekonomicznych spraw, ale mówi mi to tylko tyle, że Władca Pierścieni to projekt finansowy który miał dać zysk i tyle. W sumie tak można określić ten film. Wystarczyło zmniejszyć budżet 3-krotnie żeby nie mieć kłopotów z ewentualnymi stratami. Tu nie chodzi o krew i nagość, ale o brak infantylności dialogów czy choć niewielki realizm w walkach. Umierają tysiące złych i nic się nie dzieje. Umiera jeden dobry - wchodzi poruszająca muzyczka, następuje zwolnienie obrazu. Bez przesady, dla płaczliwych nastolatek to na pewno coś pięknego. Ale nie dla porządnego widza.
Tak, Lot to schemat. Co druga scena ma wywoływać emocje u widza, raz go bawić, raz smucić a to wszystko niestety kosztem ambitnego przedstawienia zachowania pacjentów, personelu i ogólnie poruszenia tematu. Oczywiście ogląda się świetnie, ale jak mówie - nic nowego tu nie ma. Taksówkarz pozostawił genialny obraz Nowego Jorku lat 70 czy jako jeden z pierwszych dotknął kwestii weteranów wojennych z Wietnamu i zrobił to w fenomenalny sposób. Scorsese nie za wszelką cenę chce przyciągnąć widza (kino porno, nastoletnia prostytutka, bardzo wulgarne kwestie) bo ma wielkie ambicje. Dziś już niestety to inny reżyser, ale ma kilka wielkich dzieł.

ocenił(a) film na 8
Gordon Geko

No nie gadaj.
Cruise po tym filmie wylądował wysoko w moim zestawieniu ulubionych aktorów, bo i jest to jedna z jego najlepszych ról. Nie gwiazdorzy, jeno prezentuje swój dość wysoki poziom, co na ogół ma miejsce, gdy ktoś mu pozwoli się wykazać dając dobry scenariusz. Co to w ogóle za zarzut, że wygląda jak Neandertalczyk, rozkminiający czemu oparzył się ogniem? Taka jego uroda, o czym rozpisywać się nie mam zamiaru, bom koneserem męskiego piękna nie jest i pretendować do tego tytułu nie mam zamiaru.
Wracając jednak do aktorstwa, to wystarczy przypomnieć sobie rozmowę, gdy Cruise rozpoczyna prywatne śledztwo. Nie pamiętam już dokładnie, ale chyba pytał w hotelu portiera o swojego kumpla-pianistę. Zagrał bardzo naturalnie, trochę dyskutując, trochę dociekając, co jest jednym z moich ulubionych rodzajów ekspresji. Podobnie wcześniej grał m.in. de Niro w "New York, New York" - takie porównanie przychodzi mi do głowy. Cały film to masa emocji ze strony Cruisa, od uwodzicielskich uśmiechów, przez drążące umysł rozmyślanie o zdradzie, po niepewność i przerażenie po odkryciu sekty.

Eyes Wide Shut to na pewno nie jest najlepszy film Kubricka, ale jeden z lepszych. Stalkerowy w formie, bawi się z widzem oczekującym najgorszego, które nie następuje. A może jednak nastąpiło? "Myślę, że nie stało się nic" - można trafnie podsumować, próbując jakoś poskładać to co widzimy na ekranie. Hipnotyzujący klimat, gładkie przejście od zainteresowania seksem, do zainteresowania czymś poważniejszym, może poważniejszym i wznioślejszym, choć niekoniecznie bardziej chwalebnym - zupełnie jak przejście w historii człowieka od podstawowych popędów i instynktów, do stworzenia kultury i cywilizacji. Zaś jednym z wynalazków cywilizacji jest właśnie religia - "sekta", mogąca eliminować każdego kto wejdzie jej w drogę. Tak to przynajmniej interpretuję. Odchodząc jednak od tak dalece posuniętych wniosków, ciągle mamy do czynienia z trzymającym w napięciu thrillerem, a groza nie polega jedynie na wątku kryminalnym ale też zagrożeniach wynikających z ludzkiej seksualności - zdrady czy ryzyka chorób. Kubrickowi w formie tradycyjnego dość filmu udało się przedstawić człowieka w transie, w psychodelicznym ciągu, poruszającego się między wyobrażeniami a rzeczywistością, jak we śnie.

ocenił(a) film na 5
gowniarz_wyniosly

Takie bla bla bla... ten film można bardzo w skrócie opowiedzieć cytuję

"Pewnego wieczoru rozluźniona marihuaną żona wziętego lekarza zwierza mu się - głównie, by wzbudzić w nim zazdrość - z erotycznej fascynacji przypadkowo widzianym rok wcześniej mężczyzną. Lekarz, wstrząśnięty tymi rewelacjami, wyrusza w nowojorską noc. Noc jest pełna wrażeń: usiłuje go uwieść córka jego zmarłego właśnie pacjenta, w ostatniej chwili rezygnuje z usług prostytutki, mruga do niego zachęcająca nimfetka z wypożyczalni kostiumów teatralnych itd. Wreszcie zjawia się - niezaproszony - na tajemniczej imprezie w pałacu na Long Island, będącej połączeniem balu maskowego, seksualnej orgii i czarnej mszy..."

http://film.gazeta.pl/film/2,23804,,Oczy_szeroko_zamkniete,,5459709,2925.html

Wyczuwamy ironię i sarkazm?

A jeśli chodzi o Cruse'a, to właśnie świetnie krytyk opisał jego grę, gdy udaje, że myśli i taki spowolniały. Natomiast jestem zszokowany genialną wręcz grą Cruse'a w Magnolii, którą właśnie oglądam. No po prostu rozwala mnie on w tym filmie, robi piorunujące wrażenie, pokazuje, że naprawdę umie świetnie grać i chyba bym dał Oscara za tę rolę. Proszę sobie porównać obie role, bo oba filmy powstały w tym samym roku, ale różnica jest kolosalna. W Oczach... jest okropnie manieryczny, a w Magnolii elektryzująca bomba.

ocenił(a) film na 8
Gordon Geko

Oczywiście, że można go przedstawić w skrócie, skupiając się na wydarzeniach, ale to jest głównie przyczynek do dalszej jego interpretacji. Już sam początek filmu, który przytoczyłeś daje do zrozumienia dość wiele w kwestii segmentu ludzkiej psychiki, zwanego życiem erotycznym. Kilka nieostrożnych słów ze strony żony, potrafi całkowicie zaabsorbować umysł głównego bohatera. Prowadzi do do konsekwencji, mogących być brzemiennymi w skutkach. Czy można tego się wyzbyć? Tylko wtedy, gdy nasz umysł skupi się na czymś równie niepokojącym, koniecznie o klasę wyższym niż nasze instynkty pierwotne. Cywilizacja powstała gdy ludzkość zaczęła zwracać się ku innym dążeniom, niż tylko zaspokajanie potrzeb seksualnych.
Sekta może tu być świetnym symbolem cywilizacji - jednocześnie chce odpowiadać za rozwój duchowy, kontrolować popędy oraz eliminować niewygodne jednostki.

Magnolia to też popis aktorstwa Cruisa, który do pokazania pełni swoich możliwości potrzebuje jednego - dobrego scenariusza. Zresztą Kubrick wybrał go nieprzypadkowo, podobnie jak zresztą Kidman. Małżeństwo rzeczywiste miało odgrywać małżeństwo filmowe, więc ich wzajemna relacja w filmie jest niemalże dokumentalnie odwzorowana.

ocenił(a) film na 5
gowniarz_wyniosly

"Kilka nieostrożnych słów ze strony żony, potrafi całkowicie zaabsorbować umysł głównego bohatera. Prowadzi do do konsekwencji, mogących być brzemiennymi w skutkach. Czy można tego się wyzbyć? Tylko wtedy, gdy nasz umysł skupi się na czymś równie niepokojącym, koniecznie o klasę wyższym niż nasze instynkty pierwotne. "

To brzmi niestety jak z serialu dla nastolatek - sorry. To niepoważne co mówisz, choć takie próbuje być. Raz że jej "występ" był sztuczny, dwa, że jego ciągłe obsesyjne myślenie o tym jak żołnierz ją posuwał, kompletnie nieprzekonujące. Gdyby bohatowie mieli po 17 lat nie mieli dziecka, toby robiło wrażenie, wtedy cała ta podróż wyglądałby ta naturalniej, a wyszło karykaturalnie.

"Małżeństwo rzeczywiste miało odgrywać małżeństwo filmowe, więc ich wzajemna relacja w filmie jest niemalże dokumentalnie odwzorowana. "

I po tym filmie się rozeszli.

ocenił(a) film na 8
Gordon Geko

Niepoważne powiadasz? Obawiam się, że gdybym znalazł się w takiej sytuacji, że żona (choć pewnie nie tylko) ze szczegółami opisała stosunek z jakimś innym mężczyzną, to jednak chodziłoby mi to po głowie. Chyba wpadamy w pewną pułapkę. Są rzeczy o których się mysli, choć o tym nie mówimy, a nawet jak myślimy to staramy się wymazać z naszego umysłu. A ten film pokazuje to, o czym myśleć byśmy nie chcieli. Po prostu pewne tematy to tabu, które sami boimy się podjąc, a gdy ktoś próbuje nam to uświadomić, bronimy się przed tym, usiłując wmówić sobie, że w naszych myslach cos takiego nie występuje.

"I po tym filmie się rozeszli."

No rozeszli się, zaś w samym filmie byli małżeństwem na zakręcie, w pewnym kryzysie. Kubrick to jednak geniusz, że zdołał aż tak precyzyjnie dobrać parę do swojego filmu.

ocenił(a) film na 5
gowniarz_wyniosly

Problem polega na tym, że nawet gdyby coś takiego by ci powiedziała, to nadal to jest banał. To widza nie interesuje, tylko tę osobę. Czy naprawdę trzeba ciągle pokazywać, jak Bill wyobraża sobie swoją żonę rżnącą się z jakimś zupełnie nieznanym mężczyzną? Poza tym, w ogóle od samego początku ta historyjka, że niby żona oślepiona pożądaniem do jakiegoś nieznanego mężczyzny, zostawiłaby dla niego męża i córkę - to jakaś parodia, zupełnie nierzeczywista sytuacja. Ciągle nie dostrzegasz braku psychologicznej prawdy w tym filmie. To są bzdury, bo coś takiego się po prostu nie zdarza. A ludzie dorośli naprawdę mają więcej na głowie niż tylko seks... naprawdę uwierz mi, że tak jest, że to nie jest najważniejsza rzecz na świecie. Dla nastolatek będzie może odwrotnie, dlatego bohaterami powinni być dzieciaki a nie dorośli ludzie, którzy udają nastolatki, albo "dorośli" ludzie, którzy udają dorosłych.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Problem w tym, że nie jesteś w stanie uwierzyć, że takie coś się jednak zdarza. Ludzie dorośli mają na głowie poważniejsze problemy, ale gdy w życiu mają ciężko. Tutaj Alice nie miała co ze sobą zrobić, Bill miał lekką pracę - mieli wszystko co dorośli ludzie mogliby mieć, więc znudziło im się i zaczęło się od fantazji żonki. To jest wina obecnego świata, gdy ludzie się nudzą czy mają za dużo kuszących okazji to zaczynają robić głupie rzeczy, a że seks jest ważnym elementem życia to zdarzają się różne nieoczekiwane sytuacje. Kubrick krytykuje to nowoczesne społeczeństwo, postępujące zmiany które rzekomo są dobre, ale pod grubą maską kryją się poważne dramaty ludzkie - wszyscy mają oczy szeroko zamknięte.

ocenił(a) film na 5
Kamileki

Bo się nie zdarza. To że Kubrick pokazał, jak lekkie jest życie bogatego lekarza jest całkowicie fałszywe. Można jeszcze zrozumieć żonę szukającą pracy, która trochę zazdrosna o swoją pozycję, zaczyna swoistą grę perwersji, zazdrości. A i to zostało w filmie przejaskrawione, pokazane za szybko. A dodatkowo gość, którego życie jest mocno poukładane, nie miał prawa zacząć zupełnie sobie folgować w fantazjach. To powinno raczej zostać pokazane subtelnie w formie jakiejś stopniowej frustracji, a nie tylko powtarzających się scen seksu jakimś nieznanym facetem. Kompletna bzdura.

Film byłby naprawdę mocny, gdyby Kubrick stworzył dwa równoległe wątki: pierwszy żona nieco znudzona zaczyna stopniową grę perwersji opartą na kłamstwach, by wywołać zazdrość, w celu sprawdzenia czy jemu w ogóle na niej zależy. W wątku tym Bill odczuwa frustrację, ale nie zdradza swoich uczuć żonie, która wywołuje coraz większe napięcie między nimi. Bill swoją frustrację odreagowuje najpierw w rozmowie z kolegą, który go wtajemnicza w sektę, która zaczyna nim potem manipulować. To byłby drugi wątek. Podanie hasła byłoby tylko pozornie przypadkowe, sekta wskazywałaby na swoją niedostępność, a to co zakazane jest pożądane - tą psychologiczną sztuczką uwiodłaby Billa, z czasem Organizacja stawiałaby mu coraz większe wymagania, aż do wyboru pomiędzy nimi a rodziną. Bill staje na rozkroku, W dodatku żona coraz bardziej wciąga we własną grę...

Jak widać jestem mądrzejszy od Kubricka, bo wiem, jak ten film powinien wyglądać i co mogłoby dać mu status arcydzieła. Oczywiście gdyby Cruise'a ktoś zastąpił.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Dobry wątek na film gangsterski czy kryminalny. Ale Oczy nie są takim filmem. To nie Ojciec chrzestny czy Chłopcy z ferajny. Nie wiem czy jesteś mądrzejszy od Kubricka, musiałbyś mnie czymś zaskoczyć :P

ocenił(a) film na 8
Gordon Geko

Poczytaj Freuda, albo coś innego o pscyhoanalizie i życiu seksualnym człowieka od tej strony.

ocenił(a) film na 5
gowniarz_wyniosly

Książkowa wiedza to jedno kolego, życiowa prawda - drugie. A może musisz dorosnąć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones