Fascynujące dzieło. Bez tej sekty to byłby zwykły i poczciwy melodramat spod ręki Adriana Lyne'a. Z nią powstał chyba jedyny metafizyczny film o rżnięciu w którym bzykanie to rytuał mszalny mający wtajemniczyć osoby w "jestestwo" świata. Jako, że to niemoralne sekta musi się ukrywać przed zakłamanymi mieszczuchami.
Już było wiele filmów które do "miłości" dopisywały uduchowioną ideologię. Bo czemu ta kobieta albo ten facet ma być wyjątkowo specjalnie traktowany? Skoro ich spotkanie to efekt przypadku i splotu geograficznego i czasu? Kubrick kpi z melodramatów?
Tak czy siak to wyjątkowo niebanalny film na pozornie banalny temat zdrad.