[Spoilery!]
No nie powalił mnie na tyle, żebym wyrażał się jakąś specjalną egzaltacją.
Film składa się z trzech, wiążących się ze sobą epizodów gdzie symbol lepszego życia dzięki równie większym pieniądzom składa się na tzw. "Odę" w tym przypadku do radości, ponieważ to, co na obecne czasy sprawia nam jakąkolwiek radość to są poniekąd (ale nie zawsze) pieniądze. Jedna z wielu przyczyn na lepsze życie, uśmiech, szczęście, choć jak powiada przysłowie (podobno) "pieniądze szczęścia nie dają". Główne zagadnienie dobrobytu, zapewnienia sobie przyszłości, lepszej przyszłości. No właśnie, a co "lepsze" to zależy głównie też i od tych lepszejszych zarobków. A jak wiadomo, Oda sławi wydarzenie, ideę lub określony czas, w tym przypadku jest tu Londyn, następny symbol dobrego snu Polaka. Oda to także zastosowanie zbiorowego podmiotu wypowiedzi, podmiotem zbiorowym jest tu społeczeństwo polskie.
Historie Agi, Michała i Wiktora to właśnie nadzieja na zaspokojenie tej przyszłości i jak to mówił Wiktor" "Chcecie do końca życia walić rybami?". A chociaż historia Michała gdzie wyjazd do Londynu to główny powód aby odszukać swoją dziewczynę, to w koncowej scenie w autobusie, splatając też pozostałe historie, tworzy się zwykłe niedomówienie, które odbiorca może sobie sam dopisać, ponieważ "Oda" może sugerować nam szczęśliwe zakończenie, wizję nadziei. Aga znowu zarobi dużo kasy aby pomóc matce, Michał znajdzie dziewczynę, znajdzie też pracę, Wiktor nie będzie już "walił rybami".
Scenariusz może być, montaż ogólnie na ok, ujęcia również. Dobrze zapowiadający się aktorzy młodego pokolenia; bardzo fajnie zagrał tu Piotr Głowacki (bohater drugiej historii).
Poza tym wydarzenia te były dla mnie trochę niewyraźne, chociaż bardziej skłaiałbym się ku drugiemu i trzecimu ujęciu, to wszystko jakoś nie wzbudziło we mnie ogólnego zastanowienia. Zwykłe opowiastki o tym jak to człowiek dąży do czegoś, tym czymś jest tu pieniądz, ehh ten pieniądz, a raczej Funt.
Ale czy nie nasłuchaliśmy się już wiele razy o tym? Z opowieści znajomych, przyjaciół, prasy, telewizji, jak to jest gdy spełnia się sen większości polaków wyjeżdżających na wyspy. Dość to przegadane. Identyczne jest też robienie filmów fabularnych jak to żyje się polakom na wyspach. To ma być przestrogą? Zaproszeniem? Stwierdzeniem? Nie wiem, dla mnie stało się to nudne, ciągłe porównywanie, użalanie się nad tym jaka stopa bezrobocia dzisiaj, a tam - "to co w rok to u nas 5 lat". I dlaczego przejeskrawiać fakty w większym lub mniejszym stopniu jeśli każdy jest zdany na własny los, każdy kieruje się własnym rozumem, intencją, ambicją.